Brytyjskie lotnictwo strategiczne do 1945 r. część 3
Sprzęt wojskowy

Brytyjskie lotnictwo strategiczne do 1945 r. część 3

Brytyjskie lotnictwo strategiczne do 1945 r. część 3

Pod koniec 1943 ciężkie bombowce Halifax (na zdjęciu) i Stirling zostały wycofane z nalotów na Niemcy z powodu ciężkich strat.

Choć A. M. Harris dzięki poparciu premiera mógł z ufnością patrzeć w przyszłość, jeśli chodzi o rozbudowę Bomber Command, to z pewnością nie mógł być tak spokojny, gdy rozważał swoje osiągnięcia na polu działań operacyjnych. Pomimo wprowadzenia systemu radionawigacji Gee i taktyki jego stosowania, nocne bombowce nadal były formacją „dobrą pogodę” i „łatwym celem”, z dwoma lub trzema niepowodzeniami na sukces.

Moonlight można było liczyć tylko na kilka dni w miesiącu i faworyzował coraz wydajniejsze nocne myśliwce. Pogoda była loterią i „łatwe” gole zwykle nie miały znaczenia. Trzeba było znaleźć metody, które pomogłyby uczynić bombardowanie bardziej efektywnym. Naukowcy w kraju pracowali cały czas, ale trzeba było czekać na kolejne urządzenia wspierające nawigację. Całe połączenie miało być wyposażone w system G, ale czas jego efektywnej obsługi, przynajmniej nad Niemcami, nieubłaganie dobiegał końca. Rozwiązanie trzeba było szukać w innym kierunku.

Utworzenie w marcu 1942 roku Pathfinder Force z jej przydziałów zaburzyło pewną równowagę w samolotach bombowych – odtąd niektóre załogi musiały być lepiej wyposażone, co pozwoliło im osiągać lepsze wyniki. To z pewnością przemawiało za tym, aby doświadczone lub po prostu bardziej uzdolnione załogi prowadziły i wspierały dużą grupę ludzi z „klasy średniej”. Było to rozsądne i pozornie oczywiste podejście. Zaznacza się, że od samego początku nalotu Niemcy właśnie to robili, dodatkowo zaopatrując te załogi w pomoce nawigacyjne; działania tych „przewodników” zwiększyły skuteczność głównych sił. Brytyjczycy podeszli do tej koncepcji inaczej z kilku powodów. Po pierwsze, nie mieli wcześniej żadnych pomocy nawigacyjnych. Co więcej, wydaje się, że początkowo zniechęcili się do tego pomysłu – podczas pierwszego „oficjalnego” odwetowego nalotu powierzchniowego na Mannheim w grudniu 1940 r. siły. Warunki pogodowe i widoczność były idealne, ale nie wszystkim załogom udało się zrzucić ładunek we właściwym miejscu, a obliczenia głównych sił nakazały ugasić pożary wywołane przez „strzelców”, którzy nie wystartowali w właściwe miejsce i cały nalot był bardzo rozproszony. Wyniki tego nalotu nie były zachęcające.

Ponadto wcześniejsze decyzje takie nie sprzyjały taktyce działań – ponieważ załogi miały cztery godziny na ukończenie nalotu, pożary znajdujące się w dobrym miejscu mogły zostać ugaszone, zanim nad celem pojawiły się inne obliczenia, aby je wykorzystać lub wzmocnić. . Ponadto, chociaż Królewskie Siły Powietrzne, podobnie jak wszystkie inne siły powietrzne na świecie, były na swój sposób elitarne, zwłaszcza po bitwie o Anglię, w swoich szeregach były dość egalitarne – nie kultywowano systemu asów myśliwskich, a tam zaufania do idei „eskadr elitarnych” nie było. Byłby to atak na ducha wspólnego i zniszczenie jedności poprzez tworzenie jednostek z „wybrańców”. Mimo tej tendencji co jakiś czas pojawiały się głosy, że metody taktyczne można udoskonalić jedynie poprzez stworzenie specjalnej grupy pilotów wyspecjalizowanych w tym zadaniu, jak sądził Lord Cherwell we wrześniu 1941 roku.

