Pogłoski o eksploracji kosmosu są mocno przesadzone.
Technologia

Pogłoski o eksploracji kosmosu są mocno przesadzone.

Kiedy 5 lipca rosyjski pojazd transportowy Progress M-28M pomyślnie zadokował w węźle Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (1), dostarczając załodze niezbędne zapasy, ci, którzy martwili się o jego los, doświadczyli spadku tętna. Pozostał jednak niepokój o dalsze losy eksploracji kosmosu – okazuje się, że mamy problemy z pozornie „rutynowymi” lotami na orbitę.

1. Statek „Progress” zacumowany do ISS

Na pokładzie Progressa znajdowało się ponad 3 tony ładunku. Statek zabrał m.in. 520 kg paliwa do zmiany orbity stacji, 420 kg wody, 48 kg tlenu i powietrza oraz dodatkowo 1393 kg suchego ładunku, w tym żywności, sprzętu, baterii, materiałów eksploatacyjnych (m.in. ) i części zamiennych. Ładunek ucieszył załogę, gdyż nastrój po zderzeniu rakiety Falcon 9 z wypełnioną ładunkiem kapsułą Dragon (2) był raczej ponury.

Tego typu misje są rutynowe od wielu lat. Tymczasem katastrofa prywatnej rakiety Falcon 9 i wcześniejsze problemy z rosyjską kapsułą sprawiły, że kwestia zaopatrzenia dla Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) nagle stał się dramatyczny. Misja Progress została nawet nazwana krytyczną, ponieważ seria niepowodzeń w ekspedycjach zaopatrzeniowych zmusiła astronautów do ucieczki.

Nie było więcej niż trzy lub cztery miesiące na pokładzie ISS, zanim zbliżył się rosyjski statek spożywczy. W przypadku awarii rosyjskiego transportu rakieta H-16B miała wystartować wraz z japońskim transportowcem HTV-2 5 sierpnia, ale miał to być ostatni lot w najbliższym czasie. Nie oczekuje się wznowienia lotów na ISS w grudniu Kapsuła łabędzi.

2 Awaria rakiety Falcon 9

Po pomyślnym dostarczeniu towaru przez rosyjski Progress - pod warunkiem, że towar został dostarczony na czas w sierpniu przez japoński statek HTV-5 - obecność ludzi na stacji powinna być zapewniona do końca tego roku. Jednak natrętne pytania nie znikają. Co się stało z naszą technologią kosmiczną? Ludzkość, lecąc na Księżyc prawie pół wieku temu, traci teraz możliwość wystrzelenia zwykłego ładunku na orbitę?!

Musk: Nie wiemy jeszcze, co się stało

W maju 2015 roku Rosjanie stracili kontakt z M-27M lecącym na ISS, który kilka dni później rozbił się o Ziemię. W tym przypadku problemy zaczęły się wysoko nad Ziemią. Nie można było przejąć kontroli nad statkiem. Najprawdopodobniej przyczyną wypadku było zderzenie z trzecim stopniem własnej rakiety, choć Roskosmos nie podał jeszcze szczegółowych informacji o przyczynach. Wiadomo jednak, że preorbital był niewystarczający i Progress po wypuszczeniu zaczął się obracać nie odzyskując kontroli, najprawdopodobniej w wyniku zderzenia z tym trzecim stopniem rakiety. Na ten ostatni fakt wskazywałaby chmura gruzu, około 40 elementów, w pobliżu statku.

3. Katastrofa rakiety Antares w październiku 2014 r.

Jednak seria awarii w zaopatrzeniu stacji ISS zaczęła się jeszcze wcześniej, bo pod koniec października 2014 roku. Chwilę po starcie misji CRS-3/OrB-3 prywatnym statkiem Cygnus eksplodowały silniki pierwszego stopnia. Rakiety Antares (3). Do tej pory nie ustalono dokładnej przyczyny wypadku.

