Skoda Citigo 5d 1.0 MPI 75KM Elegancja – mieszkaniec miasta
Artykuły

Skoda Citigo 5d 1.0 MPI 75KM Elegancja – mieszkaniec miasta

Podobno 12 procent całej populacji Czech mieszka w Pradze, mieście znanym ze wspaniałych zabytków i niepowtarzalnej atmosfery. Prawdopodobnie kierowcy w tym mieście, podobnie jak w innych (przynajmniej teoretycznie) dużych aglomeracjach, potrzebują małych i inteligentnych samochodów. Cóż, takie samochody nie są proste - powinny zastąpić samochody „pełnowymiarowe”, ale oferują jedynie małe nadwozie i skromny, ale oszczędny silnik. Ale dość teorii, zobaczmy, czy ma to sens w praktyce. A skoro zacząłem o Pradze, to można się domyślić, że będę jechał miejskim autem prosto (wiesz oczywiście, jak to się dzieje) z Czech. Oto test Skody Citigo 1.0 MPI Elegance.

Wygląd Citigo na pierwszy rzut oka wydaje się dość pudełkowaty. Harmonię pierwowzoru psuje jedynie przód auta, który na szczęście ma uchyloną przednią szybę. Krótkie zwisy, duże przeszklenia po bokach i niejako obszerne drzwi potęgują wrażenie, że nadwozie jest stylizowane na geometryczny kształt. Ale bez obaw – proporcje są idealne, a dodatki takie jak przyciągające wzrok lampy czy pięknie porysowana osłona chłodnicy sprawiają, że Citigo jest schludne. Jednak wtrącanie się w dynamikę ukrytą w tej sylwetce będzie równoznaczne z cytowaniem Mickiewicza na spotkaniu klubu wędkarskiego – najprawdopodobniej nie zdobędziesz uznania. Ponadgabarytowe koła zamontowane na krawędzi nadwozia dopełniają efektu i dodają stabilności, co daje pewność, że samochód będzie się przyzwoicie trzymał na drodze.

Co sądzicie o wyglądzie testowanego egzemplarza? Myślę, że nadwozie w kolorze groszku – popraw mnie, jeśli się mylę – w kolorze, ozdobione ciemnymi szybami i czarnymi aluminiowymi felgami, wygląda świetnie. Kontrastowe dodatki nadają samochodowi odrobinę agresywności. Dowodem tego, jak przygotowana była ta wersja od początku, były liczne spojrzenia przechodniów i innych kierowców. Miło jest podróżować z czymś, co nie kosztuje miliona złotych, a mimo to przyciąga wzrok. Miałem jednak wrażenie, że gdyby Skoda miała inny kolor nadwozia i częściej spotykane felgi aluminiowe w kolorze srebrnym, przeszłoby to niezauważone. Na szczęście farba metaliczna o nazwie „Spring” i czarna „Allus” nie są zbyt drogie.

Dodatkową atrakcją jest panoramiczny dach, który z zewnątrz wygląda na ogromny. Kiedy wchodzimy do kabiny, okazuje się, że nie jest ona tak imponująca, jak można by się spodziewać, i zamiast zamiennika kabrioletu otrzymujemy maleńki „właz”, przez który nawet trudno będzie się wdrapać na karoserię. Ale nikt tam nie pojedzie… Jednak dach panoramiczny kosztuje dodatkowo 2900 zł – zmienia wygląd auta z zewnątrz i wprowadza powiew świeżości do środka.

A skoro mowa o wrażeniach z wnętrza, to powiem kilka słów o tym, co czuje kierowca, gdy siada tu po raz pierwszy. Wnętrze hmm... dość ascetyczne. Plastik jest prosty i twardy, a odsłonięte obszary gołego metalu wydają się natychmiast ostrzegać: nie oczekuj zbyt wiele, powinno być tanie. Wrażenie jednak po chwili mija, bo okazuje się, że niezbyt przyjemne w dotyku materiały dobrze leżą, a połączenie jasnej tapicerki z ciemnymi elementami deski rozdzielczej i groszkowym lakierem zachowuje przyjemne wrażenie, co niewątpliwie sprawia przyjemne wrażenie . na monitorach ciała.

