„Stracone szanse 39 września” . Stracona szansa na obiektywne spojrzenie
Sprzęt wojskowy

„Stracone szanse 39 września” . Stracona szansa na obiektywne spojrzenie

„Stracone szanse 39 września” . Stracona szansa na obiektywne spojrzenie

Pisanie recenzji książki „Stracone szanse WRZESIEŃ'39”, której integralną cechą jest demonstrowanie braku szacunku dla polskich dowódców odpowiedzialnych za wysiłek wojenny II RP i wiele innych sformułowań, które nie mieszczą się w zasadach dialogu naukowego czy dziennikarskiego, nie należy do najprzyjemniejszych.

Autor jest wyraźnie niezadowolony z wyników pracy historyków, którzy od wielu lat omawiają proces uzbrajania Polski i doszukują się innej przeszłości. Inwestując wysiłek w abstrakcyjny proces restauracyjny, chce wynaleźć nowy system, aby wojnę obronną zamienić w sukces, który jednak nie mógł nadejść w konfrontacji z Niemcami i ZSRR.

Zakończenie książki: Byliśmy w stanie zaprojektować i wyprodukować w wystarczających ilościach niezbędną broń i wprowadzić ją do użytku. Te szanse zostały jednak zmarnowane. I to nie ze względów finansowych czy technicznych – jest to pozbawione jakiejkolwiek powagi.

Nie uważam, aby autor docenił wielkie wówczas osiągnięcia II RP jako zbyt wysokie; jego zdaniem często okazują się one fiaskiem. Tymczasem fakt, że słabemu państwu udało się zrealizować tak zakrojony na szeroką skalę i tak wielostronny program inwestycji i zbrojeń, nie powinien budzić wstydu, lecz dumę. Autor buduje fałszywy stereotyp własnego najlepszego scenariusza, aw swojej książce odzwierciedla przywary i złudzenia, myśli i uczucia manierystycznej, często skorumpowanej literatury okresu sprawozdawczego. Dostajesz też zagraniczne podmioty: Francja bezwstydnie handlowała… (s. 80), [Niemcy] najprawdopodobniej po prostu nie zrozumiały (s. 71), Hitler wydawał się całkowicie ignorować to zagrożenie (s. 72),… niektóre z nich [tj. historycy] kłócą się z matematyką (s. 78), poziom wiedzy naszych sojuszników (...) był haniebnie niski (s. 188). I tak co kilka stron. Czasem takie sformułowanie spotykamy kilka razy, nawet na jednej stronie: zupełnie nieudany PZL R-50a „Jastrząb”…, także nieudany „Wilk” (s. 195). Czasami Autor gubi się w swoich prowokacjach: strach sparaliżował prawie całą polską władzę (s. 99), nigdy nie powinni rządzić czymś więcej niż sądem wiejskim (s. 103).

To okrutne i wyjątkowo niesprawiedliwe epitety. Dlatego autor nie zachęca do kontrowersji co do przyjętych norm – ale biorąc pod uwagę krzywdę wyrządzoną wielu wartościowym ludziom, myślę, że to opracowanie nie może pozostać bez reakcji. Ta książka zdecydowanie nie jest napisana z punktu widzenia bystrego obserwatora i sumiennego analityka rzeczywistości.

Kim jest ten człowiek, który tak oszczędnie, arbitralnie składa złe zeznania? Nie wiem, ale jego pewność siebie i często bardzo uprzedzony pogląd w połączeniu z nieskrywanym zamiarem poniżania ludzi nie mogą być żadnym dowodem prawdy.

W archiwach nie zauważamy żadnych prac; jest to swego rodzaju przetwarzanie tego, co napisali inni - ale tylko ci, których autor wybrał za przewodników. Być może autor nie powinien wskazywać, jak powinna wyglądać literatura źródłowa do książki poświęconej ważnym zagadnieniom z zakresu obronności kraju, niemniej jednak należy wskazać prace prof. prof. Janusz Cisek, Marek Jablonowski, Wojciech Włodarkiewicz, Piotr Stawiecki, Marek Galentzowski, Bohdan Musiał, lekarze Tymoteusz Pawłowski, Wojciech Mazur, generałowie Józef Wjatr, Aleksander Litwinowicz, Wacław Stachewicz i wielu innych autorów. Trzeba by też sięgnąć do błyskotliwych wypowiedzi Stanisława Truszkowskiego, Adama Kurowskiego, opracowania dotyczącego planu gen. ogólny. itp. Co zatem można powiedzieć o szczerości?

Trudno zrozumieć, dlaczego powtarza się demonstracyjne pominięcia wielu punktów z nowej literatury oraz bardzo cennej pracy Ryszarda Bartla, Jana Chojnackiego, Tadeusza Krulikiewicza i Adama Kurowskiego „Z dziejów polskiego lotnictwa wojskowego 1918-1939” 1978.

Dodaj komentarz