Renault R35
Sprzęt wojskowy

Renault R35

Pomimo niedociągnięć R35 w kampanii polskiej 1939 r., mogły one przyczynić się do lokalnej przewagi, zwiększając szanse powodzenia w walce z niemieckim agresorem.

Realizacja planu rozbudowy opancerzenia na bazie krajowego przemysłu powinna była ograniczyć się jedynie do czołgów o cienkim pancerzu i mogła być prowadzona w bardzo wolnym tempie (...) moglibyśmy otrzymać podstawowe pojazdy opancerzone, czołgi o grubym pancerzu , tylko za granicą warunkiem było uzyskanie kredytu, bo Nie mieliśmy środków na zakupy za gotówkę. Jednak pomimo tego, że nasi sojusznicy wyprodukowali dużą liczbę dobrych i tańszych czołgów od naszych i mimo że na ich zakup otrzymywaliśmy pożyczki, trudności w zdobyciu tego sprzętu były tak duże, że przed rozpoczęciem wojny otrzymaliśmy jedynie to dla jednego batalionu.

Tak Szef Sztabu Generalnego (GS), generał broni Wacław Stachewicz, podsumował starania Polski o zakup czołgów lekkich od Francji pod koniec XX wieku. Cytat ten, choć dość trafnie opisuje ówczesne realia, jest jednak uproszczeniem i nie w pełni oddaje atmosferę i trudności decyzyjne, jakie towarzyszyły polskim oficerom sztabowym w drugiej połowie XIX wieku.

Generał Stachewicz 21 października 1936 roku w swoich instrukcjach określających zadania bojowe czołgów lekkich jako najważniejsze wskazał współdziałanie w ofensywie z piechotą. Wymóg ten, doskonale spełniony przez R35, w praktyce skupiał się na szybkim przesunięciu środka ciężkości własnego ataku na poziomie taktycznym i nadaniu silniejszego uderzenia tam, gdzie np. okazał się słaby. (...) Czołgi są potrzebne przy przełamywaniu ataku frontalnego, ale flanka taktyczna powinna być traktowana jako część ataku frontalnego.

Szef służby granicznej wspomniał o udziale czołgów lekkich w obronie przed jednostkami pancernymi wroga lub później w eskorcie małych własnych jednostek zmotoryzowanych. Zmiana lub dodanie nowych zadań do polskiego czołgu lekkiego wymusiło wprowadzenie jednowieżowych czołgów 7TP z armatą 37 mm wz. 37. Pojazdy te, choć nie z myślą o tym projektowane, stały się w Polsce czołgami uniwersalnymi. Krajowe „siedmiogąsienicowe” miały być skuteczne zarówno w obronie, jak i w ofensywie, uczestniczyć w manewrach operacyjnych i wreszcie w mobilnym walce z czołgami wroga. Niemniej jednak zapewnienie wsparcia czołgowego zaprzyjaźnionym oddziałom podczas ataku na ufortyfikowany obszar wroga pozostało kluczowym zadaniem polskiego czołgu lekkiego. Do tego typu zadań najlepiej nadawał się francuski czołg R35.

Dostarczone do Polski czołgi R35 zostały pomalowane w standardowej dla armii francuskiej kolorystyce. Przed agresją Niemiec na Polskę polskie pojazdy nie były pokryte celowym trójkolorowym kamuflażem.

Początek 1939 r. był dla Polski okresem bardzo pracowitym pod względem zakupów czołgów, a nawet pozwolił na rozwinięcie się umiarkowanego optymizmu. W pierwszej połowie marca polska komisja widziała w Pradze dwa modele czołgów średnich zaproponowane przez firmy Českomoravská Kolben-Danek i Škoda. Oba pojazdy zrobiły na naszych przedstawicielach tak dobre wrażenie, że chwilowo odrodziła się koncepcja wyposażenia czołgu średniego w pancerz domowy. W ostatnim dniu marca dowódca wojsk pancernych złożył szefowi SG sprawozdanie z wizytacji czeskich fabryk wraz z pozytywną oceną pojazdów V8Hz i S-II-c („Możliwość zakupu czołgi za granicą”, nr 1776). Temat zapowiadał się obiecująco, bo podobnie jak bryg. Stanislav Kozitsky - Czeskie władze zamierzały wyrazić zgodę na licencyjną produkcję samochodów nad Wisłą. Informacje z pomyślnych negocjacji handlowych, zapowiedź krajowych testów pojazdów oraz z góry ustalone terminy dostaw pierwszych czołgów średnich z pewnością działały na wyobraźnię. Problem w tym, że następnego dnia po zakończeniu negocjacji Wehrmacht wkroczył do Pragi. Generał Kozicki powiedział, że wobec zmienionej sytuacji ewentualną kontynuację negocjacji powinien przeprowadzić polski attache wojskowy w Berlinie. Złożenie takich oświadczeń przed komendantem Straży Granicznej było wyrazem wielkiej odwagi lub niezrozumienia obecnej sytuacji. Bardziej prawdopodobne wydają się próby zakupu pojazdów V8Hz za pośrednictwem szwajcarskiej firmy A. Saurer lub szwedzkiego Landswerk. Obie te konstrukcje były dobrze znane polskim władzom wojskowym i co ważne posiadały odpowiednie licencje, stąd teoretyczna możliwość kontynuowania negocjacji i realizacji polskiego zamówienia.

