Marzenie o motoryzacji lotniczej
Technologia

Marzenie o motoryzacji lotniczej

Katastrofa prototypu latającego samochodu, pilotowanego przez Stefana Kleina ze słowackiej firmy AeroMobil, która od kilku lat pracowała nad tego typu projektem, sprawiła, że ​​wszyscy, którzy widzieli już unoszące się auta w codziennym użytkowaniu, po raz kolejny wstrzymali swoją wizję. Na następny.

Kleinowi na wysokości około 300 m udało się uruchomić ulepszony system spadochronowy wystrzeliwany ze specjalnego pojemnika. To uratowało mu życie - podczas wypadku został tylko lekko ranny. Firma zapewnia jednak, że testy maszyny będą kontynuowane, choć nie wiadomo dokładnie, kiedy kolejne prototypy zostaną uznane za gotowe do lotu w normalnej przestrzeni powietrznej.

Gdzie są te latające cuda?

W drugiej części popularnej serii filmów Powrót do przyszłości, której akcja toczy się w 2015 roku, widzieliśmy samochody pędzące klimatyczną autostradą. Wizje latających maszyn były powszechne w innych tytułach science fiction, od The Jetsons po The Fifth Element. Stały się nawet jednym z najtrwalszych motywów futuryzmu XX wieku, sięgającym następnego stulecia.

A teraz, gdy nadeszła przyszłość, mamy wiek XX i wiele technologii, których wcześniej się nie spodziewaliśmy. Więc pytasz - gdzie są te latające samochody?!

W rzeczywistości od dawna jesteśmy w stanie budować samochody powietrzne. Pierwszy prototyp takiego pojazdu powstał w 1947 roku. Był to Airphibian stworzony przez wynalazcę Roberta Edisona Fultona.

projekt air phoebe

Przez kolejne dziesięciolecia nie brakowało różnych konstrukcji i kolejnych testów. Koncern Forda pracował nad latającymi samochodami, a Chrysler pracował nad latającym jeepem dla wojska. Aerocar, zbudowany przez Moultona Taylora w latach 60., był tak popularny wśród Forda, że ​​firma prawie wystawiła go na sprzedaż. Jednak pierwsze prototypy były po prostu przebudowanymi samolotami z modułami pasażerskimi, które można było odłączyć i przymocować do kadłuba. W ostatnich latach zaczęły pojawiać się bardziej zaawansowane konstrukcje, takie jak wspomniany AeroMobil. Gdyby jednak problem tkwił w możliwościach technicznych i ekonomicznych samej maszyny, to pewnie od dawna mielibyśmy latającą motoryzację. Problem jest w innym. Ostatnio Elon Musk przemawiał dość bezpośrednio. Mianowicie stwierdził, że „fajnie byłoby mieć pojazdy poruszające się w przestrzeni trójwymiarowej”, ale „ryzyko ich upadku na czyjąś głowę jest zbyt duże”.

Nie ma w tym nic skomplikowanego – główną przeszkodą w lotniczej motoryzacji są względy bezpieczeństwa. Jeśli w normalnie dwuwymiarowym ruchu dochodzi do milionów wypadków i masowych zgonów, dodanie trzeciego wymiaru wydaje się co najmniej nierozsądne.

50m wystarczy do lądowania

Słowacki AeroMobil, jeden z najsłynniejszych projektów latających samochodów, od wielu lat działa głównie w dziedzinie ciekawostek technicznych. W 2013 roku Juraj Vakulik, jeden z przedstawicieli firmy, która zaprojektowała samochód i stworzyła jego prototypy, powiedział, że pierwsza „konsumpcyjna” wersja auta trafi na rynek w 2016 roku. Niestety po wypadku już go nie będzie. choć to możliwe, ale projekt nadal znajduje się w czołówce możliwych koncepcji.

Istnieje wiele przeszkód prawnych do pokonania w zakresie przepisów ruchu lotniczego, pasów startowych itp. Istnieją również poważne wyzwania techniczne. Z jednej strony Airmobile musi być lekki, aby konstrukcja mogła łatwo wzbić się w powietrze, z drugiej musi spełniać wymogi bezpieczeństwa dla konstrukcji poruszających się po drodze. A materiały, które są zarówno mocne, jak i lekkie, są zwykle drogie. Cena rynkowej wersji auta szacowana jest na kilkaset tysięcy. Euro.

Według przedstawicieli firmy AeroMobil może startować i lądować z pasa trawy. Do startu potrzeba około 200 m, a do lądowania podobno nawet 50 m. Jednak karbonowy „samolot” byłby zgodnie z przepisami lotniczymi sklasyfikowany jako mały samolot sportowy, co oznaczałoby konieczność posiadania specjalnej licencji na latanie AeroMobile. 

Tylko VTOL

Jak widać, nawet z prawnego punktu widzenia AeroMobil jest uważany za typ samolotu z podwoziem zdolnym do poruszania się po drogach publicznych, a nie „latający samochód”. Paul Moller, twórca M400 Skycar, uważa, że ​​dopóki nie będziemy mieli do czynienia z projektami pionowego startu i lądowania, „powietrzna” rewolucja w transporcie osobistym nie nastąpi. Sam konstruktor od lat 90-tych pracuje nad takim mechanizmem opartym na śmigłach. Ostatnio zainteresował się technologią dronów. Jednak nadal boryka się z problemem prawidłowego działania silników podnoszenia i opuszczania w pionie.

Ponad dwa lata temu Terrafugia zaprezentowała tego typu samochód koncepcyjny, który nie tylko będzie miał nowoczesny napęd hybrydowy i półautomatyczny układ kierowniczy, ale również nie będzie potrzebował hangaru parkingowego. Dość zwykłego garażu. Kilka miesięcy temu ogłoszono, że model samochodu, obecnie oznaczony jako TF-X w skali 1:10, będzie testowany w A. przez braci Wright w MIT.

Samochód, który wygląda jak czteroosobowy samochód, musi wystartować pionowo za pomocą wirników napędzanych elektrycznie. Z kolei silnik turbogazowy powinien służyć jako napęd do lotów dalekiego zasięgu. Projektanci przewidują, że samochód może mieć zasięg do 800 km. Firma zebrała już setki zamówień na swoje latające samochody. Sprzedaż pierwszych jednostek zaplanowano na lata 2015-16. Jednak wprowadzenie pojazdów do eksploatacji może się opóźnić z przyczyn prawnych, o których pisaliśmy powyżej. Terrafugia przeznaczyła w 2013 roku osiem do dwunastu lat na pełny rozwój projektu.

Różne konfiguracje pojazdów Terraf TF-X

Jeśli chodzi o latające samochody, jest jeszcze jeden problem do rozwiązania – czy chcemy aut, które zarówno latają, jak i jeżdżą normalnie po ulicach, czy tylko latające samochody. Bo jeśli to drugie, to pozbywamy się wielu problemów technicznych, z którymi borykają się projektanci.

Ponadto zdaniem wielu ekspertów połączenie technologii latających samochodów z dynamicznie rozwijającymi się systemami autonomicznej jazdy jest dość oczywiste. Bezpieczeństwo jest najważniejsze, a eksperci po prostu nie wierzą w bezkonfliktowe przemieszczanie się tysięcy niezależnych „ludzkich” kierowców w trójwymiarowej przestrzeni. Jednak kiedy zaczynamy myśleć o komputerach i rozwiązaniach takich jak te, które Google opracowuje obecnie dla pojazdów autonomicznych, to już inna historia. Czyli to jak latanie - tak, ale raczej bez kierowcy

Dodaj komentarz