W czasie, gdy feralny Progress M-27M zakończył swój żywot w ziemskiej atmosferze na niskiej orbicie okołoziemskiej na początku maja, trwała całkiem udana misja logistyczna CRS-6/SpX-6 prowadzona przez SpaceX. na stacji ISS. Dostarczenie bardzo potrzebnego ładunku na stację ISS w czerwcu podczas innej misji SpaceX, CRS-7/SpX-7, było postrzegane jako priorytet. SpaceX – Dragon – uznawany był już za „niezawodne” i wiarygodne rozwiązanie, w przeciwieństwie do wątpliwej niezawodności rosyjskich statków (których udział w misjach na ISS jest coraz bardziej nieatrakcyjny politycznie).

Dlatego to, co wydarzyło się 28 czerwca, kiedy rakieta Dragon's Falcon 9 eksplodowała w trzeciej minucie lotu, było ciosem dla Amerykanów i Zachodu, wprawiając wielu w defetystyczny nastrój. Pierwsze hipotezy powypadkowe sugerowały, że przyczyną tej sytuacji był nagły wzrost ciśnienia w zbiorniku LOX drugiego stopnia. Ta 63-metrowa rakieta wykonała już osiemnaście udanych lotów od swojego debiutu w 2010 roku.

Elona Muska (4), CEO SpaceX, w rozmowie z mediami kilka dni po katastrofie, przyznał, że zebrane dane są trudne do interpretacji, a przyczyna wydaje się złożona: „Cokolwiek się tam wydarzyło, nic nie było oczywiste i proste. (…) Nadal nie ma spójnej teorii wyjaśniającej wszystkie dane.” Inżynierowie zaczynają badać możliwość, że niektóre dane są po prostu nieprawdziwe: „Określ, czy któreś z danych zawierają błąd lub czy możemy to jakoś spójnie wyjaśnić”.

Porażki na tle polityki

Byłoby lepiej dla SpaceX i całego amerykańskiego programu kosmicznego, gdyby przyczyny wypadku zostały znalezione jak najszybciej. Prywatne firmy są bardzo ważnym elementem kosmicznych planów NASA. Do 2017 roku transport ludzi na Międzynarodową Stację Kosmiczną powinien być w pełni przejęty przez nich, czyli przez SpaceX i Boeinga. Kontrakty NASA o wartości prawie 7 miliardów dolarów mają zastąpić wycofane z eksploatacji w 2011 roku promy kosmiczne.

Wybór SpaceX przez Elona Muska, firmę dostarczającą rakiety i statki towarowe na stację od 2012 roku, nie był zaskoczeniem. Jej projekt załogowej kapsuły DragonX V2 (5), przeznaczonej dla maksymalnie siedmiu osób, jest dość znany. Testy i pierwszy załogowy lot zaplanowano do 2017 roku. Ale większość z 6,8 miliarda dolarów trafi do Boeinga (oczekuje się, że SpaceX otrzyma „tylko” 2,6 miliarda dolarów), który współpracuje z założoną przez Amazon firmą rakietową Blue Origin LLC. szef Jeff Bezos. Kapsuła rozwojowa Boeinga – (CST)-100 – również zabierze do siedmiu osób. Boeing mógłby wykorzystać rakiety BE-3 firmy Blue Origin lub Falcony firmy SpaceX.

5. Załogowa kapsuła DragonX V2

Oczywiście cała ta historia ma silny wydźwięk polityczny, ponieważ Amerykanie chcą uwolnić się od zależności od rosyjskiego Progressu i Sojuza w orbitalnych misjach logistycznych, czyli dostarczaniu ludzi i ładunków na ISS. Rosjanie z kolei chcieliby to robić dalej, nie tylko ze względów finansowych. Jednak oni sami odnotowali w ostatnich latach całkiem sporo kosmicznych awarii, a niedawna utrata Progress M-27M nie jest nawet najbardziej spektakularną awarią.

Latem ubiegłego roku, tuż po starcie z kosmodromu Bajkonur, około 150 km nad Ziemią rozbił się rosyjski pojazd nośny Proton-M(6), którego zadaniem było wyniesienie na orbitę satelity telekomunikacyjnego Express-AM4R. Problem pojawił się po dziewięciu minutach lotu podczas startu trzeciego stopnia rakiety. System wysokościowy załamał się, a jego fragmenty spadły na Syberię, Daleki Wschód i Ocean Spokojny. Rakieta "Proton-M" po raz kolejny zawiodła.