Idźmy dalej. Wszystko jest aż do bólu proste. Zegar jest bardzo czytelny, brakuje jedynie wskaźnika temperatury, ale wartość tę można odczytać na wyświetlaczu komputera pokładowego. Na środku deski rozdzielczej znajduje się panel sterowania radiem i klimatyzacją. A jeśli czegoś Ci brakuje patrząc na to miejsce, to Twoje przeczucie jest słuszne. Nawiewy znajdują się po bokach, natomiast „środkowe” nawiewy znajdujące się w co drugim samochodzie znajdują się za ekranem nawigacji. Nad oszczędnościami? Trochę. Podobnie jak brak przycisku sterowania szybą pasażera w drzwiach kierowcy. Czy uważacie, że to zbyt duże oszczędności? Ja robię.

W miejscu kubka znajduje się gumowe „coś” z otworem. Wszystko wskazywało na to, że smartfon pasuje tam idealnie. Naprawdę dobra decyzja. Sam pewnie borykasz się z problemem latającego w środku telefonu, a tu proszę - prosto i praktycznie. Kolejną ciekawą funkcją jest odłączany ekran nawigacji, który działa również poza pojazdem. Jest to rzadkie, ale nie ma zbyt wielu aplikacji. Co więc zrobić z tym gadżetem w salonie? Z drugiej strony zabranie go do domu z pewnością zmniejsza ryzyko kradzieży. Sam ekran daje dostęp do parametrów samochodu, telefonu, radia i NAVI. Szkoda, że ​​raz po raz odmawiał współpracy, sugerując, że nie da się włączyć radia, bo jest połączenie głosowe. Dodam tylko, że skończyłem je 15 minut wcześniej... Sytuację uratował dźwięk wydobywający się z systemu audio. Okazuje się, że Citigo może dobrze brzmieć z opcjonalnymi głośnikami.

Fotele są zaskakująco wygodne, choć zagłówków nie można regulować. Obszyta skórą kierownica wygodnie leży w dłoniach, a dźwignia zmiany biegów znajduje się dokładnie tam, gdzie można się tego spodziewać. Pozycja za kierownicą jest dobra, ale nie świetna - nie ma regulacji wzdłużnej kolumny kierownicy. Ergonomia na przyzwoitym poziomie. Z wnętrzem Citigo można szybko się zaprzyjaźnić, zwłaszcza, że ​​z przodu oferuje dużo miejsca. Część samochodów z powyższej klasy nie będzie w stanie przebić małego „Czecha” w tej kategorii. Z tyłem jest dużo gorzej. Powiedzmy sobie szczerze, Skoda przeznaczona dla 4 osób, daje swobodę tylko z przodu, a dzieci najlepiej umieszczać na tylnym siedzeniu, bo dla dorosłych nie będzie to zbyt przyjemne wspomnienie. Poza tym dzieci nie będą bawić się… oknami. Tylko uchylone okna nie dają powodów do radości. Jednak ta „stara szkoła”, znana niegdyś zwłaszcza posiadaczom małych Fiatów, może dać głębszy oddech przepełniony nostalgią.

Co jest w bagażniku? To trochę bardziej kryjówka na weekendowe zakupy. 251 litrów to dobry wynik, jednak korzystanie z bagażnika utrudnia wysoki próg załadunkowy i nietypowy kształt bagażnika. Jest bardzo głęboka, wymuszając nieco inne ułożenie walizek niż w porównywalnych pojazdach. Ładując tutaj rzeczy, trzeba zwrócić uwagę nie tylko na zderzak, ale także na gołe blachy, które łatwo zarysować, zwłaszcza nocą. Dlaczego? Citigo nie ma oświetlenia ładowni... To mój faworyt w kategorii "nadmierne oszczędności".

Przejdźmy jednak do korzyści. Jeśli chodzi o cechy małej Skody, szczególnie docenisz jej lekkość. Masa własna wynosi nieco ponad 850 kg i jest to naprawdę odczuwalne przy każdym manewrze. NIE. Wystarczy dotknąć kierownicy, żeby coś się wydarzyło. Każdy uchwyt działa tak, jakby mógł poruszać się samodzielnie. Dźwignia zmiany biegów porusza się tak płynnie, jakby w ogóle nie była włączona, i robi to precyzyjnie. Drzwi nic nie ważą, a tylna klapa sprawia wrażenie lżejszej niż karton. Ta wszechobecna łatwość w poznawaniu poszczególnych elementów małej Skody jest naprawdę wzruszająca.

