Jak nie zabijać roślin? Wskazówki od autorów książki „Projekt Roślin”
ciekawe artykuły

Jak nie zabijać roślin? Wskazówki od autorów książki „Projekt Roślin”

Książka Oli Senko i Veroniki Mushketi podbiła serca miłośników zieleni w domu. Plant Project pojawia się ponownie, tym razem w rozszerzonej wersji. To dobra książka na start! - zapewniają.

  — Tomaszewskiej

Wywiad z Olą Senko i Veroniką Mushket, autorkami książki „The Plant Project”

– Tomashevskaya: Jako osoba, która dopiero uczy się pielęgnacji roślin, jestem zaskoczona, jak wiele mitów krąży na ten temat wśród moich bliskich i znajomych. Jednym z nich jest słynna „nieśmiertelna roślina”. Kiedy prosiłem o radę człowieka z pięknymi zielonymi parapetami, zwykle słyszałem: „wybierz coś mało wymagającego”. W tej chwili mam na sumieniu kilku takich idiotów. Może czas wreszcie obalić mit o roślinie, która przetrwa wszystko?

  • Muszkiet Weroniki: Naszym zdaniem istnieją rośliny bezpretensjonalne, ale warto zastanowić się, co oznacza w tym przypadku „nieśmiertelność”. Każda roślina jest żywym organizmem, więc ma prawo umrzeć. Konserwacja jest bardzo ważna - wpłynie na to, jak będzie funkcjonowała i wyglądała. Jedynymi naprawdę niezniszczalnymi roślinami są te wykonane z plastiku.
  • Ola Senko: Możemy śmiało powiedzieć, że obalamy ten mit - nieśmiertelną roślinę, która w ogóle niczego nie wymaga. I z pewnością można obalić mit, że coś nadaje się do ciemnej łazienki bez okna. To bardzo popularne pytanie, wiele osób pyta nas o gatunki, które przetrwają w takich warunkach. Niestety roślina to żywy organizm, który do życia potrzebuje wody i światła.

Ola Senko i Veronika Mushketa, autorki książki „Plant Project”

Powinniśmy więc nie tylko obalić ten mit, ale także zauważyć, że nie należy myśleć o roślinach wyłącznie w kategoriach ich długowieczności. Zwłaszcza jeśli zdamy sobie sprawę, że nie będziemy w stanie stworzyć im sprzyjających warunków – na przykład zagwarantowania dostępu do światła dziennego.

  • Weronika: Dokładnie. Na rośliny patrzymy z szerszej perspektywy. Oczywiście widzimy, że istnieją gatunki niewymagające, przeciętne i bardzo wymagające. Ale każda z tych kategorii ma swoje własne potrzeby, które należy zaspokoić.

A co z mitem o człowieku, który ma „rękę do roślin”? Dość dobrze opisałeś tę legendę w swojej książce, która po raz pierwszy ukazała się trzy lata temu i zostanie ponownie opublikowana w maju. Właśnie napisałeś, że czegoś takiego nie ma, ale mam wrażenie, że świadomość tego, o czym mówimy na samym początku, może zastąpić tę „rękę” w sensie polotu czy umiejętności.

  • Ola: Można powiedzieć, że „ręka do roślin” to wiedza o roślinach. Nasz sklep we Wrocławiu odwiedzają miłośnicy świeżych zieleni i narzekają, że kupili kilka różnych rodzajów, ale wszystko wyschło.

    Wtedy radzę zacząć od nowa, kupić jedną roślinę i spróbować się z nią zaprzyjaźnić, oswoić, zrozumieć, czego potrzebuje, a dopiero potem poszerzyć jej kolekcję. Doświadczenie plus chęć do nauki są kluczem do tego, aby rośliny dobrze się bawiły.

    Ponadto, jeśli przyglądaliśmy się, jak nasi rodzice dbają o rośliny w domu, możemy przyjąć naturalną zdolność do dbania o kwiaty lub chęć posiadania ich w ogóle. Jeśli tak, to warto zastosować triki międzypokoleniowe.

  • Weronika: Myślę, że jesteśmy również dobrym przykładem. Nie zajmujemy się botaniką ani żadną inną gałęzią przyrody. Dzięki doświadczeniu zdobyliśmy wiedzę. Nadal się uczymy. Staramy się zabrać każdą roślinę do domu i obserwować ją. Sprawdź, czego potrzebuje, by później móc o tym opowiadać swoim klientom. Każdy może mieć rękę w kwiatach, więc spróbujmy obalić mit, że to jakiś rzadki talent.

Fot. Michał Serakowski

Jak wybrać roślinę? Jaki powinien być punkt wyjścia? Nasze preferencje, konkretny pokój, pora roku? Czy wybór rośliny jest czymś w rodzaju kompromisu między tym, czego chcemy, a tym, co możemy?

