Ciężka samobieżna instalacja artyleryjska ISU-152
Sprzęt wojskowy

Ciężka samobieżna instalacja artyleryjska ISU-152

Zawartość
Samobieżna instalacja artyleryjska ISU-152
Opis. Historia stworzenia
Działa samobieżne TTX Armii Czerwonej

Ciężka samobieżna instalacja artyleryjska ISU-152

Ciężka samobieżna instalacja artyleryjska ISU-152Pod koniec 1943 r., w związku z zaprzestaniem produkcji czołgu KV-1S, na podstawie którego wyprodukowano ciężki SU-152, pojawiła się kwestia kontynuacji produkcji ciężkich dział samobieżnych z haubicą 152,4 mm armata wzorowana na nowym czołgu ciężkim IS-1. Biorąc pod uwagę doświadczenie zdobyte przy tworzeniu i produkcji SU-152, w bardzo krótkim czasie powstało nowe działo samobieżne, a do końca 1943 roku nowe działa samobieżne, nazwane „ISU-152” , zaczął przybywać na front.

Podobnie jak SU-152, nowe samobieżne stanowisko artyleryjskie ma haubicę zamontowaną przesuniętą w prawo w kiosku znajdującym się przed podwoziem. Wystające urządzenia odrzutowe pistoletu są osłonięte masywną osłoną pancerną. Na dachu kiosku zamontowano wieżę dla przeciwlotniczego karabinu maszynowego dużego kalibru. Jednostka samobieżna jako środek komunikacji wykorzystywała radiostację 10R lub 10RK oraz domofon czołgowy TPU-4BisF. Do kierowania ogniem zastosowano celowniki teleskopowe i artyleryjskie, które zapewniały prowadzenie ognia zarówno bezpośredniego, jak i z zamkniętych pozycji. Dowódca instalacji monitorował pole walki za pomocą peryskopu, a kierowca-mechanik, znajdujący się po lewej stronie działa, miał własne urządzenia obserwacyjne.

Ciężka samobieżna instalacja artyleryjska ISU-152
Ciężka samobieżna instalacja artyleryjska ISU-152
Ciężka samobieżna instalacja artyleryjska ISU-152
Ciężka samobieżna instalacja artyleryjska ISU-152

Ze wspomnień N. M. Sinewa

Nikołaj Michajłowicz SINEV – doktor nauk technicznych, profesor, laureat Nagrody Lenina i Państwowej Nagrody ZSRR. Podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej pracował jako zastępca głównego projektanta biura projektowania czołgów kierowanego przez Ż. Ja. Kotina. Pod dowództwem Kotina na krótko przed wojną powstał jeden z najlepszych czołgów ciężkich KV, a w latach 1942-1945 bardziej zaawansowane czołgi ciężkie IS, a także kilka serii dział samobieżnych opartych na KV i jest.

„Pod koniec 1942 roku, podczas jednej z operacji wojskowych w rejonie Newy Dubrówki, nasze wojska zdobyły najnowszy czołg ciężki Wehrmachtu „Tygrys”. W nocy trofeum zostało przetransportowane na prawy brzeg Newy, a następnie na tyły. Wkrótce potem konstruktor radzieckich czołgów ciężkich Z. Ja Kotin, w którego biurze konstrukcyjnym wówczas pracowałem, otrzymał rozkaz wysłania kilku specjalistów do Leningradu w celu zbadania konstrukcji „Tygrysa” oraz jego parametrów taktycznych i technicznych. Zostało to powierzone zastępcy głównego projektanta A.S. Ermolaevowi i dwóm wybitnym pracownikom Biura Projektowego.

A pewnego styczniowego dnia 1943 r. O godzinie 10 wieczorem Kotin niespodziewanie zebrał wszystkich swoich „strażników”: zastępców, kilku szefów wiodących zespołów projektowych i liderów produkcji pilotażowej. Kotin, wiceprzewodniczący Rady Komisarzy Ludowych, komisarz ludowy ds. przemysłu pancernego W. A. ​​Małyszew i dowódca wojsk pancernych i zmechanizowanych Armii Czerwonej, Jan Fedorenko, weszli do sali, w której siedziało około 15 osób.

