Rozszerzony test Suzuki V-Strom 250, część 1: W rękach początkującego kierowcy
Jazda próbna MOTO

Rozszerzony test Suzuki V-Strom 250, część 1: W rękach początkującego kierowcy

Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że zostanę motocyklistą i dostanę silnik testowy pod swoje skrzydła i napisał na ten temat coś innego, na pewno zapytałbym go, czy oszalał. Przez cztery lata siedziałem na tym małym trójkątnym siedzeniu z tyłu i obserwowałem przechylenie silnika i prędkość ruchu zza ciała kierowcy.

Po raz pierwszy zetknąłem się ze sportem motorowym w szkole nauki jazdy, zdałem test Hondy Hornet 600, a następnie od razu ruszyłem do Internetu w poszukiwaniu motocykla. Tydzień później w garażu zaparkowałem mój pierwszy silnik: Hondę Hornet 600 z 2005 roku.

Na deszczu, ubrany w dżinsy, z kaskiem w jednej ręce i kluczykami do nowego Suzuki V-Strom w drugiej. Ostatnia rada dotycząca przekazywania kluczy – i gotowe. Pierwsze wrażenie, postawa jest prosta, stopy są prawie całkowicie na ziemi, robię pierwszy zakręt i jestem zdumiony. Ponieważ do tej pory spotkałem tylko sportową Hondę, na pierwszych zakrętach byłem bardzo dziwny, kiedy skręciłem kierownicą, a przednia część silnika przedniej szyby została na swoim miejscu.

Rozszerzony test Suzuki V-Strom 250, część 1: W rękach początkującego kierowcy

Poznaliśmy się lepiej w drodze do Litii i z powrotem przez dolinę Besnicy. Byłem zadowolony z pionowej postawy, w czasie jazdy czułem się lekki, jechałem pewnie w zakrętach. Przejście z jednego biegu na drugi przebiega jak w zegarku, prowadzenie jest wyjątkowe, a duże lusterka wsteczne dały mi wyobrażenie o tym, co dzieje się z tyłu. Ponieważ była to moja pierwsza jazda na motocyklu z ABS, byłem niesamowicie podekscytowany. Jedynym rozczarowaniem było siedzenie, bo po dwóch godzinach zaczęły mnie boleć plecy. Jednocześnie nie wykluczam, że jako początkujący mogłem siedzieć nieprawidłowo.

Prawdziwa poezja w całym mieście, w sam raz na dużą i silną bestię.

Katia Katona

fot.: Ana Kregar

Rozszerzony test Suzuki V-Strom 250, część 1: W rękach początkującego kierowcy

Dodaj komentarz