W praktyce jedynymi dostępnymi czołgami były francuskie R35 lub D2, chociaż ten ostatni wzbudził najmniejszy entuzjazm wśród polskiego wojska. Otrzymane wiosną zapewnienia pracowników koncernu o możliwości dostaw czołgów Somua S35 w partiach po pięć sztuk miesięcznie czy czołgów FCM 36 nie znalazły najmniejszego odbicia podczas trudnych negocjacji z wojskiem znad Sekwany. Wersja francuska zostaje szybko wznowiona, już w połowie kwietnia, kiedy pojawia się coraz więcej sześciu batalionów czołgów kosztujących około 50-70 milionów złotych, liczących 300 pojazdów. Są to jednak wciąż oczekiwania, gdyż na pierwszy plan wysuwa się kwestia uzyskania nowego kredytu. Kwota pozostała z pożyczki Rambouillet pozwoliła na zakup tylko jednego batalionu czołgów. W maju czołgi zajmują wysokie miejsce na liście potrzeb wschodniego sojusznika Republiki. 26 maja Ambasada RP w Paryżu zwraca się do warszawskiej centrali z prośbą o wskazanie, który typ czołgu R35 czy H35 cieszy się największym zainteresowaniem Wojska Polskiego i czy należy prowadzić negocjacje z Francuzami w sprawie obu wersji lekkiego czołgu gąsienicowego pojazd. Dokładnie w połowie czerwca pułkownik Fida telegrafował do Warszawy: Generał Gamelin ustnie potwierdził gotowość przekazania batalionu czołgów R35 wraz z kilkoma H35. Raport wyślę kurierem.

Tego samego dnia szef Administracji Wojsk Lądowych i 60. wiceminister spraw wojskowych gen. bryg. Mieczysław Maciejowski rekomenduje zakup jednego batalionu czołgów, ewentualnie tego samego typu (2 pojazdy) z natychmiastową dostawą, pełnym wyposażeniem i taborem. Jedynym zastrzeżeniem jest możliwość kojarzenia francuskich stacji radiowych z polskimi stacjami nadawczymi i odbiorczymi N1C i N1938S. Znane od 3 roku oczekiwanie na jak najszybszą dostawę pojazdów obu typów do kraju po wznowieniu plutonu (XNUMX jednostek) do rozpoczęcia prób polowych.

W tym samym czasie pułkownik Fida został poinformowany o wyjeździe do Paryża kolejnej polskiej komisji, tym razem na czele której stał pułkownik Eugeniusz Wyrwiński. Miesiąc później, 15 lipca 1939 r., bryg. Tadeusz Kossakowski otrzymuje rozkaz objęcia kierownictwa polskimi specjalistami wojskowymi pracującymi już nad Sekwaną, których celem jest pozyskiwanie sprzętu dla wojska.

W nowej wersji instrukcji, przygotowanej w czerwcu przez Sztab Generalny, czytamy: W związku z udzieloną nam pożyczką materialną w wysokości 430 mln euro. w postaci wycofania sprzętu wojskowego przez armię francuską - proszę o natychmiastowy wyjazd z Komisją do Paryża (...) Zadaniem Pana Generała będzie szczegółowe poznanie możliwości dostaw i terminów i zbilansować ceny w stosunku do kolejnego rzędu ważności sprzętu (...) Sztab Generalny do odbioru 300 czołgów zaproponował Francuzom (m.in. Renault, Hotchkiss i jeden batalion Somois) w formie w pełni zorganizowanych bitew (z ogonami ). Prawie połowa kwoty nowej pożyczki, czyli 210 mln franków francuskich, miała być przeznaczona na zakup czołgów i ciągników artyleryjskich. Równocześnie ze wspomnianymi kamieniami milowymi pierwsza partia czołgów lekkich Renault R35 jest już w drodze do Polski.

