Doświadczenie operacyjne VAZ 2105
Tematy ogólne

Doświadczenie operacyjne VAZ 2105

Opowiem o moim doświadczeniu w obsłudze VAZ 2105 lub „Five”, jak mówią ludzie. Dostałem działający piąty model Zhiguli na początku 2011 roku, oczywiście nie dali mi nowego, ale wydawał się świeży, z wyjątkiem lewego wyściełanego skrzydła. Naprawdę nie widać tego na poniższym zdjęciu:

A poza tym jest kilka problemów z podwoziem, układem kierowniczym i zepsutym reflektorem. Ale wszystko to zostało mi zrobione natychmiast na koszt firmy i miałem naprawiony VAZ 2105 w śnieżnobiałym kolorze z silnikiem wtryskowym modelu 21063 o pojemności 1,6 litra. Skrzynia biegów była oczywiście już 5-biegowa. Przebieg Piątki w momencie prezentacji wynosił 40 tysięcy kilometrów. Ale codziennie miałem dość długie wycieczki, 300-400 km. Jak wspomniałem, na moim pierwszym przeglądzie technicznym dokręcono kolumnę kierownicy, wymieniono przeguby kulowe, lewy zacisk i przednie klocki hamulcowe. Nikt nie zaczął naprawiać karoserii, podobno żałowali pieniędzy, nawet zepsuty reflektor nie został wymieniony na nowy, ale rozwiązałem ten problem tymczasowo zakładając plastikowe osłony na reflektory z mojej starej Piątki.

Po kilku miesiącach bezawaryjnej pracy mechanik podarował mi dwa zupełnie nowe reflektory, ale obu nie wymieniałem, bo drugi był w dobrym stanie. Przez rok pracy oczywiście musiałem wymienić kilka żarówek w reflektorach, a szyba jednego reflektora pękła od kamienia, ale to wszystko drobiazgi. Ale szkło, które było trochę popękane, stopniowo się pogarszało. Z małego pęknięcia, 10 centymetrów, prawdopodobnie w ciągu roku, pęknięcie rozprzestrzeniło się na całe szkło, może 50 centymetrów, a nawet więcej. Zdjęcie nie jest zbyt dobre, ale widać, że pęknięcie na szkle jest już prawie na całej jego długości.

Pierwszej zimy, kiedy mrozy spadły do ​​-30 stopni, musiałem jechać prawie bez pieca, potem sieć działała, ale wystarczyło, żeby nie zamarznąć i nie pokryć się mrozem. Po tym, jak mechanik zawiózł ją do serwisu samochodowego, spojrzeli na mnie i powiedzieli, że wszystko jest w porządku, podrobione, ale w końcu tak jak było. Więc przez całą zimę jeździłem prawie zimnym samochodem. Już na wiosnę zakręcił się kran na piecu, wyszedłem z biura i po przejechaniu kilku kilometrów poczułem dziwny zapach, spojrzałem w prawo, a spod schowka spływał płyn niezamarzający, zaczął wypełniać całą obudowę. Jestem szybki do obsługi, dobrze, że była pod ręką. Wymieniłem kran, odjechałem ponownie. Na moją drugą zimę ponownie zawieźli mojego konia do naprawy za pomocą pieca. Ale wynik jest taki sam, nic się nie zmieniło. Później, kiedy dyrekcja zadzwoniła do serwisu i wyjaśniła sytuację, zrobili piec tak samo, całkowicie zmienili grzejnik pieca, kran pieca, wentylator i całe ciało. Wszyscy założyli nowy. Nie mogłem się tego nacieszyć, kiedy wsiadłem do samochodu, upał był po prostu nierealny, ponieważ wcześniej tylko tak jeździłem. A przy prędkości 80-90 km/h wentylator w ogóle się nie włączał, ciepło pochodziło nawet z przepływu powietrza.

Przez cały ten czas zawór się przepalił, ponieważ samochód był eksploatowany na gazie, został wymieniony, chociaż jechał na wypalonym zaworze ponad miesiąc, czekając na naprawę. Ale to też była moja wina, często musiałem jechać 120-140 km/h, bo musiałem się spieszyć do biura. Ale w zasadzie utrzymywałem prędkość przelotową 90-100 km/h, a przed podjazdem i na dobrym torze zatankowałem 120 km/h.

 Gdy przebieg mojej Piątki zbliżał się do 80 tys., nalegałem na wymianę tylnych drążków, mimo to po długich rozmowach wszystkie drążki zostały całkowicie wymienione i zamontowano nowe, a tylne amortyzatory wymieniono dopiero po 10 000 km.

To znaczy w zasadzie wszystko, co musiało zostać wymienione przez cały okres eksploatacji mojego pracującego VAZ 2105, a ten przebieg wynosił 110 000 km. Myślę, że nie było specjalnych problemów jak na tak solidny przebieg, biorąc pod uwagę również fakt, że olej z filtrami był czasem wymieniany po 15 tys. km. Samochód przejechał z godnością ponad sto tysięcy kilometrów i nigdy nie zawiódł mnie na drodze.

Jeden komentarz

  • Biegacz

    Tor Tachila, przewinąłem na tym ponad 300 tys km podczas gdy zrobiłem kapitał silnika, więc kolejne sto pudów po 150-200 tys. więcej liści bez wysiłku jeśli spojrzysz! Wtryskiwacz oczywiście jest bardzo dobry dla klasyków, w każdych mrozach uruchamia się bez problemów, nie można go porównać z gaźnikowym, a zużycie paliwa jest znacznie mniejsze niż w przypadku gaźnika. Maszyna pożarowa.

Dodaj komentarz