Wcześniej, w lipcu 2013 roku, również i ten model się rozbił, w wyniku czego Rosjanie stracili aż trzy satelity nawigacyjne o wartości około 200 mln dolarów. Kazachstan wprowadził wówczas tymczasowy zakaz wywozu Protonu-M ze swojego terytorium. Jeszcze wcześniej, w 2011 roku, rosyjska misja zakończyła się sromotną porażką. Sonda Phobos-Grunt na jednym z księżyców Marsa.

6. Spadające fragmenty rakiety „Proton-M”

Prywatny biznes kosmiczny mocno ucierpiał

"Witaj w klubie!" – tak mogłaby powiedzieć prywatna firma kosmiczna Orbital Sciences, zarówno amerykańska NASA z długą historią katastrof i awarii, jak i rosyjskie agencje kosmiczne. Wspomniana wcześniej eksplozja rakiety Antares z kapsułą transportową Cygnus była pierwszym tak spektakularnym wydarzeniem, które dotknęło prywatne przedsiębiorstwo kosmiczne (drugim był przypadek Falcona 9 i Dragona w czerwcu br.). Według informacji, które pojawiły się później, rakieta została wysadzona przez załogę, gdy zorientowała się, że grozi jej poważna awaria. Chodziło o to, aby zminimalizować obszar ewentualnych uszkodzeń powierzchni Ziemi.

W przypadku Antares nikt nie zginął i nikt nie został ranny. Rakieta miała dostarczyć statek kosmiczny Cygnus z dwoma tonami zaopatrzenia na Międzynarodową Stację Kosmiczną. NASA poinformowała, że ​​jak tylko zostaną ustalone przyczyny tego zdarzenia, współpraca z Orbital Sciences będzie kontynuowana. Wcześniej podpisał kontrakt o wartości 1,9 miliarda dolarów z NASA na osiem dostaw ISS, a następna misja zaplanowana jest na grudzień 2015 roku.

Kilka dni po eksplozji Antaresa rozbił się turystyczny samolot kosmiczny Virgin Galactic SpaceShipTwo (7). Według pierwszych informacji do wypadku nie doszło z powodu awarii silnika, ale z powodu awarii układu lotek odpowiedzialnego za zejście na Ziemię. Rozwinął się przedwcześnie, zanim maszyna zwolniła do projektowej Mach 1,4. Tym razem jednak zginął jeden z pilotów. Druga ofiara trafiła do szpitala.

Szef Virgin Galactic, Richard Branson, powiedział, że jego firma nie zaprzestanie prac nad turystycznymi lotami suborbitalnymi. Jednak osoby, które wcześniej kupiły bilety, zaczęły odmawiać rezerwacji lotów na niskiej orbicie. Niektórzy prosili o zwrot pieniędzy.

Prywatne firmy miały wielkie plany. Zanim eksplodowała rakieta zaopatrzeniowa ISS, Space X chciał przenieść ją na wyższy poziom. Próbował zwrócić cenną rakietę, która po wystrzeleniu na orbitę miała bezpiecznie wylądować na podmorskiej platformie buforowanej specjalnymi napędami. Żadna z tych prób nie zakończyła się sukcesem, ale za każdym razem, według oficjalnych doniesień, „było blisko”.

Teraz rodzący się „biznes” kosmiczny musi stawić czoła trudnym realiom podróży kosmicznych. Kolejne niepowodzenia mogą prowadzić do pytań zadawanych dotychczas „po cichu” o to, czy możliwe jest podróżowanie w kosmosie tak tanio, jak wyobrażali sobie wizjonerzy pokroju Muska czy Bransona, nabierając rozpędu.

Na razie prywatne firmy liczą tylko straty materialne. Z jednym wyjątkiem nie znają bólu związanego ze śmiercią wielu ludzi w lotach kosmicznych, jakiego doświadczają agencje rządowe, takie jak NASA czy rosyjskie (sowieckie) instytucje eksploracji kosmosu. I niech nigdy go nie poznają.

Dodaj komentarz