Sprzęt wojskowy

Pierwsza powojenna premiera w Polsce

Najprawdopodobniej to wydarzenie związane jest ze słynnym gdańskim Soldkiem, ale tutaj się mylą. Rudowąglowiec Sołdek to pierwszy statek w całości zbudowany w Polsce. Jedynie jego dokumentacja mistrzowska została przygotowana przez francuską stocznię Augustin Normand w Le Havre. Jednak pierwszym statkiem zwodowanym w naszym kraju była Oliwa, co miało miejsce prawie 7 miesięcy przed wodowaniem Sołdka. Jej twórcami byli głównie stoczniowcy z Gdyni. Pomagało im tylko kilku kolegów ze Szczecina, był to też pierwszy masowiec zbudowany w Polsce i pracujący w ruchu regularnym. Wcześniej niż inne statki po wojnie wykonała też swoją pierwszą usługę transportową, która polegała na przewozie ze Szczecina do Gdańska dźwigu, wodowania płoz, łańcuchów kotwicznych i maszyn, jednocześnie obsługiwanych jako balast. Historia tej jednostki nie miała takich wpływów i przychylności władz jak dzieje Soldka. Jednym z powodów było to, że Niemcy rozpoczęli jego budowę, a w oficjalnym raporcie nie wyglądałoby to najlepiej.

Budowę drobnicy typu Hansa A Niemcy rozpoczęli od położenia stępki 1 lipca 1943 roku w stoczni Stettiner Oderwerke. Był to kontrakt państwowy armatora Argo Redereya z Bremy (nr budynku 852). Statek nazywał się Olivia. Takie jednostki były masowo budowane w Niemczech oraz w okupowanej Belgii, Holandii, a nawet w Danii. Jednak w kwietniu 1945 roku armia sowiecka zdobyła statek, który wciąż znajdował się na pochylni. Wcześniej Niemcy zamierzali zatopić go w Odrze i zablokować rzekę, ale im się to nie udało. Podczas wojny i nalotu alianckie bomby trafiły w ładownię Olivii i przebijając się przez dno statku, spowodowały poważne uszkodzenia kadłuba. Uszkodziły też rampę.

W ramach powojennej odbudowy i podziału byłej floty niemieckiej statek towarowy został przekazany Polsce. We wrześniu 1947 roku zapadła w naszym kraju decyzja o przywróceniu przemysłu stoczniowego, aw październiku postanowiono wykończyć Olivię. Został zamówiony przez firmę GAL (Gdynia - America Shipping Lines), a następnie zmieniono jego nazwę na Oliwa.

Było to trudne zadanie dla szczecińskiej „Odry”, głównie ze względu na brak odpowiednich specjalistów, sprzętu i narzędzi. Dlatego Związek Stoczni Polskich powierzył prace Stoczni Gdynia, która miała większe doświadczenie i możliwości. Ponieważ kadłuba nie można było przetransportować, postanowiono wysłać delegację z tego zakładu do Szczecina. Dyrektor Techniczny Stoczni, inż. Mechislav Filipovich wybrał 24 swoich najlepszych specjalistów i latem 1947 roku pojechali tam z narzędziami i całym sprzętem. Znaleźli tam okropne warunki, wszędzie ruiny

i popioły. Stocznia „Odra” została zniszczona w 90% w czasie wojny, stopniowo oddawana do użytku od czerwca 1947 roku.

Dlatego życie delegacji gdyńskiej było trudne, a praca niełatwa. Starsi stoczniowcy mieszkali w domu delegacji ZSP przy ulicy. Mateiki 6, a młodsi w opuszczonych przez Niemców kamienicach. Zdarzało się też, że gdy wracali z pracy do domu, nie znaleźli swoich rzeczy. Rozboje i kradzieże były na porządku dziennym i strasznie było wychodzić wieczorami. Zupę jadano zawsze na obiad ze wspólnej kotłowni, a śniadania i kolacje organizowano niezależnie. Zardzewiały kadłub, który Gdynia znalazła na pochylni, był w opłakanym stanie. Przed ewakuacją Niemcy wykonali specjalne wycięcia w poszyciu rufowym. Ponadto maruderzy, którzy najechali stocznię, pozbawili statek wszystkiego, zabierając nawet drewniane rusztowania na paliwo.

W samej stoczni Odra przydzielone zadanie rozpoczęło się od aranżacji pochylni, a przede wszystkim od doprowadzenia do niej wody i energii elektrycznej. Wszędzie, gdzie mogli, w innych fabrykach i zakamarkach miasta, szukali różnych materiałów przydatnych do pracy, takich jak arkusze, deski, liny, druty, śruby, nity, gwoździe itp.

Całość zadania opracowała i kierowała inż. Feliksa Kamenskiego, a asystował mu inż. Zygmunta Śliwińskiego i Andrzeja Robakiewicza, którzy właśnie ukończyli Politechnikę Gdańską. Wszystkie prace na pochylni nadzorował starszy mistrz budowy statków Peter Dombrovsky. Współpracowali z nim mistrz Jan Zornak i stolarze: Ludwik Jocek, Józef Fonke, Jacek Gwizdala i Warmbier. Sprzęt obsługiwali: brygadzista Stefan Sviontek oraz riggerzy - Ignacy Cichos i Leon Muma. Korpusem Pawła Goreckiego, Kazimierza Majchżaka i Klemensa Petty dowodził mistrz Bolesław Przybylski. Towarzyszyli im również: Bronisław Dobbek, kierownik floty stoczni żaglowej z Gdyni, Mieczysław Goczek, spawacz, Wawrzyniec Fandrewski, spawacz, Tomasz Michna, monter Konrad Hildebrandt, nurek Franciszek Pastuszko, Bronisław Starzyński i Wiktor Wróblewski. Musieli wymienić nieszczelne płytki skóry i uzupełnić brakujące części. Kilku najlepszych stoczniowców ze szczecińskiej „Odry”, na czele z inż. Władysław Tarnowski.

15 listopada 1947 r. Głos Szczeciński napisał: „Dobrze skoordynowana i bezinteresowna praca zespołu gdyńskiego ma bardzo ważną wartość edukacyjną. Dla pracowników Odry to nie tylko przykład dyscypliny, sumiennego podejścia do biznesu i odwagi – najbardziej sumienni stoczniowcy przypisani do „gości” do pomocy nie przegapią okazji, by dowiedzieć się więcej, zdobyć odpowiedzialną i wartościową pracę jako stoczniowiec i wkrótce stwórz zespół profesjonalistów

w „Audrze”.

Dodaj komentarz