Weekendowe wyzwanie: Jak samodzielnie wymienić zawieszenie?
Artykuły

Weekendowe wyzwanie: Jak samodzielnie wymienić zawieszenie?

Niestety samochody nie są w % niezawodne. Nawet najnowsze perełki motoryzacji bywają szkodliwe dla zdrowia. W przypadku starszych samochodów sprawa jest trochę łatwiejsza, ponieważ sami możemy wykonać wiele napraw. W nowoczesnych samochodach wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane. Powiedzmy, że nasze ulubione cztery koła potrzebują nowego zawieszenia. Choć perspektywa grania w mechanikę może początkowo onieśmielać, po chwili okazuje się, że nie jest tak źle.

Z oczywistych względów zawieszenie to jeden z najważniejszych systemów w samochodzie. Jego wyczerpanie przyczynia się nie tylko do znacznego obniżenia komfortu jazdy, ale także stanowi pewne niebezpieczeństwo. Zużyte amortyzatory znacznie gorzej redukują wyboje i niekorzystnie wpływają na inne części auta. Najłatwiejszym testem na ich stan techniczny jest mocne wciśnięcie maski lub nadkola naszego samochodu. Ciało powinno się tylko lekko zgiąć i szybko powrócić do pierwotnej pozycji. Zawieszenie, które należy wymienić, jest jak solidna sofa, która zachowuje się jak sprężyna i dłużej się zatrzymuje. Łatwo się domyślić, że takie przesadnie miękkie amortyzatory nie pomagają w wyłapywaniu nierówności na drodze i mogą powodować chwilową utratę przyczepności podczas jazdy z większymi prędkościami.

Dlaczego tak ważne jest monitorowanie stanu zawieszenia, można rozmawiać godzinami. Jednak ten przewodnik ma na celu uświadomienie, jak łatwo jest to zrobić i że można to zrobić w domu. Oczywiście, jeśli ktoś nigdy nie zajmował się zbytnio mechaniką samochodową, lepiej powierzyć tę wymianę profesjonalnemu warsztatowi, niż samemu eksperymentować. Niezależnie od tego, kto będzie wykonywał przeglądy, warto wiedzieć „co jest pod autem”. Poniższy poradnik przedstawia krok po kroku proces wymiany tradycyjnego zawieszenia na wariant gwintowany na przykładzie Volkswagena Golfa czwartej generacji.

Krok 1:

Pierwszą rzeczą do zrobienia jest wymiana przedniego zawieszenia, ponieważ jest to trochę trudniejsze niż praca z tyłu auta. Pierwszym krokiem jest podniesienie osi samochodu (w warsztacie wszystkie 4 koła byłyby podniesione jednocześnie, co znacznie ułatwiłoby pracę). Po zamocowaniu go na wspornikach, popularnie nazywanych „kozami”, zdejmij koło i odkręć łączniki stabilizatora po obu stronach.

Krok 2:

Zakładając, że chcemy sobie maksymalnie ułatwić życie, zapominamy o możliwości zdobycia całego crossovera. Oczywiście, że można, ale zdecydowanie dłużej. Przy zawieszeniu takim jak w prezentowanym Volkswagenie nie ma takiej potrzeby. Do demontażu wystarczy odkręcić śrubę mocującą amortyzator do zwrotnicy, znajdującą się po wewnętrznej stronie jego kolumny. Zawieszenie na co dzień nie pracuje w czystych i komfortowych warunkach. W rzeczywistości jest stale narażony na działanie wody, soli drogowej, pyłu hamulcowego, brudu i innych zanieczyszczeń ulicznych. Dlatego jest mało prawdopodobne, aby wszystkie śruby łatwo się poluzowały. Więc penetrujący spray, długie klucze, młotek lub - o zgrozo! - łom, powinny stać się towarzyszami naszej zabawy.

Krok 3:

Tutaj potrzebujemy pomocy drugiej osoby o mocnych nerwach i nienagannej dokładności. Pierwszym krokiem jest rozpylenie penetrującego strumienia w punktach zwrotnych, w których znajduje się amortyzator, aby ułatwić jego drogę ucieczki. Wtedy jeden z ludzi za pomocą łomu, metalowej rurki lub „łyżki” do zmiany opon, z całych sił pcha bujak na ziemię. Tymczasem drugi uderza młotkiem w przełącznik. Im większy pojazd, tym szybciej ukończysz pracę na dole pojazdu. Należy jednak zachować ostrożność. Złe trafienie w tarczę hamulcową lub dowolny czujnik na zacisku może być dość kosztowne.

Krok 4:

Gdy amortyzator zostanie zwolniony z dolnego limitu narzuconego przez przerzutkę, nadszedł czas, aby zwolnić go również na górze. Z reguły nie można tego zrobić jednym narzędziem. Oczywiście serwisy wyposażone w profesjonalny sprzęt mają do tego odpowiednie ściągacze. Wychodzimy jednak z założenia, że ​​dysponujemy jedynie podstawowymi narzędziami, które można znaleźć w większości przydomowych garaży.

Górne mocowanie amortyzatora to nakrętka z kluczem sześciokątnym w środku (lub mała śruba z łbem sześciokątnym, w zależności od modelu amortyzatora). Jeśli go nie unieruchomimy, to po odkręceniu cała kolumna będzie się obracać wokół własnej osi. Dlatego konieczne jest użycie klucza oczkowego lub nasadowego w duecie ze szczypcami, popularnie zwanym „żabą”. W tych miejscach zawieszenia nie ma dużej siły, a śruba nie ulega zabrudzeniu, więc odkręcenie jej nie powinno być dużym problemem.

Krok 5:

To już prawie koniec aktywności na jednym kole. Przed zamontowaniem nowego amortyzatora dobrze jest wyczyścić siedzenie w zwrotnicy drobnoziarnistym papierem ściernym, a nawet nasmarować je trochę olejem. Ułatwi to późniejszą instalację nowego głośnika na swoim miejscu. Kolejną sztuczką, która pomoże to wszystko połączyć, jest użycie podnośnika do wciśnięcia amortyzatora w wahacz.

Następnie wykonaj wszystkie powyższe kroki (w tym dostrajanie) na drugim przednim kole. Następnie możemy przejść do pracy nad tyłem samochodu.

Krok 6:

Wymiana tylnego zawieszenia w tak prostym samochodzie jak Golf IV zajmuje dosłownie chwilę. Wystarczy odkręcić dwie śruby na dolnych mocowaniach amortyzatorów, aby belka zaczepiła się o gumki, umożliwiając wymianę sprężyn. Kolejnym (a właściwie ostatnim) krokiem jest odkręcenie górnych mocowań amortyzatorów. Klucz pneumatyczny jest tutaj nieoceniony, ponieważ pozwala nam to zrobić znacznie szybciej, niż gdybyśmy byli skazani na to ręcznie.

I to wszystko! Pozostaje wszystko poskładać i wymienić zawieszenie. Jak widać, diabeł nie jest tak przerażający, jak go malują. Oczywiście w przedstawionej sytuacji mamy odciążenie już złożonych przednich amortyzatorów ze sprężynami. Gdybyśmy mieli te elementy osobno, musielibyśmy użyć ściągacza do sprężyn i odpowiednio umieścić je w głośnikach. Sama wymiana nie jest jednak skomplikowana. Czyli 3 śruby na każde koło. Niezależnie od tego, czy sami zdecydujemy się wymienić samochód, czy oddać samochód do serwisu, teraz nie będzie to już czarna magia.

Dodaj komentarz