Czołgi rozpoznawcze TK - eksport
Sprzęt wojskowy

Czołgi rozpoznawcze TK - eksport

Opracowane w kraju na przełomie lat 30. ulepszone wersje brytyjskich małych pojazdów gąsienicowych, według pomysłu Cardin-Loyda, miały stać się jedną z przewag handlowych w walce o kontrakty zbrojeniowe zarówno w Europie, jak i za granicą. Chociaż TK-3, a zwłaszcza TKS, były wolne od niektórych niedociągnięć swojego zagranicznego pierwowzoru i przewyższały go pod względem osiągów, polskie próby eksportu tych mas napotkały szereg barier, z którymi młode państwo musiało się zmagać i starannie je wykorzystywać. lat przez zbrojną konkurencję stacjonującą na rynkach zagranicznych.

Zapytania o możliwość zakupu krajowych tankietek zarówno z europejskich, jak i znacznie bardziej egzotycznych dla polskiego handlu bronią rodziły problem prawny. Mianowicie w 1931 roku, wkrótce po zapoznaniu się reprezentującego armię łotewską pułkownika Grossbarda z pierwszymi egzemplarzami polskich tankietek, nad Dźwiną pojawiła się możliwość sprzedaży samochodów TK. Jednak według odręcznych notatek na dokumentach transakcja została szybko zablokowana, m.in. w wyniku starań płk. Kossakowskiego, gdyż mogłoby to zagrozić kontraktowi z angielską firmą "Vickers-Armstrong" (dalej: "Vickers"), wobec którego wspomniany oficer miał kilka własnych oczekiwań.

Taki jednoznaczny akt szefa DepZaopInż. i DouBrPunk. liczyć Kossakowskiego najprawdopodobniej poparła interwencja brytyjskiego attache wojskowego, który poprosił o wyjaśnienie plotek o rzekomym przewiezieniu czołgów do Rygi. Po opadnięciu pierwszych emocji związanych z pewnymi zaniedbaniami w stosunku do postanowień umowy między RP a Vickersem, strona polska przyjęła bardziej wyważony stosunek do kwestii eksportu tankietek dla północnego sąsiada. Nie bez przyczyny iz pozorną ostrożnością uznano, że niefortunnemu wykonawcy bardziej zależało na uzyskaniu licencji i samodzielnej produkcji maszyn w domu niż na poważniejszych zakupach nad Wisłą.

Temat łotewski pozostanie jednak aktualny co najmniej do 1933 roku, kiedy to pokaz polskich czołgów wracających z udanej wizyty handlowej w Estonii, o którym będzie mowa później, zostanie w ostatniej chwili odwołany. Wydarzenie to było nieoczekiwane i zdecydowanie negatywnie odebrane, zwłaszcza że polski eszelon był witany nawet przez najwyższych oficerów łotewskich podczas wyprawy do Rygi. Zastanawiając się nad przyczynami nagłej zmiany decyzji, wskazywano, że Sowieci nie chcieli zbliżyć Polski do swoich państw bałtyckich. Ostatnie wzmianki o łotewskim kierunku handlowym pojawiają się w dokumentach z 1934 roku i mają już charakter formalny.

Jednak z pozoru niewinna akcja handlowa u północnego sąsiada Polski wywołała efekt kuli śnieżnej. W dniu 4 stycznia 1932 roku SEPEWE Export Przemysłu Obronnego Spółka z oo zwróciła się do naczelnika Oddziału II Straży Granicznej z prośbą o zapytanie w sprawie sprzedaży broni produkcji polskiej – kap. Nadawca i nowo opracowane tankietki TK (TK-3). Inspiracją do akcji eksportowej miały być Państwowe Zakłady Inżynierii (PZInż.), gotowa do rozbudowy, prosta i szybka produkcja małych pojazdów gąsienicowych. Konkluzję w tej sprawie wydał ostatecznie płk Tadeusz Kosakowski z Wydziału Zaopatrzenia Inżynieryjnego. Podlega Ministerstwu Spraw Wojskowych. władze uznały, że w tym przypadku nie ma przeszkód i że wszystkie przedsięwzięcia handlowe powinny zależeć wyłącznie od wyboru krajów objętych działaniami eksportowymi ogólnie zatwierdzonymi przez SEPEWE. Warto zaznaczyć, że decyzję podpisali płk W. Kosakowski, ppłk Władysław Spalek.

Ta pozornie przesadzona pochlebna opinia kłóciła się jednak z późniejszymi posunięciami strony polskiej, zwłaszcza polskiej ambasady w Londynie. Z tajnej i obszernej notatki naszego attache z dnia 27 kwietnia 1932 r. dowiadujemy się, że w pierwszych dniach tego miesiąca inż. Brodovsky'ego z PZInż., którego zadaniem było negocjowanie z firmą Vickers produkcji partii czołgów rozpoznawczych dla Rumunii przez polskie fabryki.

Jak stwierdził doradca placówki dyplomatycznej Janschistsky w swojej notatce: „...Podpisana przeze mnie w 1930 r. umowa z Vickersem na zakup przez PZInż. licencji na czołgi Carden Loyd VI nie zawiera klauzuli dotyczącej produkcja zbiorników. czołgi dla zagranicy, więc można to interpretować na różne sposoby. Wizyta inżyniera Brodowskiego i kilka rozmów z Vickersem niewiele przyniosło, z wyjątkiem angielskiego magnata zbrojeniowego, który czekał na urzędnika, tj. pisemne zapytanie ze strony polskiej dotyczące ewentualnych zastrzeżeń.

