Przejezdność samochodu zależy od kierowcy!?
Tematy ogólne

Przejezdność samochodu zależy od kierowcy!?

Opowiem wam krótką historię, z której wielu właścicieli samochodów dojdzie do wniosku, że tak naprawdę zdolność samochodu do jazdy terenowej zależy przede wszystkim od kierowcy tego samochodu. Przekonałem się o tym wielokrotnie i za każdym razem potwierdzało się to w praktyce.

To było kilka lat temu, podczas ostrej zimy musiałem codziennie jeździć do mojej dziewczyny na sąsiednie gospodarstwo. Droga, jeśli w ogóle można ją tak nazwać, wiodła przez pole, nie było asfaltu ani żadnego innego pokrycia, tylko popękana rosyjska droga gruntowa. On też był całkowicie pokryty śniegiem i oczywiście nikt go nigdy nie sprzątał, bo w gospodarstwie było tylko kilka podwórek. Musiałem więc każdego wieczoru przemierzać mój 2112-zaworowy VAZ 1,5 16.

Początkowo jechałem sam swoim dwukołowcem, droga do gospodarstwa była lekko wzniesiona i łatwiej było tam dojechać niż wyjechać. Kiedy zjeżdżałem na farmę zaśnieżoną drogą, śnieg z mojego przełomu rozsypał się kilka metrów od samochodu w różnych kierunkach. Zwykle jechał z dużą prędkością, zwłaszcza że pozwalał na to VAZ 2112 z 16-zaworowym silnikiem, który na trzecim biegu zjeżdżał w dół, aby jakoś móc wrócić w dół. I nie było ani jednego przypadku, żebym na dwunastym nie odjechał, nie zawsze za pierwszym razem, czasem musiałem zawrócić, ale zawsze za drugim, trzecim razem wyskakiwałem.

A kilka tygodni później mój przyjaciel zaczął jechać ze mną na tę samą farmę, aby odwiedzić swoją dziewczynę samochodem VAZ 2114. Dla mnie nie widziałem różnicy między naszymi samochodami i w zasadzie jej nie było. Ale z jakiegoś powodu chłopakowi udało się nawet utknąć na ścieżce, którą szedłem. A potem musiałem go cofnąć i popchnąć, żeby szedł za mną dalej. Działo się to każdego wieczoru i szczególnie dobrze pamiętam jedno wydarzenie. Była bardzo silna śnieżyca i znowu jak zawsze pojechaliśmy na farmę. Pojechałem przed siebie, żeby rozbić zaśnieżone pole przede mną, tak, tak, dokładnie pole, bo drogi nie było już widać. Jakoś zeszliśmy, chociaż mój przyjaciel w VAZ 2114 zdołał utknąć w jednym bardzo prostym miejscu, wypchnęliśmy go, objechałem go przez pole i pojechałem do przodu. Ale powrót był przyjemniejszy. Naturalnie pojechałem pierwszy, od razu przyspieszyłem i włączyłem drugi bieg, bo wjeżdżanie na pierwszym biegu w głębokim śniegu było niebezpieczne, a przy małych prędkościach z łatwością mogłem usiąść na dnie. Prowadzę, ledwo trzymam kierownicę w rękach, samochód dryfuje na boki, a mimo to patrzę w lustro. Kiedy zacząłem wjeżdżać na mniej lub bardziej przejezdny odcinek drogi, zobaczyłem, że kolega jak zwykle utknął z tyłu. Zatrzymałem się, zgasiłem samochód i poszedłem mu z pomocą. Słyszę, jak silnik po prostu pęka, a spod maski wydobywa się para. Podchodzę do samochodu, otwieram drzwi i widzę, że temperatura silnika wynosi już maksymalnie 130 stopni. Byłem po prostu zszokowany. Powiedziałem koledze, że jest skończonym głupcem, że nagrzał auto do takiej temperatury, a mimo to zgasił silnik. Wtedy po prostu oszalałem, bo przy tej temperaturze nie da się zgasić silnika, może się zaciąć, trzeba poczekać, aż silnik zacznie pracować na biegu jałowym i ostygnie do normalnej temperatury od wentylatora.

Krótko mówiąc, wykopałem go zza kierownicy, usiadłem i odpaliłem samochód, poczekałem, aż silnik osiągnie temperaturę roboczą, i zdecydowałem się wyjechać sam bez pomocy z zewnątrz. Najpierw powoli, kołysząc się w przód i w tył, zaczął kołysać samochodem, a gdy tylko poczuł, że samochód powoli wychodzi ze śniegu, dodał prędkości i VAZ 2114 zdawał się uwolnić łańcucha i pędzić, jakby śniegu nie było. I szczerze mówiąc, nie zauważyłem różnicy między moim VAZ 2112 a VAZ 2114 mojego przyjaciela. I raz, nawet z górki, kiedy w końcu puściłem mojego przyjaciela na czternastkę, musiałem go ominąć przez pole, bo utknął. Wtedy w końcu zdał sobie sprawę, że nie umie prowadzić, nawet jeśli utknął w miejscu, w którym mogłem go ominąć, przez pole zjazdowe na pokrytej śniegiem drodze.

Nazbierało się chyba ze 100 takich historii przez całą zimę, gdy leżał śnieg, historia toczyła się każdego dnia i każdego dnia musiałem albo pchać jego samochód, albo przesiadać się za kierownicą do wyjazdu. I każdego dnia byłem przekonany, że przejezdność samochodu zależy przede wszystkim od kierowcy, ponieważ bez problemu prowadziłem nawet samochód znajomego, w którym przegrzał silnik VAZ 2114 do temperatury VAZ 2114. A oto kolejny interesujący punkt, w aucie kolegi były opony zimowe Continental, a dwunaste założyłem na zwykłe opony Amtel - i to najtańsze.

Dodaj komentarz