Najbardziej idiotyczne sposoby na oczyszczenie samochodu ze śniegu i lodu
Przydatne wskazówki dla kierowców

Najbardziej idiotyczne sposoby na oczyszczenie samochodu ze śniegu i lodu

Kolejne rozczarowanie zdolnościami umysłowymi pozornie inteligentnych i odnoszących sukcesy współobywateli spotkało autora tych zdań na parkingu pod domem, kiedy wszyscy właściciele samochodów musieli odśnieżać samochody po listopadowych „mroźnych deszczach”.

Sam autor tych wersów musiał wyłupywać drzwi swojego samochodu z lodu. W pewnym momencie uwagę zwrócił mężczyzna o profesorskim wyglądzie, który otworzył swoją Toyotę Camry i przez dziesięć minut wykonywał nią „umierającego startera solo”. W końcu on też zamilkł. Następnie wujek bezskutecznie próbował otworzyć maskę. Ale zamarznięta na nim zaspa nie pozostawiała żadnych szans. Nastąpiła piskliwa nieprzyzwoitość, obywatel zanurkował do salonu, wyłowił topór turystyczny i zaczął nim szaleńczo tłuc po oblodzonym śniegu na masce. W końcu oczyścił maskę ze śniegu i otworzył ją. Ale jakim kosztem: w trzech miejscach żelazo zostało przecięte, nie mówiąc już o wgnieceniach!

Ale wcześniej kątem oka zauważyłem dziwne zachowanie dziewczyny po drugiej stronie mnie. Wydawało się, że siała coś na lodzie pokrywającym przednią szybę samochodu. Prace w rolnictwie skończyły się dość szybko i pani wsiadła na swoją prawą kierownicę z grzechotem na biegu jałowym (swoją drogą, też Toyota). Udając przechodnia, postanowił rozwikłać znaczenie tajemniczych manipulacji. Okazało się, że obywatelka posypała solą jadalną szybę swojego samochodu! Najwyraźniej w celu przyspieszenia jego rozmrażania - w końcu samochód już odpalił, a piec i tak po jakimś czasie stopiłby lód.

Najbardziej idiotyczne sposoby na oczyszczenie samochodu ze śniegu i lodu

Jakiś czas później doszedłem do przekonania, że ​​miałem „szczęście”, że trafiłem do epicentrum prawdziwego sabatu idiotów. Ten pamiętny poranek dodał jeszcze kilka „eksponatów” do mojej kolekcji bezsensownych ludzkich działań. Wśród nich był mój współlokator, który „odmrażał” lód na szybie swojego samochodu, metodycznie wlewając „płyn przeciw zamarzaniu” do spryskiwaczy. Jednocześnie nawet nie próbował odpalić samochodu, tłumacząc swój wybór całkowitą oszczędnością benzyny. Następnego ranka byłem przekonany, że warstwa lodu na jego samochodzie tylko się powiększyła i nabrała wesołego zielonkawego odcienia.

Inny kolega na parkingu otworzył samochód wrzącą wodą przyniesioną w czajniku, wylewając ją po obwodzie wszystkich drzwi. Dlaczego malowanie na wszystkich drzwiach było złe, skoro można było (bo tak się niecierpliwić) otworzyć jedne, a potem odpalić samochód i stopniowo dogrzewać resztę - wcale nie jest jasne.

Apoteozą tego mroźnego poranka była obserwacja kolejnej blondynki, z uporem Syzyfa, próbującej szczotką do śniegu zamiatać gładki lód z dachu swojego (znowu Toyoty) RAV4...

Dodaj komentarz