Wniosek o możliwość produkcji klinów w PZInż. na rzecz państwa trzeciego, spotkała się z niejasną odpowiedzią adresata, dodatkowo osłabioną przez przekazanie jej do decyzji najwyższego kierownictwa firmy. 20 kwietnia Brytyjczycy poinformowali polską ambasadę, że nie mogą udzielić wiążącej odpowiedzi, dopóki nie skonsultują się z czynnikami rumuńskimi, które polski dyplomata określił jako „przewidywalne”. Można więc podejrzewać, że koncern jest gotowy do złożenia kontroferty, omijając tym samym starania polskiego eksportu.

Doradca Alla nie krył zdziwienia niewłaściwymi procedurami negocjacyjnymi zagranicznego producenta, co wyraził w swojej korespondencji: … W liście Vickersa był akapit, który nakreślił moją interpretację umowy w tomie PZInż. ograniczają się do produkcji i sprzedaży czołgów wyłącznie na użytek polskiego rządu. W moim liście nic takiego nie było. To też natychmiast odpowiedziałem Vickersowi, przedstawiając główny punkt i prosząc go o zapoznanie się z moją interpretacją umowy licencyjnej. W odpowiedzi na moje drugie pismo firma przyjęła do wiadomości moje uwagi, ale po raz kolejny nalega na restrykcyjną interpretację umowy.

Sprawę wyciszono na kilka dni, po czym 27 kwietnia ambasada polska w Londynie otrzymała informację, że 9 maja 1932 roku jeden z dyrektorów Vikes, gen. z władzami polskimi i wyrażają nadzieję, że obie te kwestie zostaną rozwiązane pokojowo.

Drugą dobrze rozumianą przez polską dyplomację kwestią był zakup zagranicznego sprzętu artylerii przeciwlotniczej przez polskie siły zbrojne i obawa Brytyjczyków, że amerykański sprzęt (zapewne urządzenia kierowania ogniem) zwycięży w postępowaniu nad Wisłą.

Jednocześnie kontaktujący się z Vickersem płk Bridge poinformował kontaktującego się z nim doradcę Allskiego, że firma coraz bardziej odczuwa konkurencję ze strony polskich fabryk broni i amunicji, a ze względu na kapitał ulokowany w Bukareszcie i trudności z odbiorem dywidendy, Vickers powinien zachować jednoznaczne stanowisko. Jak można się domyślić, dla PZInż. i SEPEWE negatywna, chyba że zapowiadana wizyta w Warszawie pozwoli na znalezienie kompromisu akceptowalnego dla obu stron.

W końcowej części swojej notatki pracownik Ambasady RP w Londynie napisał do naczelnika Wydziału XNUMX Straży Granicznej: Zgłoszenie się do Pana na te same sztuczki, co w jej pierwszym liście, i że ja nie wiadomo, czemu należy to przypisać. Niestety rozczarowanie, jakie towarzyszy temu dokumentowi, nie będzie ostatnie.

Sprawa kontraktu z firmą Vickers na tankietki Carden-Loyd wkrótce będzie ponownie omawiana nad Wisłą w ​​związku z wykryciem wad płyt pancernych zakupionych w Anglii do produkcji pierwszej serii tankietek TK-3. Nieco później nad Wisłą miały wybuchnąć nowe afery, tym razem dotyczące sumiennych 6-tonowych czołgów Vickers Mk E Alternative A. 47 mm, zakupionych z nowymi dwudziałowymi wieżami czołgowymi.

Jest zatem jasne, że w kontaktach z firmą Vickers-Armstrong Ltd. strona polska nie była postrzegana jako poważny gracz. O ile zrozumiałe jest, że producent broni praw licencyjnych, o tyle pozycjonowanie Polski jako stałego odbiorcy różnego rodzaju uzbrojenia jako drugorzędnego nabywcy było zdecydowanie złym prognostykiem zarówno pod względem relacji gospodarczych, jak i politycznych.

30 sierpnia 1932 r. głos zabrał na ten temat II wiceminister MS Wojska. (L.dz.960/tj. umowy na dostawę pojazdów Carden-Loyd Mk VI. Najprawdopodobniej za tak jednoznacznym stanowiskiem przemawiał argument, że czołg TK był już wówczas chroniony tajnym patentem (jedynie polski - Lekki szybki czołg 178 / t.e. 32), a także sprzęt do jego transportu - pojazd silnikowy i prowadnica szynowa (tajne patenty nr 172 i 173).

Odnosząc się do przedstawionego stanowiska, chętnie powoływano się na argumenty związane z pełną swobodą dysponowania własnym patentem, co powinno było usunąć lub przynajmniej złagodzić wszelkie spory, jakie mogą wyniknąć w tym kontekście z firmą angielską. Problemu nigdy nie rozwiązano, gdyż w październiku 1932 r. kierownictwo 3330 Dywizji Wojsk Pogranicznych w tajnym oddziale „Eksport czołgu TK” (nie. Istnieje uzasadniona obawa komplikacji w stosunkach z Vickersem, gdyż TK to w zasadzie tylko modyfikacja Carden-Loida Prawa do produktu tego ostatniego typu nabyła licencja PZInż., z zastrzeżeniem § 32, że czołgi będą produkowane na potrzeby państwa polskiego.

Nagle zmienił zdanie i DepZaopInzh. stwierdzając, że: ... umowa nie tylko nie wspomina nic o możliwości sprzedaży na eksport, ale nawet nie przewiduje możliwości ich produkcji ponad potrzeby państwa polskiego. W tej sytuacji możliwe były dwa rozwiązania:

Dodaj komentarz