Citigo ma jeszcze jedną dużą zaletę, która być może nie będzie zaskoczeniem – promień skrętu. Tym samochodem można jeździć niemal na każdej drodze, a zajmowanie miejsca parkingowego to świetna zabawa w towarzystwie innych kierowców. Tam, gdzie nie zmieszczą się ich „duże samochody”, można wcisnąć małą Skodę. Zajmujemy pozycję na parkingu i idziemy na kolejny. Miasto jest królestwem Shichigo, ale on rozwija się poza nim. Owszem, skacze na poprzecznych nierównościach, ale nie jest to jakoś szczególnie uciążliwe. I radzi sobie z zakrętami, o ile pamiętamy, że jedziemy samochodem miejskim, a nie GTI.

Ponadto, jeśli zatrzymamy prawy napęd nożny, możemy zostawić dystrybutora zadowolonego. W mieście nawet na krótkich i dynamicznie przejezdnych odcinkach trudno przekroczyć 7 litrów na sto. Na trasie spokojnie można zejść do „piątki” i nie trzeba uciekać się do sztuczek ecodrivingu. Dodajmy, że silnik pozbawiony jest zbędnej elektroniki, czy wszechobecnego ostatnio „doładowania”, zapowiadającego spokojniejszą pracę. Jazda również będzie płynna, bo 1-litrowy silnik o mocy 75 KM. nie dostarcza zbyt wielu emocji. Moment obrotowy na poziomie 95 Nm również się do tego nie nadaje. Owszem, osiągi nie są złe - zwłaszcza w mieście, ale nic poza tym. Pierwsza setka pojawia się na liczniku po 13,4 sekundach. A prędkość maksymalna, która oscyluje w okolicach 160 km/h, nie zachęca do pokonywania autostrad i jazdy na granicy możliwości auta.

Jednostka uwielbia duże prędkości, jednak gdy wskazówka obrotomierza zaczyna podnosić się do góry, spod maski słychać dość głośne buczenie, podobne do… kosiarki z wydechem samochodu WRC. Cudowny. Wszystko dzięki trzem cylindrom. To dzięki nim silnik ma charakterystyczny dźwięk i... problemy z wibracjami na biegu jałowym. Tak zaprojektowane jednostki są trudne do odpowiedniego wyważenia i niemieccy projektanci również sobie z tym nie poradzili. Na szczęście wibracje nie są wywoływane przez młot pneumatyczny, więc gwarantuję, że nie będą przyciągać Twojej uwagi przy każdym uruchomieniu.

Mały samochód, niska cena. Tak powinno być, ale lepiej ukryć swój optymizm i zmierzyć się z rzeczywistością. Tanio jest tylko w podstawowej wersji z silnikiem 1.0 MPI o mocy 60 KM. 35 z „hakiem” to akceptowalna kwota za nowy samochód. Jednak zweryfikowana wersja jest inna. „Niesamowity” Citigo w wersji Elegance z dodatkowymi udogodnieniami w postaci systemu multimedialnego, ulepszonego systemu audio, tempomatu, podgrzewanych foteli czy panoramicznego dachu już stoi – ok. – 51 zł. Tyle kosztowała wersja, na której miałem przyjemność jeździć. Czy wiele opcji wyjaśnia cenę? nie jestem do końca pewien.

Kim on jest, trochę „Czechem”? W sprawdzonej wersji łączy wszechstronną ekonomię z bogatym wyposażeniem. Mam wrażenie, że to zbyt duży kontrast, co pozostawia kierowcę z mieszanymi uczuciami. Ale Citigo w mieście pokazuje, że potrafi wiele. Na zewnątrz kilka akcesoriów czyni go atrakcyjnym, a odświeżone wnętrze jest bardziej przyjazne dla kierowcy. Szkoda, że ​​Skoda w rozsądnej wersji przestaje być tanim i dobrym autem miejskim. Na szczęście cena nie zabija jego głównej zalety - esencji auta sprzed wielu lat, kiedy goły metal nie stanowił problemu, a lekkość nadwozia i brak wielu akcesoriów były normą.

Dodaj komentarz