Malyshev powiedział: pojawienie się na froncie ciężkich czołgów Hitlera „Tygrys” daje podstawy sądzić, że w ramach przygotowań do kampanii letniej wróg już zaczął wyposażać jednostki uderzeniowe w takie pojazdy, które są w stanie nie tylko stawić opór naszym T- 34 i KV, ale także przewyższając je reliktami ognia. Komisarz ludowy podkreślił, że szczególnie ważne jest uzbrojenie Tygrysa, 88-milimetrowe działo o początkowej prędkości pocisku ponad 800 m / s, wzmocniony pancerz, wysoka moc właściwa silnika i zwrotność.

- Co zrobimy, towarzysze projektanci? - zwrócił się komisarz ludowy do obecnych - nasz nowy czołg ciężki IS nie jest jeszcze gotowy do produkcji seryjnej, jego działo 122 mm jest wciąż opracowywane przez F.F. Pietrowa. Najwyraźniej mamy tylko jedno wyjście, nawiasem mówiąc, zatwierdzone przez Naczelne Dowództwo - podjęcie tworzenia potężnych samobieżnych dział artyleryjskich na bazie KV-1S, wyposażonych w działa, które są już w masowej produkcji.

W tym czasie w Tankogradzie produkowano KV-1S, zmodernizowaną wersję znanego czołgu ciężkiego, który wszedł do służby przed wojną. Istotą modernizacji było wprowadzenie po raz pierwszy w naszym kraju ośmiobiegowej skrzyni biegów (główny twórca N. F. Shashmurin) i planetarnego mechanizmu obrotowego (głównym twórcą jest podpułkownik A. I. Blagonravov, nauczyciel w Wojskowej Akademii Sił Pancernych). W KV-1S zainstalowano nowe jednostki układu chłodzenia silnika o nieco zwiększonej mocy. Jednak uzbrojenie czołgu pozostało takie samo - działo 76 mm o początkowej prędkości pocisku 660 m/s.

Dzień po spotkaniu Kotin wraz z dwoma specjalistami z biura projektowego poleciał do zakładów artyleryjskich, a dzień później zadzwonił do mnie:

- Będę opóźniony o kolejne 2-3 dni, wysyłam haubicę 152 mm. I nie traćcie czasu, zacznijcie pracować nad wyposażeniem go w pancerz, aby stała nadbudowa wieży działa samobieżnego nie przekraczała rozmiaru KV-1S!

Następnego dnia haubica dotarła do fabryki. Zaciągnęli mnie do warsztatu montażu mechanicznego i wezwali projektantów, strzelców wieżowych i doświadczonych konstruktorów modeli. Na podstawie rysunków szkicowych od razu przystąpiono do budowy imitacji kadłuba ze sklejki wokół haubicy stojącej na stojaku, biorąc pod uwagę grubość ścian. Najtrudniej było zapewnić w wieży przestrzeń niezbędną dla dużego (1 m) odrzutu działa. Później, korzystając z doświadczeń w opracowywaniu hamulca wylotowego dla armaty 122 mm, postanowiono zmniejszyć cofanie, stosując podobne urządzenie w nowym armacie samobieżnej. Jednocześnie jednak konieczne było przesunięcie lufy działa do przodu, wysunięcie jej ciężkiej podpory, wahadłowego pancerza (maski), przy jednoczesnym zapewnieniu dobrego wyważenia całego ruchomego układu.

... Po powrocie Kotina główne pytanie - czy haubica pasuje do wymiarów KV-1S, czy nie - zostało rozstrzygnięte pozytywnie. Wydawało się, że wewnątrz działa samobieżnego uda się nawet umieścić dwa tuziny 49-kilogramowych pocisków odłamkowo-burzących. Do końca stycznia 1943 roku prototyp SAU-152 był gotowy do prób morskich i artyleryjskich.

