Kolekcjonerzy trumien: Świat cmentarzy
Jazda próbna

Kolekcjonerzy trumien: Świat cmentarzy

Kolekcjonerzy trumien: Świat cmentarzy

Relacja z corocznego spotkania właścicieli samochodów na pogrzeb

Karawanem podczas wakacji. Albo na wycieczce. Albo na rynku. Brzmi jak żart? To naprawdę zbyt ekstrawaganckie, ale idealnie pasuje do stylu tak zwanej czarnej społeczności. Raz w roku właściciele karawanów spotykają się na Cmentarzu Południowym w Lipsku.

Jego głos brzmi jak dzwonek dla zmarłej osoby. A przede wszystkim jego śmiech. I dużo się śmieje. Nawet teraz pytanie, czy żałobne samochody są z natury bardzo niezwykłe, niepokoi tego człowieka, który przedstawił się jako „listopad”. Po co? Ludzie nie są przeciwni karetkom - przelano w nich dużo krwi, ludzie zginęli. W karawan jeszcze nikt nie zginął. Po co te wszystkie obawy? »

Ta odpowiedź mnie zaskoczyła i na chwilę odebrało mi mowę. Ale Listopad z cywilnym nazwiskiem Frank oczywiście nie jest jedynym, który podziela tę opinię. Ustawione przed Cmentarzem Południowym w Lipsku karawany wyglądają na doskonale uporządkowane. Podczas 26. Festiwalu Gotyckiego (GF) weszli na scenę uliczną na równi z czarnymi czarodziejami i smokami. Tutaj, w dniu Pięćdziesiątnicy, odbywa się największe zgromadzenie ruchów czarnych, które przyciąga około 21 000 gości z całego świata. W programie m.in. parada, podczas której zaprezentowane zostaną rzeczy czasem dość skomplikowane i kosztowne. Również karawany.

Serca w sieci

Tego popołudnia było ich dwudziestu. O godzinie 14 ich konwój wyruszył w towarzystwie policji z Dworca Centralnego oddalonego o około dziesięć minut drogi. „Wymagana jest oficjalna eskorta, w przeciwnym razie na jednym etapie sygnalizacji świetlnej może przejechać nie więcej niż pięć samochodów” — wyjaśnia Niko. Pochodzi z Hamburga i już po raz drugi organizuje spotkanie karawanowe w FG. „Wielu Tusari już przewozi zwłoki, więc FG to dla nas idealne miejsce na spotkanie. Oczywiście również tematycznie.

Tusari? Zwłoki? Pierwszym z nich jest przydomek używany przez wyznawców Gotów. A drugi (po niemiecku Leiche) to skrót od karawanu (Leichenwagen) - osobie z zewnątrz trudno jest od razu się do tego przyzwyczaić. „Bawimy się podwójnym znaczeniem tego pojęcia” — mówi Niko. „Śmierć dodaje blasku czarnym społecznościom, więc nazwa „zwłoki” jest bardzo odpowiednia”. Wielu właścicieli karawanów nie jest tak naprawdę entuzjastami samochodów — podziwiają tylko samochody pogrzebowe. Niko też.

„Zawsze myślałem, że powinienem jeździć czymś egzotycznym, ale spróbuj znaleźć stary wóz strażacki. A „zwłoki” na szczęście są nawet sprzedawane w Internecie. Niko uśmiecha się, gdy kolejna myśl przychodzi mu do głowy: „Poza tym samochody pogrzebowe są idealne dla kawalerów”. Według niego wzbudzają one dokładnie taką uwagę, jakiej potrzebuje samotny „Tuzar” w relacjach z kobietami. Mężczyzna mówi z własnego doświadczenia – swoją dziewczynę poznał przy pomocy odrestaurowanego Opla Omegi. – Zawsze masz do dyspozycji duże łóżko – wyjaśnia znacząco mrugając okiem ojciec sześciomiesięcznych bliźniaków.

Następnie Niko dotyka innego aspektu, który wyjaśnia typowe społeczne przywiązanie do tych specjalnych pojazdów: „Karatan służy średnio przez dziesięć lat – to prawdziwa praca w interesie publicznym. Kiedy kupujemy i używamy tych starych samochodów, okazujemy im szacunek, na jaki zasługują. A nawet jeśli odłożymy to na bok, uratujemy ich od zagłady”.

Wręcz przeciwnie, Klaas jeździ karawanem, bo niezmiennie podziwia wszystko, co ma związek z końcem życia. „To jest romans śmierci!” „Zwłoki” to dla mnie po prostu najlepszy wózek”. Jego Mercedes W 124 zmodyfikowany przez Pollmanna jeździ na co dzień. „Oferuję wszelkiego rodzaju usługi porządkowe i konserwacyjne budynków – a do klientów zawsze przychodzę ze swoim „trupem”. Przez większość czasu mój nawigator jest obok mnie”. Klaas uśmiecha się i kładzie rękę na kościstym ramieniu plastikowego szkieletu na prawym siedzeniu. „Prawie wszyscy moi klienci uważają to za świetne. Tylko czasami starszej kobiecie trudno jest to zaakceptować. Potem zostawiam go w domu”.

