Парусник Zawisza Czarny
Sprzęt wojskowy

Парусник Zawisza Czarny

Zawisza Czarny na Zatoce Pomorskiej po zakończeniu ubiegłorocznych regat The Tall Ships` Races.

Aby w pełni zrozumieć fenomen współczesnego Zawiszy Czarnego, trzeba cofnąć się w czasie, i to dogłębnie, do roku 1932. Wtedy to 1927 Konferencja Harcerska podjęła decyzję o zakupie morskiego okrętu szkolno-żeglarskiego. Fundusze zebrano w ciągu trzech lat, ale cała sprawa zakończyłaby się fiaskiem, gdyby nie wsparcie udzielone ZHP przez komisję likwidacyjną Komitetu Marynarki Wojennej, organizację faktycznie działającą od lat 40. kwota to około 37 tysięcy złotych (dla porównania szwedzkie 37,5, działko przeciwpancerne Bofors XNUMXmm kosztowało XNUMX tysięcy)

Powyższe środki wystarczyły na zakup starego szwedzkiego szkunera, zbudowanego w 1902 roku w warsztatach I.E. Holma i A.K. Gustafssona w Rao, gmina Helsingborg, z pomocniczym silnikiem średnioprężnym (zwanym też silnikiem o zapłonie żarowym). ) o mocy 80 KM. Statek nazywał się „Petrea” i czasami płynął nawet na Grenlandię. Kiedy zainteresowali się nią Polacy, była bezrobotna w Helsinkach. Ponieważ stocznia gdańska wyceniła koszt naprawy i adaptacji statku na 270 zł, prace prowadzono oszczędnie w dzikim wówczas zakątku portu gdyńskiego, gdzieś w okolicach dzisiejszego Obluzu. Dowodził nimi oficer marynarki handlowej Jan Kuczyński. W Gdańsku ostatecznie wykorzystano tylko dok.

Funkcję kapitana (jak nazywano wówczas „komendanta”) objął niezwykły człowiek i doświadczony żeglarz – bryg. Mariusza Zaruskiego. Zarzuca się, że z jego inicjatywy statek, który pierwotnie nosił nazwę Scout, ostatecznie stał się Zawiszą Czarnym. Dzban żaglówki zdobił galon przedstawiający głowę Sulimczyka z Grabowa, dębowa rzeźba, praca dyplomowa studenta Akademii Sztuk Pięknych i jednocześnie harcerza Mścisława Kotsejewskiego. Matką chrzestną jednostki została prezes Maria Mosticka. Żaglówka opuściła Gdańsk 29 czerwca 1935 roku. Przed wybuchem wojny na jego pokładzie w 17 szkolnych lotach przewinęło się około 750 pasjonatów żeglarstwa.

Po zajęciu Gdyni przez Niemców okręt został przekazany Kriegsmarine i po nieokreślonej pracy w gdańskiej stoczni im. F. Schiechau służył od końca 1940 roku jako okręt szkolny pod nazwą Schwarzer Husar. Został opuszczony w 1943 roku w rejonie Lubeki (lub Flensburga). Ostatecznie przetrwał trudy wojny, został zidentyfikowany i odrestaurowany w 1946 roku, a rok później statek został odholowany do Gdyni. Idea edukacji morskiej młodzieży w duchu odmiennym od tego przesiąkniętego stalinowską indoktrynacją nie miała być odnawiana, zwłaszcza że zakorzeniona była w Polsce sanitarnej. W końcu w 1948 r. „nowy działacz” postanowił zerwać z tradycją harcerską i na początku lat 1950. SPR, a właściwie to, co ze związku zostało, przeszło pod kontrolę komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Tak więc w latach „zaostrzenia walki klasowej” nie było ani możliwości, ani woli pochylenia się nad losem pierwszego Zawisza. Aby zaoszczędzić na kosztach rozbiórki, wrak statku zatopiono w Zatoce Puckiej (54°40'04”N, 18°34'04”E, według innych źródeł 54°40'42”N, 18°34'06”E ) na głębokości około 7 m. Wrak posiada indeks W-4 nadany przez ówczesne Muzeum Morskie. Nic, jak się wydaje, nie było romantycznym pożegnaniem weterana, ta legenda została dodana później.

Drugi Sulimczik

Po przełomie „polskiego Października” zmaltretowana iw dużej mierze spacyfikowana SHP odzyskała możliwość mniej lub bardziej autonomicznej działalności. Wtedy też narodziła się koncepcja powrotu młodych ludzi do szkolenia morskiego, co było jednocześnie i trzeba o tym pamiętać okazją do przywłaszczenia sobie znacznej części zarówno historii pisanej, jak i legendy przedwojennego wywiadu morskiego. Możliwości pozyskania nowego okrętu szkolnego były wówczas minimalne. Harcerstwo zostało jednak poproszone o przyjęcie i adaptację jednostki należącej do serii opłakującej historię polskiego rybołówstwa morskiego, a mianowicie jednego z trawlerów B-11, popularnie zwanych „ptakami” (poza tym, zgodnie z duchem razy z Pelikana przeszedł na Franka Zubrzyckiego).

Jednak Rybacki Cietrzew stosunkowo powoli zamieniał się w żaglówkę szkolną. Po pierwsze, po zakończeniu pracy jako statek myśliwski miał stać się, i taką decyzję podjęto w 1957 roku, statkiem ratowniczym w barwach polskiego statku ratowniczego (co spotkało bliźniaka Chapla) i dopiero gdy ten zamiar nie został zrealizowany, w lutym 1960 roku decyzją Ministerstwa Żeglugi dostał się w ręce harcerzy. Początkowo urządzenie miało służyć jako stacjonarny (!) szkielet mieszkalny, później zapadła decyzja o przystosowaniu go do statku szkolnego. Pierwszy etap odbudowy pod kierunkiem inż. W. Godlewskiego (konstruktor żagli) został wykonany w 1960 roku przez Gdyńską Stocznię Remontową, a ukończony latem 1961 roku przez Stocznię Marynarki Wojennej.

Obaj niewiele wiedzieli o budowie żaglowców, a prace prowadzono - na wiele sposobów - metodą ekonomiczną. Ich zakres był z konieczności ograniczony: zdemontowano sprzęt rybacki, obniżono i zmieniono kabinę, dodano sztuczkę z 45 tonami balastu, urządzono pomieszczenia mieszkalne w dawnej ładowni, wzniesiono 3 maszty. Tak narodził się sztakslowiec-szkuner, którego kadłub zachował jednak „nienarzucające się” piękno kutra rybackiego. Wśród piszących na ten temat nie ma zgody co do tego, czy galon na dziobie jest rzeźbą z pierwszego żaglowca, czy też jego kopią (np. Niemcy po przejęciu statku, ale możliwe, że tak się nie stało i to właśnie galion zainspirował najeźdźców do nazwania go Schwarzer Husar).

Dodaj komentarz