  • Weronika: Najważniejsze jest miejsce, w którym chcemy umieścić roślinę. Podczas rozmów z klientami zawsze pytam o stanowisko – czy jest na wystawie, czy jest duże itp. Dopiero gdy się domyślimy, zaczynamy przesuwać stronę wizualną. Wiadomo, że roślina musi się podobać. Dlatego staramy się dopasować gatunek do potrzeb. Jeśli komuś marzy się potwór, ale w pomieszczeniu jest dużo słońca, to niestety. Monstera nie lubi pełnego światła dziennego. Ważne jest również, czy w tym miejscu są przeciągi czy kaloryfer.
  • Ola: Myślę, że punktem wyjścia do zakupu roślin jest lokalna wizja naszej przestrzeni (śmiech). Musimy sprawdzić, w jakie strony świata skierowane są nasze okna - prosta informacja, że ​​pomieszczenie jest jasne, może nie wystarczyć.

Aby więc ogólnie móc prosić o pomoc w wyborze rośliny, musisz być dobrze zorientowany w swoich możliwościach.

  • Weronika: TAk. Ludzie często przychodzą do nas ze zdjęciami miejsca, w którym chcą wystawić roślinę. Czasami pokazuje się nam całą galerię zdjęć i na tej podstawie dobieramy ich widoki i widoki dla każdego pokoju (śmiech). Na szczęście posiadamy wiedzę, która nam na to pozwala i dzielimy się nią.

Lubisz dzielić się swoją wiedzą i pasją? Czy lubisz udzielać porad nowicjuszom? Zapewne wiele pytań się powtarza, a problemem może być częsta świadomość, że nie każdą roślinę można postawić na małym parapecie.

  • Weronika: Jesteśmy bardzo cierpliwi (śmiech).
  • Ola: Doszliśmy do momentu, w którym nasz zespół się powiększył. Nie zawsze obsługujemy klientów osobiście, ale kiedy to robimy, traktujemy to jako mile widziany powrót do naszych korzeni. Robię to z wielką przyjemnością.

Zdjęcie - mata. wydawnictwa

Spotykasz wielu entuzjastów roślin, którzy przychodzą do Ciebie, aby porozmawiać bardziej niż na zakupy?

  • Ola i Weronika: Oczywiście (śmiech)!
  • Ola: Jest wiele osób, które uwielbiają przychodzić, rozmawiać, pokazywać zdjęcia swoich roślin. Myślę, że fajnie jest wejść, usiąść na kanapie i dobrze się bawić, zwłaszcza podczas pandemii. Obecnie nie ma zbyt wielu miejsc, do których można się udać i odpocząć. Jesteśmy jak najbardziej otwarci i zapraszamy do fabrycznych negocjacji.

Wróćmy do samych roślin i sposobu ich pielęgnacji. Jaki jest największy „grzech” pielęgnacji roślin?

  • Ola i Weronika: Przenosić!

I nadal! Nie brakuje więc światła, nie ma zbyt małego parapetu, po prostu nadmiar wody.

  • Ola: TAk. I przesadzaj (śmiech)! Wydaje mi się, że często nadopiekuńczość, poszukiwanie problemów i sposobów na poprawę życia roślin prowadzą do tego, że wlewa się w nas zbyt dużo wody. A w wyniku przepełnienia rozwijają się bakterie gnilne, a wtedy bardzo trudno jest uratować roślinę. Oczywiście istnieją sposoby, aby temu zapobiec. Potrzebujesz szybkiej odpowiedzi. Taka roślina musi być dokładnie wysuszona i przesadzona. Wymień podłoże i przytnij liście, które są w najgorszym stanie. To dużo pracy. Jeśli roślina wysycha lub wysycha, znacznie łatwiej jest podlać lub przestawić doniczkę niż uratować kruszący się kwiat.
  • Weronika: Są też inne grzechy. Jak trzymanie kaktusów w ciemnej łazience (śmiech). Jeśli chodzi o wodę, oprócz podlewania ważna jest również ilość wody. Samo „podlewanie raz w tygodniu” może być pułapką. Powinieneś sprawdzić swój poziom nawodnienia. Najłatwiej to zrobić, zanurzając palec w ziemi. Jeśli gleba wysycha wcześniej niż oczekiwano, to znak, że nasza roślina wchłania więcej.
  • Ola: Test kciuka (śmiech)!

[Tu następuje moje przyznanie się do winy i przyznanie się Oli i Weroniki do kilku błędów. Rozmawiamy przez chwilę o monsterze, usychającym bluszczu i bambusie. A kiedy zaczynam narzekać, że w moim mieszkaniu jest ciemno, dostrzegam błysk w oczach rozmówców – są gotowi służyć fachową radą, więc zwracam uwagę i pytam]

Rozmawialiśmy o wodzie lub jedzeniu. Przejdźmy do tematu suplementów i witamin, czyli składniki odżywcze i nawozy. Czy można dobrze dbać o roślinę bez nawozów sztucznych?