Pogodny, mroźny dzień. Działo samobieżne opuściło bramę fabryki i zatrzymało się w piaskownicy. Strzał ślepy z odległości 80 m. Niespodziewanie głośno. Samochód szarpnął, lekko przykucnął i cofnął się o prawie metr. Główny inżynier zakładu, E. M. Maidelman, zareagował niezwykle na to, co się dzieje - wpadł w śnieg.

„Oto pierwsza ofiara!” – zażartował jeden z nas.

Działo samobieżne zostało dokładnie sprawdzone. Wszystko w jak najlepszym porządku, jedynie kilka wyważarek dotarło do przystanku. Ale teraz zaczęło się najważniejsze, ponieważ żaden z przedstawicieli Głównego Zarządu Artylerii nie wiedział, jaka będzie trajektoria ciężkiego pocisku odłamkowo-burzącego lub pocisku przeciwpancernego wystrzelonego bezpośrednim ogniem. Faktem jest, że wszystkie sprawdzone tabele strzelania dla haubicy 152 mm zostały opracowane wyłącznie dla ognia zamontowanego. Nasze wątpliwości można było rozwiać dopiero na poligonie.

Tam właśnie poszliśmy nasi SAU-152.

Przybył. Mróz około 30°C. Zaczęliśmy strzelać ślepakami do tarcz ze sklejki o boku 2 m. Dystans 500 m - trafienie. 800 m - trafienie. 1000 m - trafienie! 1200 m - „Hurra!”. Oznacza to, że nasze działa samobieżne są w stanie stłumić bunkry i bunkry wroga oraz ostrzeliwać jego czołgi ze znacznej odległości. Należy również wziąć pod uwagę, że na poligonie testerzy używali dość prymitywnych przyrządów celowniczych, a artyleryjskie przygotowanie obliczeń pozostawiało wiele do życzenia.

Należy zauważyć, że projektanci, testerzy, pracownicy warsztatów zakładu pilotażowego pracowali wówczas na dwie zmiany z rzędu, a nawet przez całą dobę. Przy tej okazji rodzina żartowała ponuro: „Cóż, spędź noc w pracy, to dla nas tylko lepsze - w końcu, ale bardziej przestronne…” Rzeczywiście, w tym czasie w Czelabińsku skoncentrowano setki tysięcy ewakuowanych, którzy czasem musiały być zakwaterowane nawet w kuchniach, aw izbach mieszkalnych mieściły się dwie lub trzy rodziny.

...Równolegle z testami SAU-152 opracowaliśmy dokumentację roboczą i uzgodniliśmy ją z technologami. W lutym 1943 roku rozpoczęto produkcję seryjną skrzyń, podzespołów i części, a w marcu zmontowano pierwsze pojazdy, które od razu trafiły na front.

Doświadczenie bojowego użycia SAU-152 postawiło przed nami nowe problemy. W szczególności konieczne było zapewnienie w jakiś sposób ochrony przeciwlotniczej kolumnom dział samobieżnych w marszu. Po rozważeniu kilku opcji zaproponowaliśmy instalację karabinów maszynowych kal. 12,7 mm na dachach włazów dowódcy i w ciągu zaledwie dwóch tygodni opracowaliśmy niezbędne rysunki.

Następnie musiałem pracować nad ulepszeniem autonomicznego systemu wentylacji bojowego oddziału. Znaczącą rolę w powodzeniu tej pracy odegrała grupa aerodynamików Leningradzkiego Instytutu Politechnicznego, kierowana przez profesora nadzwyczajnego A.F. Lesokhina, który po ewakuacji został włączony do działu eksperymentalnego naszego zakładu pilotażowego. Z ich pomocą udało się prawie 3-krotnie zwiększyć wydajność systemu wentylacji, który oczyszcza przedział bojowy z gazów proszkowych. Tak więc dzień po dniu, stale biorąc pod uwagę życzenia żołnierzy pierwszej linii, domowi robotnicy frontowi ulepszali działa samobieżne, które rozbijały nazistowskie „tygrysy”, „pantery” i inne opancerzone bestie na linii frontu ...