Wydawało się to rozsądnym podejściem, ponieważ było oczywiste, że taki skład doświadczonych lotników, nawet zaczynając od zera, będzie musiał w końcu coś osiągnąć, choćby dlatego, że będą to robić cały czas i przynajmniej będą wiedzieć, co jest źle zrobionych - w takich eskadrach gromadziłoby się doświadczenie i organiczny rozwój by się opłacił. Z drugiej strony rekrutowanie od czasu do czasu kilku różnych doświadczonych załóg i stawianie ich w czołówce było marnowaniem doświadczenia, które mogli zdobyć. Ta opinia została mocno poparta przez zastępcę dyrektora ds. operacji bombowych w Ministerstwie Lotnictwa, kapitana generalnego Bufton, który był oficerem z dużym doświadczeniem bojowym z tej wojny światowej, a nie z poprzedniej. Już w marcu 1942 r. Zasugerował AM Harrisowi utworzenie sześciu takich eskadr specjalnie do roli „przewodników”. Uważał, że zadanie jest pilne i dlatego do tych jednostek należy przydzielić 40 najlepszych załóg z całego Dowództwa Bombowego, co nie byłoby osłabieniem głównych sił, ponieważ każdy eskadra zapewniałaby tylko jedną załogę. G/Cpt Bufton również otwarcie krytycznie odnosił się do organizacji formacji za to, że nie wspierała inicjatyw oddolnych ani nie przenosiła ich w odpowiednie miejsce, gdzie można je było analizować. Dodał też, że z własnej inicjatywy przeprowadził test wśród różnych dowódców i sztabów i że jego pomysł spotkał się z dużym poparciem.

A. M. Harris, podobnie jak wszyscy dowódcy jego grup, kategorycznie sprzeciwiał się temu pomysłowi – uważał, że utworzenie tak elitarnego korpusu będzie miało demoralizujący wpływ na główne siły i dodał, że jest zadowolony z dotychczasowych wyników. W odpowiedzi G/Cpt Bufton przedstawił wiele mocnych argumentów, że wyniki były w rzeczywistości rozczarowujące i wynikały z braku dobrego „celowania” w pierwszej fazie nalotów. Dodał, że ciągły brak sukcesów jest głównym czynnikiem demoralizującym.

Nie wchodząc w dalsze szczegóły tej dyskusji, należy zauważyć, że sam A. M. Harris, który niewątpliwie miał obraźliwy charakter i zamiłowanie do kolorowania, nie do końca wierzył w słowa skierowane do pana kapitana Baftona. Świadczą o tym jego różne nawoływania kierowane do dowódców grup za słabe wyniki ich załóg oraz stanowcze stanowisko w kwestii umieszczania na każdym statku powietrznym nieprzychylnie odbieranej wśród załóg kamery lotniczej, aby zmusić pilotów do sumiennego wykonywania swoich zadań i raz na zawsze dla wszystkich położyć kres „dekutorom”. AM Harris planował nawet zmienić zasadę liczenia ruchów bojowych na taką, w której większość lotów bojowych musiałaby być liczona na podstawie dowodów fotograficznych. Dowódcy grup sami wiedzieli o problemach formacji, które nie zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wraz z pojawieniem się Gee. Wszystko to przemawiało za pójściem za radą i koncepcją G/kapta Baftona. Przeciwnicy takiej decyzji, na czele z A. M. Harrisem, szukali wszelkich możliwych powodów, by nie tworzyć nowej formacji „przewodników”, – do starych argumentów doszły nowe: propozycja półśrodków w postaci ustanowienia formalnego funkcji „strzelców nalotowych”, nieprzydatność różnych maszyn do takich zadań, wreszcie twierdzenie, że system raczej nie będzie wydajniejszy – dlaczego przyszły strzelec-specjalista miałby widzieć go w trudnych warunkach

bardziej niż ktokolwiek inny?

Dodaj komentarz