górników cywilnych
Sprzęt wojskowy

górników cywilnych

górników cywilnych

Statek towarowy na Helu. Fot. J. Ukleevski

W pierwszej dekadzie po zakończeniu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej rozwój Marynarki Wojennej był procesem bardzo powolnym. Okręty były - niestety - mieszanką resztek przedwojennej floty, nadwyżek amerykańskich, łaski władz sowieckich i tego, co zastało w portach po wyzwoleniu Pobrzeża. Poszukiwano także kandydatów do służby wojskowej w ubraniach cywilnych. Tym tropem podążano między innymi przy rozważaniu budowy dużych instalatorów, min.

W przyjętych na przełomie lat 40. i 50. założeniach obrony polskiego wybrzeża morskiego przyjęto, że taktyka będzie opierać się na tworzeniu stanowisk artyleryjsko-minowych, tj. pola minowe baterii artylerii przybrzeżnej, bronione ogniem. Ponadto na plażach trzy brygady przeciwpancerne, pochowane w ufortyfikowanych obszarach batalionu i kompanii, musiały walczyć z oczekiwanymi desantami wroga. Z jednej strony Polska zmuszona była oczyścić akwen znajdujący się na jej obszarze odpowiedzialności z min umieszczonych w czasie wojny, a także musiała utrzymać dość dużą, jak na ówczesne warunki, flotyllę trałowców, z drugiej strony planując działania na wypadek wojny, poszukiwał części, które w razie potrzeby będą zdolne do dostarczenia dużej liczby nowych min.

Szukanie umiejętności

W latach 16-1946, 1948 we flocie pojawiły się trałowce. W 1950 roku do zadań minowych pozostało już tylko 12 z nich, z czego 3 to większe trałowce typu BIMS konstrukcji amerykańskiej i 9 radzieckich trałowców 253L konstrukcji radzieckiej. Prawdziwych górników z kolei nie było i szanse na ich szybkie odnalezienie były nikłe. Co prawda niszczyciel ORP Błyskawica miał na pokładzie gąsienice minowe, a także przedwojenne i radzieckie trałowce, a nawet dwa okręty podwodne mogły stawiać miny, ale nie tacy byli decydenci w mundurach marynarki wojennej. O.

Kolejną kwestią do rozważenia było to, czy jednostki tej klasy były potrzebne Marynarce Wojennej w czasie pokoju, czy tylko na wypadek wojny. Żaden z planów rozwoju opracowanych w latach 40. i 50. XX w. na okres „P” nie przewidywał realizacji górników. Tymczasem w pierwszej połowie lat 50. dość często rozważano projekty posiadania takich statków. Ponadto korespondencja ze stoczniami zakładała, że ​​prace nad ostatecznie zatwierdzonymi rozpoczną się nie wcześniej niż w 1954 roku, ale zwykle kończą się na etapie sporządzania rysunków technicznych i opisów.

Nie było możliwości zbudowania okrętu tej klasy od podstaw, więc musiałem poszukać innego rozwiązania. Oczywiście najłatwiej było odbudować odpowiedni statek handlowy, jak często robiły inne floty. Poszukiwania kandydatów rozpoczęły się w 1951 roku i była to szersza akcja mająca na celu skrócenie drogi do pozyskania okrętów wielu klas, np. jednostek hydrograficzno-ratowniczych, stacji rozmagnesowania czy statków-matek. W przypadku bohaterów tego artykułu wyliczono, że potrzebne będą jednostki o wyporności ponad 2500 ton, zdolne do szybkiego zawrócenia jednorazowo w ciągu około 150-200 minut. Kiedy w czerwcu 1951 roku sporządzono spis floty handlowej, znaleziono kandydatów do nowej roli nawet w przypadku ewentualnego konfliktu zbrojnego. Jako najbardziej odpowiednie do budowy zagród kopalnianych wybrano statki Oksywie o szacowanej nośności 150-200 minut, Hel i Puck (po 200-250 minut każdy) oraz Lublin (300-400 minut).

Przygotowana lista była początkiem myślenia o potrzebie posiadania górników. Pytanie było tylko w okresie "Z" czy też w czasie pokoju? Odpowiedź na to pytanie nie jest oczywista, choć późniejsze działania organizacyjne nie oznaczały trwałej własności statków tej klasy. Powyższa lista okrętów z czerwca 1951 roku nie została zapomniana. Rozpoczął dyskusję na temat ewentualnego przejęcia konkretnych okrętów, barek i taboru pomocniczego na potrzeby Marynarki Wojennej.

Dodaj komentarz