Na polskiej ziemi

Słowa gen. brygady. Wacław Stachewicz, choć pod wieloma względami miał rację, nie odzwierciedlał wahań i różnic zdań na temat czołgów R35 i ich uzbrojenia, jakie istniały wśród polskich wyższych dowódców wojskowych w drugiej połowie 71.926 r. Decyzję o zakupie przedmiotowych maszyn we Francji odroczono, choć częściowo uzasadniano ją uzasadnioną chęcią uzyskania jak największej ilości wyposażenia na kredyt. Ostatecznie, po serii wyjazdów i negocjacji ze stroną francuską, podpisano porozumienie. Na jej podstawie wybrano czołgi do sprzedaży. Na szczęście Wojsko Polskie otrzymało nowe pojazdy, pochodzące z bieżącej produkcji zakładów Boulogne-Billancourt (zamówienie 503 D/P) lub przydzielone z zasobów 503 Pułku Pancernego (503 régiment de chars de Combat, 3 RCC). Większość tych pojazdów została odebrana w okresie od 15 marca do czerwca 1939 roku.

Wszystkie pojazdy zmierzające w stronę Wisły miały wieżyczki APX-R z episkopatami, choć Francuzi dysponowali już wariantem z diaskopami PPL RX 160 o szerszym polu widzenia niż wcześniejsze wersje przyrządów optycznych. W okresie od 11 do 12 lipca 1937 batalion czołgów lekkich R35 zakupiony przez Polskę wraz z eksperymentalnym „ogonem” w postaci H35 załadowano na wyczarterowany od armatora Żegluga Polskaja polski statek towarowy Levant. Następnego dnia transport wysłano do portu w Gdyni. Pilna akcja rozładunkowa musiała nosić wszelkie znamiona improwizacji, o czym świadczy dokument „Uwagi krytyczne dotyczące rozładunku transporterów opancerzonych. oraz samochód i amunicję w Gdyni ze statku "Levant" 15-17.VII.1939" z dnia 27 lipca.

Listę otwiera zarzut, że rozkaz wyjazdu delegowanego personelu z Warszawy w celu odbioru transportu w porcie został wydany z opóźnieniem, który przygotowano rankiem 14 sierpnia, a rozładunek miał się rozpocząć we wczesnych godzinach porannych. Następny dzień. Popełniony na początku błąd lub niedopatrzenie spowodowało pośpiech w przygotowaniu dokumentacji przewozowej – np. nie było czasu na ustalenie od PKP preferencyjnej taryfy przewozowej dla przewozów kwatermistrzowskich. Konieczne było również przezwyciężenie trudności w uzyskaniu zwolnienia z płacenia ceł oraz w wyborze wagonów kolejowych (platform) z powodu niewystarczających danych o składzie ładunku przybywającego z Dunkierki. Niewłaściwie oznakowany teren rozładunkowy, który ze względu na brak odpowiedniej infrastruktury wymusił użycie ręcznych dźwigów okrętowych Lewantu, zamiast dźwigów portowych oddalonych o ok. skomplikował cały proces. Ponadto konieczne stało się przepychanie taboru, zwłaszcza wagonów z amunicją (ze względów bezpieczeństwa) w wyniku nieprawidłowo zmontowanego pociągu. Nie przewidziano pojazdów dla szeregowych stacjonujących w koszarach marynarki wojennej w Oksowym, ani nawet jednego samochodu dla komisji rozruchowej, wymaganej do współpracy z oddalonymi jednostkami celnymi. Aby rozwiązać problem, wykorzystano autobusy miejskie i taksówki, co znacznie zwiększyło koszty rozładunku. Wśród pisemnych uwag wykazano również, że ochrona nie działała prawidłowo, wpuszczając zbyt wiele osób postronnych na teren rozładunku lub niepotrzebnie identyfikując personel zaangażowany w proces.

Wreszcie z portu samochody dojeżdżają koleją do Warszawy 19 lipca i tu sytuacja jest bardziej skomplikowana. Nie wiadomo na pewno, czy pociąg przejeżdżający przez stolicę trafił do Głównego Magazynu Pancernego, a jeśli tak, to czy tam rozładowywano czołgi? Autor skłania się ku tezie, że tak się nie stało, gdyż załadunek/rozładunek nowych wagonów zająłby zbyt dużo czasu, a znana jest data przyjazdu pociągu do Łucka - noc z 21 na 22 lipca. Można przypuszczać, że niezbędne zapisy w repozytorium przy ul. Stalowa 51 została na krótko zlikwidowana, tylko oznaczone wagony zostały wyłączone z pociągu, a następnie wysłane koleją do Łucka, położonego około 400 km na południowy wschód. Tylko tam mogła odbyć się właściwa procedura administracyjna, polegająca na umieszczeniu poszczególnych czołgów w ewidencji wojskowej, nadaniu im polskich numerów rejestracyjnych, przedstawieniu dokumentów itp. Nawet w docelowym garnizonie R35 funkcjonowały pod pierwowzorem, tj. liczby francuskie. , latem. Należy również pamiętać, że wraz z czołgami przybyła część floty pojazdów batalionu, w tym terenowe lekkie pojazdy kołowe Laffly 15VR.

Dodaj komentarz