... W połowie lipca 1943 r., pośród zaciętych walk na Wybrzeżu Kurskim, Dowództwo nakazało dostarczyć do Moskwy próbki nowego sprzętu do 1 sierpnia, aby pokazać Naczelnemu Wodze. Wtedy Komitet Obrony Państwa musiał podjąć decyzję o masowej produkcji czołgu ciężkiego IS i stworzyć na jego bazie samobieżny ISU-152. Trzeba powiedzieć, że kilkaset dział samobieżnych-152 (opartych na KV-1S) i dział samobieżnych Uralmash-100 (działa 100 mm na podwoziu T-34) sprawdziło się już z powodzeniem w Biełgorodzie- Kierunek Kursk. W tamtych czasach wynik bitwy na Wybrzeżu Kursskim był już oczywisty, ale zwycięstwo było wciąż daleko, a troska Naczelnego Dowództwa o dalsze wzmocnienie siły ofensywnej naszej armii była całkiem zrozumiała.

Pamiętam, że późno w nocy Kotin wezwał mnie do zakładu i poinformował, że została podjęta decyzja w sprawie składu pociągu jadącego do Moskwy. Do mnie należało poprowadzenie tego. Na sześciu peronach kolejowych należało umieścić dwa czołgi IS (z działami kal. 122 mm i 152 mm). ISU z haubicą 152 mm, działo samobieżne z armatą 122 mm, również stworzone na bazie IS, oraz dwa działa samobieżne-100, opracowane przez Uralmash na bazie T-34. Musiałem natychmiast przystąpić do formowania załóg i przygotowywania sprzętu.

W skład pociągu włączyliśmy wagon towarowy z olejem napędowym, smarem, częściami zamiennymi (w tym dieslem V-2), narzędziami i sprzętem oraz samochód osobowy dla naszej 28-osobowej załogi. Załoga każdego pojazdu składała się z doświadczonych kierowców testowych, mechaników silników, inżynierów zajmujących się skrzyniami biegów oraz czołowego inżyniera testowego, który pełnił funkcję dowódcy.

Nasz oddział czołgów specjalnego przeznaczenia przybył bezzwłocznie zieloną ulicą do Moskwy 31 lipca i został wyładowany w Czerkizowie. Minęło kilka dni. Załoga mieszkała w warunkach barakowych w kabinach ewakuowanego zakładu. Od czasu do czasu odwiedzali nas przedstawiciele Dyrekcji Sił Pancernych, Akademii Sił Pancernych i Zmechanizowanych oraz szefowie Ludowych Komisariatów Przemysłu Pancernego i Uzbrojenia. Pamiętam nocną wizytę Ludowego Komisarza Uzbrojenia D.F. Ustinowa. Ubrany w kombinezon wchodził do pojazdów, z ciekawością oglądał przedziały bojowe i szczegółowo przesłuchiwał załogi. Komisarz Ludowy miał wtedy 35 lat i zadziwił nas swoją energią i doskonałą znajomością sprzętu wojskowego.

W sierpniu Moskwę rozświetliły salwy pierwszego salutowania. Ileż radości mieli Moskale i my, Ural, słysząc i widząc te jasne sygnały nadchodzącego Zwycięstwa! 7 sierpnia Kotin powiedział mi, że decyzją GKO czołgi IS i oparte na nich działa samobieżne są wprowadzane do służby, więc trzeba pilnie poprawić rysunki i coś w projekcie. Następnie konieczne było wyprodukowanie dwóch ulepszonych czołgów w ciągu 2-3 tygodni, którym przypisano indeks IS-2. Dziś Kotin pilnie leci do Czelabińska, a mnie powierzono demonstrację sprzętu na Kremlu. „Więc trzymaj się, Mikołaju!” Zakończył rozmowę swoim charakterystycznym figlarnym uśmiechem.