Klaas to typowy „Tuzar”: bok głowy jest ogolony nago, reszta włosów jest czarna i zebrana w kucyk. Ciemny makijaż wokół oczu, błyszcząca stalowa biżuteria, czarne ubrania. Mieszkaniec Bremerhaven wykonał nawet trumnę do ładowni. – Ja tam śpię – uśmiecha się. – Cóż, nie w środku, ale na górze. Podniosłem materac wyżej, więc trumna to tylko podstawa łóżka”.

Od momentu powstania we wczesnych latach 80-tych społeczność była głęboko zaniepokojona śmiercią i przemijaniem wszystkich ziemskich rzeczy. Również nazwa subkultury punkowej – „gotyk” ma podobną podstawę iw bardzo luźnym tłumaczeniu oznacza „ponury i złowrogi”.

Czarna komedia Harold i Maud, wydana w 1971 roku, położyła podwaliny pod ruch czarnych. Chodzi o młodego mężczyznę, który nieustannie udaje samobójstwo, aby zwrócić na siebie uwagę matki. Harold prowadzi samochód - jak inaczej? - karawan.

Ale nie wszyscy miłośnicy zwłok należą do czarnej społeczności. Na przykład Branko, którego wszyscy nazywają tylko „Rocky”, jest inny. Mężczyzna z Hanau w postrzępionych dżinsach i haftowanej kurtce łamie ramę. Nie jest nocnym dzieckiem, ale rockmanem. Twierdzi, że we Frankfurcie grupa miłośników karawanów składała się właściwie tylko z ludzi takich jak on, a nie z Czarnodrezkowiczów. I ze śmiechem oznajmia: „Do tej pory w moim Caddy nie pojawił się żaden duch, ale nawet gdyby tak się stało, wiele ppm nie pozwoliło mi tego poczuć”.

Cadillac w ubraniu zmarłego

Jak dostał się do swojego „zwłok”? „Szukałem tylko amerykańskiego samochodu. Ale potem przyjaciel zabrał mnie ze sobą na spotkanie karawanu ”. Doprowadziło to do konkretnego rozwiązania. W następnym roku Rocky przybył na spotkanie ze swoim własnym Cadillakiem Fleetwoodem, przeprojektowanym i zamienionym w zwłoki.

Podobnie jak jego właściciel, przerobiony Caddy nie chce idealnie pasować do aksamitnie czarnego krajobrazu - najpierw Rocky pozbył się swojego przeprojektowanego samochodu Miller-Meteor z błyszczącego lakieru i skórzanego dachu, a następnie z chromowanych elementów. Zamiast logo Cadillaca nad nosem wystaje czaszka i świecący w ciemności zegar.

Niedaleko Kadi zaparkowany jest przerobiony. Buick Roadmaster, światła cmentarne są włączone w środku. Franziska siedzi na opuszczonej tylnej okładce, jedną ręką kołysząc wózek. Karawan, niekwestionowany symbol śmierci, odgrywa w jej rodzinie szczególną rolę. „Potrzebowaliśmy furgonetki. Taki, który pasuje do wózka dziecięcego i mieści trzy osoby z przodu”.

Franziska patrzy na przyjaciółkę. „Patrick zawsze chciał trupa, ale my potrzebowaliśmy samochodu dla rodziny”. Osoba, o której mowa, kiwa głową i dodaje: „Dlatego Francisca zadeklarowała, że„ zwłoki ”będą naszą codzienną maszyną”. Teraz podróżują z nim podczas wakacji, niedzielnych spacerów i zakupów. „To takie praktyczne” — dodała entuzjastycznie Franziska.

"Mój samochód!" Wchodzi tu mężczyzna w czarnych dżinsach, T-shircie i długich włosach, trzymając w dłoni piwo. U Francisa Patricka, ich syna Baldura i buicka, zatrzymuje się, obejmuje ramieniem Patricka i mówi: „Uważaj, moja żona znowu zacznie narzekać, że sprzedałem ci samochód”. Patrick śmieje się cicho, Franziska uśmiecha się, a Baldur mamrocze coś przez sen.

To listopad, były właściciel trupy Roadmaster. Sprzedał go Patrickowi dopiero w zeszłym roku. Ponieważ nie wydawał się wystarczająco ekscentryczny.

Tekst: Berenice Schneider

Zdjęcie: Arturo Rivas

Dodaj komentarz