  • Weronika: Można uprawiać rośliny bez nawozu, ale moim zdaniem warto je nawozić. W przeciwnym razie nie będziemy w stanie dostarczyć kwiatom wszystkich niezbędnych mikroelementów, które również znajdują się w nawozach naturalnych. Produkujemy własny nawóz na bazie alg. Istnieją inne leki, takie jak biohumus. Jest to rozwiązanie, do którego warto dążyć. Pomaga zwiększyć odporność, zakorzenić się i stać się piękniejszym.
  • Ola: To trochę jak człowiek. Urozmaicona dieta to dostarczanie różnorodnych składników odżywczych. Nasz klimat jest specyficzny - zimą i jesienią jest bardzo ciemno. A kiedy po tym okresie budzi się życie warto wesprzeć nasze rośliny. Chwalimy się tym, że nasz nawóz jest tak naturalny, że nawet jak go wypijesz to nic się nie stanie (śmiech), ale nie polecamy! Co ciekawe, niektórzy faktycznie mylą ten nawóz z produktem spożywczym. Pewnie to szklana butelka i piękna etykieta (śmiech).

Fot. Agata Pyatkovska

Na rynku jest więcej produktów do hodowli domowej: donice, osłonki, łopaty, podstawki – jak wybrać te rzeczy?

  • Weronika: Musimy przemyśleć w jakim stylu chcemy urządzić i zazielenić nasze wnętrze. Preferujemy rośliny w doniczkach produkcyjnych umieszczonych w ceramicznych skrzynkach. Pozwala nam to w łatwy sposób odprowadzić nadmiar wody z obudowy. To, którą skorupę wybrać, jest kwestią indywidualną. Jeśli chodzi o wyklejki, wybieramy rzeczy bambusowe, nie mamy plastiku. Trzeba jednak pamiętać, że istnieją elementy wykonane z plastiku pochodzącego z recyklingu. Warto zrobić research i poszukać dobrej jakości aparatów ortodontycznych. Niektóre gatunki wymagają wsparcia roślin. Są gatunki, które na początku rosną, ale w końcu chcą się wspinać. Jeśli nie przeczytamy i nie dobierzemy sprzętu z wyprzedzeniem, będzie to na ich niekorzyść. Są to decyzje, które podejmujemy na samym początku – jeszcze przed zakupem samego zakładu.
  • Ola: Niektórzy lubią rośliny w białych doniczkach, inni lubią kolorową mieszankę. Myślę, że ze względu na naszą pasję do estetyki i projektowania kładziemy duży nacisk na dobór etui. Lubimy, gdy doniczka podkreśla piękno rośliny. Mamy w tym trochę ciała (śmiech). Interesują nas wnętrza, dużo o nich rozmawiamy. Kochamy piękne rzeczy (śmiech).

Która roślina jest Twoim zdaniem najmniej wymagająca i najbardziej wymagająca?

  • Ola i Weronika: Sansevieria i Zamiokula to rośliny najtrudniejsze do zabicia. Najtrudniejsze w pielęgnacji są: kalatea, senetia roulianus i eukaliptus. Potem możemy wysłać Ci zdjęcia, abyś wiedział, co kupić, a czego unikać (śmiech).

Bardzo chętnie. I to prawda, skoro mówimy o zdjęciach. W Twojej książce „Projekt Rośliny” jest ich wiele. Oprócz wywiadów, opisów poszczególnych gatunków i ciekawostek nie zabrakło również wielu pięknych grafik. Dzięki temu czyta się i ogląda z przyjemnością. Mam wrażenie, że to odpowiednik Instagrama. Wiele inspiracji i wizualizacji znajdziesz również na swoich profilach w mediach społecznościowych. Czy czujesz, że bliskość roślin sprawiła, że ​​stałaś się bardziej otwarta na piękno?

  • Ola: Zdecydowanie. Kiedy pracowałam w małej agencji marketingowej, tej piękności nie było wokół mnie. Skupiłem się na czymś innym – rozwoju firmy, strategii. Od czterech lat stale przebywam wśród roślin i otaczam się pięknymi rzeczami i fotografiami.

Czy tworząc książkę myślałeś o niej jako o kompendium, które może być narzędziem dla każdego, kto chce rozpocząć przygodę w dziedzinie hodowli roślin? Zawiera wiele rzetelnych danych i szczegółów – to nie tylko tropy czy opowieść o pasji, ale także zbiór ważnych informacji.

  • Weronika: Myślę, że najbardziej. Chcieliśmy, aby ta książka pokazała świat, który zbudowaliśmy. Nauczyliśmy się roślin i byliśmy całkowicie zieloni, a teraz mamy sklep, doradzamy wszystkim jak dbać o rośliny. Chcieliśmy pokazać, że ta droga nie jest taka trudna. Po prostu przeczytaj na przykład naszą książkę i dowiedz się kilku rzeczy, które mają wpływ na rośliny. W nowym wydaniu uzupełniliśmy książkę o wywiadach, bo ludzie są dla nas bardzo ważni. Zawsze mówiliśmy, że można się wiele nauczyć od innych. Ludzie w pełni inspirują. Książka skierowana jest do początkujących. Dla osoby całkowicie zielonej jest tam dużo wiedzy i moim zdaniem dobry początek.
  • Ola: Dokładnie. „Dobry początek” to najlepsze CV.

Więcej artykułów o książkach i wywiady z autorami znajdziecie w naszej pasjonującej lekturze.

Zdjęcie: mat. wydawnictwa.

Dodaj komentarz