Następnego dnia wezwano mnie do komisariatu ludowego i kazano telefonicznie zgłosić oddziałowi „gotowość numer jeden”. Ostrzeżono mnie, że gdy kolumna przejdzie na Kreml, spotka ją Małyszew, od którego otrzymamy instrukcje. Po 15 minutach byłem już wśród podekscytowanych towarzyszy, którym udało się wyprowadzić maszyny z warsztatu i zbudować je na dziedzińcu fabryki. Opuściliśmy półpustynne Czerkizowo, postanawiając ruszyć ulicą Rusakowską, następnie skręcić w Krasnosielską i Marosejką ruszyć na Kreml. Niedaleko Razgulai Małyszew spotkał nas w fordzie i kazał nam jechać do Bramy Ilińskiej.

Całą trasę stałem na czele IS, trzymając się poręczy wieży i dając znak kolumnie flagą. Ale... w Novo-Basmannaya zatrzymał nas długi pociąg konny, który zajmował środek ulicy. A potem musieliśmy kilka razy się zatrzymywać, a czasu kończył nam się czas! Obawiałem się, że z przyzwyczajenia (IS po raz pierwszy wyposażono w przekładnię planetarną) jeden z kierowców, używając nie jednego, a dwóch hamulców, nagle spali mechanizm włączania przekładni planetarnej i wyłączony. To się sprawdziło...

A teraz czołgi i działa samobieżne zawróciły przed budynkiem Rady Najwyższej. Głowna maszyna IS stała naprzeciwko wejścia do niej. Funkcjonariusze ochrony ustawili się przed samochodami i za nimi. Zaczęliśmy wycierać pnie i wieże z kurzu, ale wtedy rozległa się komenda „Uwaga!”.

I. W. Stalin, członkowie Komitetu Obrony Państwa, a następnie komisarz ludowy przemysłu czołgowego W. A. ​​Malyshev i dowódca wojsk pancernych i zmechanizowanych Ya N. Fedorenko, inni przedstawiciele Naczelnego Dowództwa, wyszli z drzwi. Widząc nas, K. E. Woroszyłow podniósł rękę i powiedział cicho: „Pozdrowienia dla Kirowitów!”

Zbliżając się do szefa IS, Stalin zapytał Malysheva o silniki czołgów, o przebieg, jaki pojazdy pokonują bez naprawy, o żywotność gąsienic (ich zbiorniki wykonywano wówczas z mniej odpornej na zużycie stali krzemowej). Następnie, wskazując na długolufowe działo kal. 122 mm, Stalin zauważył, że ta imponująca i potężna broń nadawała się do czołgu ciężkiego, w przeciwieństwie do haubicy, która nadawała się do ciężkiego działa samobieżnego. Jak już mówiłem, obok czołowego pojazdu zademonstrowano IS z armatą 152 mm, a trzeci w rzędzie ISU-152.

Następnie skierował się w stronę ISU-152 i niespodziewanie dla wszystkich z łatwością wspiął się na jego kadłub, ostrym ruchem ręki odrzucając próbę pomocy jednego z generałów. Zaglądając do włazu dowódcy, zapytał:

- A co z wentylacją przedziału bojowego?

Kierowca testowy Kostya Trifonow nie był zagubiony:

- Towarzyszu Stalin, dla tych dział samobieżnych opracowano ulepszoną wentylację, ma ona trzykrotnie większy przepływ powietrza, a niebezpieczeństwo zadymienia i zagazowania wieży gazami z wystrzałów jest całkowicie wykluczone!

Po 25-minutowej inspekcji nowego sprzętu Stalin powiedział z powagą:

„To na tych czołgach zakończymy wojnę!”

Ciężka samobieżna instalacja artyleryjska ISU-152

Wstecz – Dalej >>

 

Dodaj komentarz