Plan Tyrvitty nie powiódł się
Sprzęt wojskowy

Plan Tyrvitty nie powiódł się

Niemieckie włoki w akcji autorstwa Felixa Schwarmstadta. Kolekcja fotografii Andrzeja Daniewicza

Koniec wojny na Morzu Północnym jest mało znany w naszej historiografii. Poza atakiem na Zeebrug inne operacje z tego okresu są opisane bardzo skromnie.

Pod koniec lata 1918 r. na Morzu Północnym trwał impas po bitwie jutlandzkiej. Z jednej strony Królewska Marynarka Wojenna utrzymywała kontrolę nad morzem, z drugiej rdzeń sił Hochseeflotte stał w portach Zatoki Helgolandzkiej. Od początku 1917 roku Brytyjczycy, chcąc uchronić się przed nieoczekiwanym atakiem wojsk niemieckich, zbudowali ogromne zagrody minowe, będące w istocie uzupełnieniem pola minowego wzniesionego na początku wojny w zatoce Helgoland.

Z drugiej strony Niemcy nieustannie trałowali miny, aby zapewnić swoim siłom wyjście. Oczywiście Królewska Marynarka Wojenna nie patrzyła bezczynnie na poczynania Niemców i próbowała pokrzyżować plany nieprzyjacielskiej obrony przeciwminowej. Tak przebiegały działania na Morzu Północnym od 1917 roku. Apogeum tych działań przypada na połowę listopada, kiedy to 17 tm. Doszło do drugiej bitwy o Helladę (pierwsza miała miejsce 28 sierpnia 1914 r.), podczas której próbowano zniszczyć niemieckie siły trałowe. Cała operacja nie była zbyt udana dla Królewskiej Marynarki Wojennej, która choć miała przewagę, nie zakończyła się sukcesem (nie licząc trafienia pociskiem 381 mm z lekkiego krążownika Koenigsberg). Na szczęście nie poniesiono większych strat, mimo że nawet pancerniki Kaiser i Kaiserin wzięły udział w bitwie po stronie Niemców.

Dlatego postanowiono zmienić taktykę i zniszczyć niemieckie trałowce, zanim dotrą one do angielskich zagrod minowych. W międzyczasie Niemcy przygotowywali do eksploatacji nowe jednostki trałowe, tj. trawlery to małe, tanie i szybko budowane typu F. To właśnie te statki i ich eskorty stały się kolejnym celem Royal Navy.

Do pięciu razy za sztukę

W kwaterze głównej Królewskiej Marynarki Wojennej relatywnie powoli powstawał plan ataku na ujście rzeki Ems. Było kilka problemów. Najważniejszy był kurs, jakim miały podążać okręty drużyny atakującej. Zdecydowano się podążać trasą wzdłuż wybrzeża holenderskiego na holenderskich wodach terytorialnych, poza zasięgiem niemieckich pól minowych. To przyniosło ze sobą pewne problemy dyplomatyczne, ale wojna dobiegała końca.

a alianci mogli sobie pozwolić na bardziej bezwzględne działania na wodach neutralnej Holandii. Drugim problemem był skład sił do ataku. Okazało się, że w Królewskiej Marynarce Wojennej były tylko stosunkowo duże niszczyciele, które nie mogły zbliżyć się do wybrzeża z powodu dużego zanurzenia i mielizn. Mniejsze łodzie torpedowe były w większości stare i oszczędne, więc również nie wchodziły w rachubę. Zdecydowano się na użycie nowego typu statków - szybkich łodzi motorowych.

Dodaj komentarz