Skoda Superb na weselu... w interesach!
Artykuły

Skoda Superb na weselu... w interesach!

Różnorodność w wyborze samochodu, który Państwo Młodzi wybiorą na pierwszy, co prawda niezbyt długi, ale z pewnością ważny pierwszy wyjazd – wspólny wyjazd – pozwala puścić wodze fantazji. Coraz częściej początkujące małżeństwa urządzają w dniu ślubu niezwykłe, rzadkie, zabawne, a najczęściej po prostu stare samochody. Jednak mając na uwadze wygodę, zaprosiliśmy naszych znajomych do przetestowania redakcyjnej Skody Superb w warunkach bojowych – jako limuzyny, która zabierze ich na wesele. Mogliśmy więc przetestować, jak samochód zachowuje się w wyjątkowej roli. 

Przygotowania

Na długo przed dniem zerowym Skoda Superb przeszła dwa ważne testy. Przyszły Pan Młody, który nie jest osobą niską, pozytywnie ocenił ilość miejsca nad głową i pod nogami, siedząc na tylnej kanapie. Dzięki niemal maksymalnemu przesunięciu przedniego fotela do przodu nie brakuje miejsca. Drugim ważnym sprawdzianem była konsultacja koloru ciała z przyszłą panną młodą. W tym przypadku efekt był łatwy do przewidzenia. Czerwony lakier może kojarzyć się z nieco bardziej dynamicznym i sportowym autem, ale ciemna osłona chłodnicy, felgi, przyciemniane szyby i chromowana listwa wokół linii okien skutecznie wygładzają ogólny obraz. Szkolenie kierowcy ograniczało się do ćwiczenia płynnego pokonywania zakrętów i umiejętności hamowania. Było też szybkie sprzątanie i odkurzanie.

Dzień testu

Można się tylko domyślać, że redaktorzy Skody w dniu ślubu bali się sceny nie mniej niż państwo młodzi. Nie dała tego jednak po sobie poznać. Droga do „miejsca zdarzenia” była dość długa (około 120 kilometrów), więc zaproponowaliśmy jej relaksujący zabieg w postaci zabawy „zużywaj jak najmniej paliwa”. Średni wynik około 7,5 litra na całej trasie spełnił nasze oczekiwania. Tuż przed pierwszym ważnym kursem - z Panem Młodym w drodze do domu Panny Młodej - udało nam się nieznacznie podnieść powyższy wynik. Okazało się, że pasażerowi spodobała się pojemność 2-litrowego silnika i moc 280 KM. Była to jednak ostatnia okazja do przetestowania pełnej mocy.

Od chwili, gdy panna młoda pojawiła się na pokładzie Superby, królowały tylko dwa słowa: Laurin i Clement. Trochę dłużej niż zwykle zajęło mi siedzenie na tylnej kanapie w sukni ślubnej, okazało się, że nawet po odsunięciu krzesła przestrzeń między jego oparciem a siedziskiem była trochę ciasna. Przyjemną rozrywką z krótkiego wyjazdu była możliwość regulacji temperatury i nawiewu bezpośrednio z panelu umieszczonego na obudowie podłokietnika. Kolejna niespodzianka: obszerne kwiaty nie mogły dostać się na półkę. Nie mieszcząc się pod przednią szybą, wylądowały na przednim siedzeniu pasażera. W bagażniku było jednak sporo miejsca, nawet 4 pudła należące do świadka nie robiły wrażenia przy 625 litrach. Oceniono również prawidłowy kształt bagażnika oraz możliwość zamykania pokrywy na guzik. Kierowca może również otworzyć bagażnik bez wstawania.

Podczas jazdy poprzednie próby poprawy jazdy Skody zdały egzamin. Okazuje się, że nie wszystko jest takie proste i oczywiste. O ile osiągi zawieszenia w trybie Comfort nie pozostawiają nic do życzenia, to największym problemem były osiągi automatycznej skrzyni biegów DSG. Wyczuwalne „skoki” biegów można skompensować umiejętnym sterowaniem pedałem gazu. Co zaskakujące, tryb sportowej zmiany biegów działa lepiej, gdy jazda jest płynna i cicha.

Wygodny, ale reprezentacyjny?

Skodzie Superb trudno odmówić komfortu podróżowania, zwłaszcza na tylnej kanapie. Nadwozie jest długie i szerokie, co z kolei zapewnia dużo miejsca, zwłaszcza na nogi pasażerów. Odmiana Laurin & Klement doskonale sprawdza się również jako limuzyna. Pokrowce na siedzenia z czarnej skóry z eleganckimi przeszyciami i wytłoczeniami. Klasyczna linia nadwozia to kolejny plus. Powstaje jednak pytanie, czy Skodę Superb można również uznać za samochód klasy wyższej? Najlepsze odpowiedzi to pytania gości weselnych, którzy na co dzień nie śledzą motoryzacyjnych nowinek. Przesłanie jest proste: „Nie pomyślałbym, że to Skoda”. Oczywiście wśród wielu kierowców można by powiedzieć: „hm, Skoda…”. Jednak czasem warto się zastanowić, czy oprócz plakietki na masce jest w tym aucie coś szczególnego?

Za oczywistą pomoc w tworzeniu tego materiału dziękujemy Weronice Gwiedzie-Dybek i Danielowi Dybkowi. Wszystkiego najlepszego w nowym życiu!

Dodaj komentarz