Blondynka za kierownicą: dlaczego kocham i nienawidzę czujników parkowania
Przydatne wskazówki dla kierowców

Blondynka za kierownicą: dlaczego kocham i nienawidzę czujników parkowania

Dziś zdecydowana większość nowych samochodów w mniej lub bardziej znośnych konfiguracjach a priori posiada, jeśli nie kamery cofania, to z pewnością czujniki parkowania z tyłu. Jednak w początkowych wersjach, jak w wielu samochodach używanych, tej opcji brakuje. I tak właśnie jest w przypadku, gdy właścicielka samochodu powinna wydać pieniądze na swój zakup.

Kiedy więc kupiłem mój ostatni samochód, natychmiast zamówiłem u dealera tylne czujniki parkowania. W przeciwnym razie czasami lubimy wykopać gdzieś na podwórku żelazny słup o wysokości 50 centymetrów, a potem będę jeździć z wgnieceniem. Nie, uważam, że lepiej zapłacić od razu i zaparkować spokojnie – nie muszę nawet odwracać głowy.

O słuszności tej decyzji przekonałem się już w pierwszym miesiącu: mogłem wstać bez problemu nawet na najbardziej ciasnym parkingu. Krótko mówiąc, jest to wygodna rzecz, z tą różnicą, że czasami na próżno piszczy, jeśli brud przyklei się do czujników. Przydaje się również podczas deszczu i śniegu: szyby są brudne, nic nie widać. I w jakiś sposób bezpieczniej jest zaparkować na podwórku: nigdy nie wiadomo, która mama będzie rozproszona, a jej dziecko już piecze wielkanocny tort pod Twoim zderzakiem...

Powiem ci jak to działa. Czujniki parkowania to zasadniczo czujniki, które za pomocą ultradźwięków wykrywają przeszkodę, mierzą odległość do niej i informują kierowcę: urządzenie może wydawać sygnał dźwiękowy, ogłaszać informacje głosowo, a nawet wyświetlać je na specjalnym wyświetlaczu, jeśli jest on wyposażony w tylny zobacz kamerę, a nawet wykonaj projekcję na przednią szybę!

Blondynka za kierownicą: dlaczego kocham i nienawidzę czujników parkowania

Czujniki te są osadzone lub przyklejone do tylnego zderzaka: jeśli chcesz zaoszczędzić pieniądze, kup tylko dwa czujniki w zestawie. Ale za cztery lepiej dopłacić: wtedy Twoje czujniki parkowania na pewno niczego nie przeoczą – dowiesz się nawet o skraju wysokiej trawy! Ogólnie rzecz biorąc, jest to doskonałe ubezpieczenie od przypadkowych zadrapań i wgnieceń, a przy tym jest oczywiście tańsze niż naprawa karoserii po wypadku. Ale w jego działaniu są też nieprzyjemne niuanse!

Chcę Cię ostrzec: nie myśl, że po zainstalowaniu tej rzeczy zyskasz 70-godzinnego anioła stróża: to tylko czujniki i mogą popełniać błędy. Jeśli więc mocno wierzysz we wszystko, co podpowiada Ci przyjemny, automatyczny głos, możesz włożyć tyłem, tak że nie będziesz mógł zamontować reflektorów! A czasami wręcz przeciwnie, sprytne urządzenie piszczy rozdzierająco, wysiadasz z samochodu – a do przeszkody zostało jeszcze XNUMX centymetrów! Na miejskim parkingu to jak spacer do Chin.

Innymi słowy, nie można całkowicie ufać czujnikom parkowania, ani żadnej elektronice samochodowej: zaufaj Bogu, jak mówią, i sam nie popełnij błędu.

Dodaj komentarz