Warszawa M20 GT. Polska Panamera?
ciekawe artykuły

Warszawa M20 GT. Polska Panamera?

Warszawa M20 GT. Polska Panamera? Trwające Forum Ekonomiczne w Krynicy stało się platformą prezentacji warszawskiego prototypu M20 GT. Model nawiązujący do kultowego już warszawskiego M20. Oba samochody mają różnicę prawie 70 lat.

Jak przyznaje twórca tego prototypu, krakowska firma KHM Motor Poland, głównym celem było, aby warszawskie M20 GT nawiązywało stylistycznie do warszawskiego M20, nie zapominając jednak o najnowszych trendach.

Warszawska M20, zbudowana w latach 50. na bazie radzieckiej M20 Pobeda, stała się pierwszym samochodem produkowanym seryjnie w Polsce. Od razu stał się obiektem pożądania wszystkich polskich kierowców.

Warszawa M20 GT. Polska Panamera?„Chcemy, aby nasz samochód stał się również tym, czego pragną pasjonaci motoryzacji w naszym kraju” – przyznaje krakowska firma. „Aby to zrobić, musieliśmy stworzyć samochód, który przemawiałby nowoczesnym i eleganckim designem oraz osiągami” — dodaje.

Dlatego jako podstawę przyjęto jednostkę napędową z innej legendy - Ford Mustang GT 2016. Nowe warszawskie M20 GT wyposażone jest w silnik Ford Performance 5.0 V8 o mocy 420 KM. „To urządzenie to gwarancja niesamowitych osiągów i pięknego, czystego dźwięku” – przyznaje KHM Motor Poland. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez firmę, Ford Europe dostarczy komponenty do budowy nowego warszawskiego M20 GT.

Tymczasem Andrzej Gołębiewski z Ford Polska Sp. z oo pomiędzy obiema spółkami nie istnieje umowa o współpracy. „W związku z pojawiającymi się w mediach informacjami o rzekomej współpracy pomiędzy KHM Motor Poland a Ford of Europe przy realizacji warszawskiego projektu M20 GT, informujemy, że nie ma porozumienia w sprawie jakiejkolwiek współpracy pomiędzy Fordem a firma powiedziała. Wykorzystanie logo Forda na stronie internetowej KHM Motor Poland z informacją o takiej współpracy jest nieracjonalne i niezgodne z prawem” – czytamy w oświadczeniu Forda.

Zobacz też: Przegląd samochodów dostawczych na polskim rynku

Trochę historii

W 1951 roku w Warszawie została otwarta Fabryka Pojazdów Samobieżnych Osobowicze w Żeraniu. 20 listopada, w przeddzień rocznicy Rewolucji Październikowej, pionierski samochód, całkowicie złożony z radzieckich części, triumfalnie zjechał z linii montażowej. Licencjonowany warszawski M-20 był pierwszym samochodem osobowym w powojennej Polsce, dawcą organów dla Nysy, Żuka i Tarpana oraz niespełnionych ambicji konstruktorów, którzy próbowali go ulepszyć. Był pochodną GAZ-a M-2120 Pobeda, a otrzymaliśmy go jako zamiennik „imperialistycznego” Fiata, który pierwotnie miał być produkowany w Żeraniu. Ciało „śmieciowe” było przedostatnim krzykiem mody, która dopiero zaczynała wymagać bardziej kanciastych form. Czterocylindrowy, bezobciążeniowy silnik o pojemności 50 cmXNUMX i mocy XNUMX KM. z trudem, ale także wytrwałość wprawiła ich w ruch. Szesnastocalowe koła i stosunkowo duży prześwit uczyniły Warszawę odporną na brak dróg asfaltowych. Fotele kanapy umożliwiły przetransportowanie nawet sześciu osób z ubóstwa. Prosta konstrukcja, w której można było doszukać się śladów przedwojennych samochodów amerykańskich, sprawiała, że ​​naprawa „garbusa” była łatwa nawet na podwórku.

1956 - rok zmian

W 1956 roku FSO ostatecznie zmontowała Warszawę w całości z części krajowych. Rok później pojawił się ulepszony model 1957, nazwany wówczas 200. Następny 201, 1960, miał mniejsze 2-calowe opony i mocniejszy silnik o mocy 21 KM. Dwa lata później do produkcji wszedł górnozaworowy silnik C-202, a samochody z nim otrzymały oznaczenie XNUMX.

Projekt Warszawa 203 został przemianowany na 223 po protestach Peugeota za utrzymanie trzycyfrowego oznaczenia z zerem pośrodku. Garb samochodu został amputowany, co czyni go typowym sedanem. Przyjęto przy tym najbardziej konserwatywną propozycję, choć wyobraźnia projektantów podpowiadała nawet nadwozie z tylną szybą pochyloną pod ujemnym kątem, jak Ford England. Nowy model pojawił się w 1964 roku, a rok później dołączyła wersja Kombi.

Do 1973 roku powstało ponad ćwierć miliona warszawiaków. Wiele z nich wyeksportowano do Bułgarii, Węgier i Chin. Dotarli nawet do tak odległych zakątków globu jak Ekwador, Wietnam czy Gwinea. Te, które pozostały w kraju, po cichu znikały z dróg do końca XX wieku.

Czy M20 Warszawa szczęśliwie zmartwychwstanie – miejmy nadzieję!

Dodaj komentarz