Cześć Natasza: dlaczego niektórzy kierowcy wożą specjalne bele na dachu
Przydatne wskazówki dla kierowców

Cześć Natasza: dlaczego niektórzy kierowcy wożą specjalne bele na dachu

Zima 2021 zachwyca zapomnianą już ilością śniegu i mrozu w centralnych regionach Rosji. Nie wszyscy właściciele samochodów byli w stanie sobie poradzić, zmuszeni do zostania pieszymi. Jednak Rosja już dawno nauczyła się, jak łatwo i prosto oprzeć się takim kolizjom pogodowym. Jak dowiedział się portal „AvtoVzglyad”.

Rzeczywiście, nawet starzy i lokalni historycy nie pamiętają takich opadów śniegu, jakich w tym roku doświadczyła Matka Stolica i jej okolice. Internet podpowie, że stolica widziała coś podobnego w latach siedemdziesiątych. Oznacza to, że dla ¾ moskiewskich kierowców taki desperacki tandem mrozu i opadów był niespodzianką. Bynajmniej nie najprzyjemniejszy.

Samochody nie odpaliły, nie jeździły i w ciągu kilku minut zamieniły się w zaspy śnieżne, które sądząc po zapewnieniach meteorologów, stopią się bliżej lipca. Do tego pieprz i ogólna walka władz miasta ze spółdzielniami garażowymi: coraz mniej mieszkańców stolicy może sobie dziś pozwolić na posiadanie żelaznej skrzyni 3x6 metrów. Innymi słowy, po prostu nie ma gdzie ukryć „żelaznego konia” przed szalejącą złą pogodą.

Nie należy jednak wymyślać koła na nowo: jest rozwiązanie i jest ono dostępne dla każdego. W końcu, w razie potrzeby, można to zrobić nawet w domu. Sprytny, oryginalny i co najważniejsze prosty lifehack pochodzi z „północy”, z Jakucka, gdzie silne mrozy i trzymetrowe zaspy nikogo nie dziwią, ale auto na parkingu powinno być ukryte przed pogodą, bo bezpieczeństwo bezpośrednio od tego zależy. A nawet więcej - życie.

Więc garaż powinien być, a najlepiej zawsze, z tobą. A jak wyposażyć samochód w opcję ślimaka z naciskiem na utrzymanie temperatury silnika spalinowego? Jeden podgrzewacz to po prostu za mało.

Cześć Natasza: dlaczego niektórzy kierowcy wożą specjalne bele na dachu

Różne dmuchane i składane historie, których jest wiele na słynnym chińskim pchlim targu, będą spadać jak jesienne liście na asfalt, gdy termometr notorycznie łamie oznaczenie -30 stopni. Rzemiosła „środkowego imperium” najwyraźniej nie są gotowe na taki zwrot i tak naprawdę w Jakucji, skąd pochodzi life hack, może to być nawet -50 stopni. Dlatego technologie Państwa Środka należy odłożyć na lepsze czasy i zastosować sprawdzone rozwiązania: „Natasza”.

To nazwa przenośnego garażu przenośnego, który jest montowany bezpośrednio na relingach dachowych i zawsze podróżuje z samochodem. „Natasza” wykonana jest z gęstego brezentu, który od wewnątrz jest „podszyty” poliestrową wyściółką i przeszyty grubą nicią. Dzięki izolacji samochód wolniej się schładza, podgrzewacz może być uruchamiany rzadziej i na krótszy czas.

Ale co najważniejsze, „ślimak” zawsze niesie ze sobą swój „dom”: przenośny garaż składa się w ciasną belę na dachu, który nie płynie, nie gwiżdże i jest zawsze gotowy do użycia. Wystarczy odpiąć mocowanie i rozłożyć materiał po całym samochodzie. Dziś postęp doszedł do tego stopnia, że ​​można zamówić szycie „garażu” do modelu auta.

Standardowa, uniwersalna wersja warunkowej wersji „fabrycznej” będzie kosztować 12 000 rubli, a unikalny model będzie kosztować od 20 000 rubli. Nawiasem mówiąc, w Jakucji numer samochodu jest napisany na ścianie „Nataszy”. Wiesz dlaczego? Nie kraść. W Jakucku przenośne garaże od dawna stały się normą i dość powszechnym zjawiskiem. Cóż, kolejna taka zima i czekamy na "Nataszę" w Moskwie. Trzy razy droższy, ale w sezonowych kolorach i pikowany „romb”.

Dodaj komentarz