Jechaliśmy: Yamaha Niken
Jazda próbna MOTO

Jechaliśmy: Yamaha Niken

„Połącz”, czytam w sieciach społecznościowych. „Kolejny trójkołowiec do zapomnienia” – dodają inni. „To nie silnik, to trójkołowiec” — dodał trzeci. Warto tu się zatrzymać, odetchnąć i do wczoraj deklarować się heretycko jako motocyklista. Chłopaki i dziewczęta, wiecie, TO jest motocykl. I nawet ten bardzo innowacyjny, z najnowocześniejszą technologią z przodu, może poszczycić się własnym designem, a przede wszystkim po prostu zachwyca właściwościami jezdnymi.

Jechaliśmy: Yamaha Niken

Kiedy Eric de Seyes, prezes Yamaha Europe, zaprezentował go na targach motocyklowych EICMA w Mediolanie w listopadzie zeszłego roku, wyglądał jak transformator na scenie z pomalowanym na niebiesko podwójnym przednim widelcem, który tylko czeka, by zmienić się w… cokolwiek. Sprawa na pewno wydawała się ciekawa, choć niektórzy byli sceptyczni, mówiąc, że kolejna prototypowa opowieść, pachnąca tymi trójkołowymi hulajnogami, którymi jeżdżą po obwodnicach dużych miast mężczyźni w średnim wieku w koszulkach i spodniach, w odrzutowych kaskach, Ray „Slippers” i „lusterka” Bana gonią gdzieś w swoim życiu za skokiem adrenaliny. I co za piękność w stylu: „Jesteśmy motocyklistami, co?!” z pojazdem, który może być kierowany z kategorii B. Ale myliliśmy się.

Trójka oznacza kreatywność i perfekcję

Pod koniec maja ponownie spotkaliśmy się z panem Erikiem w Kitzbühl w Austrii. Na prezentacji trójkołowca Niken. Nawiasem mówiąc, „ni-ken” jest pochodną japońskiego, co oznacza „dwa miecze”, w Yamaha jego nazwa jest wymawiana jako „Niken”. W zaproszeniu na prezentację było napisane, że pojedziemy na nartach, przejażdżkę karawanem po słoweńsku, na lodowcu nad Kaprun. Śmieszny. Oprócz prezesa, który notabene jest świetnym motocyklistą i narciarzem, poznaliśmy też dwóch czołowych narciarzy, z których jednym był Davide Simoncelli, były członek włoskiej ekipy, który nauczył nas techniki jazdy na nartach z karbem. Dlaczego? Ponieważ Yamaha twierdzi, że pokonywanie zakrętów na butach Niken jest jak jazda na nartach z karbem, technika, która wiele lat temu nadała narciarstwu nowy wymiar i rewolucję. W pewnym stopniu jest to nawet prawda, ale o wrażeniach z jazdy nieco później. Dlaczego Niken jest rewolucyjny? Głównie dzięki dwóm przednim kołom, podwójnemu przedniemu widelcowi, a przede wszystkim skomplikowanemu, opatentowanemu zaciskowi przekładni kierowniczej z połączeniem równoległobocznym, który zapewnia, że ​​każde koło porusza się po własnej krzywej, zgodnie z zasadą Ackermanna znaną z segmentu motoryzacyjnego. Technologia pochylania przedniej pary kół nazywa się Leaning Multi Wheel - LMW. Niken pozwala na nachylenie do 45 stopni i tutaj możemy znaleźć wspólny język z techniką nart typu notch.

Jechaliśmy: Yamaha Niken

De Seyes wyjaśnia, że ​​dużo testowali, testowali i szli na kompromisy. Takim kompromisem są 15-calowe przednie koła, podobnie jak ich rozstaw 410 mm. Oprócz dwóch kół najbardziej rzucającym się w oczy elementem jest dwururowe przednie zawieszenie: tylne widelce USD mają średnicę 43 mm w celu pochłaniania wstrząsów i tłumienia drgań, a przednia średnica wynosi 41 mm, co daje rozstaw osi podobny do Nikena. brak przedniej osi. Jeśli przód jest kompletną i innowacyjną nowością, to reszta motocykla jest tym, co my w Yama, tym razem w nieco zmodyfikowanej wersji, już znamy. Niken napędzany jest sprawdzonym trzycylindrowym silnikiem CP3, znanym z fabrycznych modeli Tracer i MT-09, posiadającym trzy tryby pracy. Mając 115 „koni”, jest na tyle żywy, by wyrazić się w Nikenie, a jednocześnie tak silny, że tylko doświadczona ręka (motocyklista) może go kontrolować. To Tracer był fundamentem, na którym został zbudowany, ale Niken ma nieco zmodyfikowaną geometrię dostosowaną do konstrukcji trójkołowej; W porównaniu z nim Niken ma rozkład masy 50:50, więc pozycja podczas jazdy jest nieco bardziej wyprostowana i cofnięta.

Od projektu do szczytu Veliki Klek

Kiedy patrzy się na to nowe cudo Yamahy na zdjęciach, nie można oczywiście poczuć i poczuć, jak naprawdę jeździ Niken. Czy naprawdę tylko z tego powodu wypada nam, ortodoksyjnym motocyklistom, machać rękami i mówić, że to kolejny „trójkołowiec”? Nie, bo to trzeba przeżyć. Spróbuj. Jedźmy tam, powiedzmy tam, w kierunku Veliky Klek, pobliskiego wzniesienia, na szczyt którego wije się ta serpentynowa droga i gdzie zmierzamy, by uwolnić motocyklową adrenalinę, w tym Słoweńcy. I tam to przetestowaliśmy. To jest jego środowisko, kręte boczne drogi są jego domem. Jeszcze jedna uwaga dotycząca projektu: jest jednak dość spiczasty, trochę jak skorpion lub rekin - szeroki „przód” z wąskimi pośladkami. Uczucia? Siadam na nim iw pierwszej chwili czuję, że jest dość ciężki w moich rękach. 263 kilogramy to nie do końca kategoria piórkowa, ale obok mnie kruchy francuski dziennikarz, który ważył nie więcej niż 160 centymetrów, również opanował to na miejscu jako żart. Więc tak! Cóż, waga znika z pierwszych metrów, ale pojawiają się dwa inne problemy: nie wiadomo dokładnie, dokąd jadą rowery, a przód działa bardzo szeroko. Ale oba problemy można przezwyciężyć przy odrobinie wprawy i przyzwyczajenia, więc dylematy znikają po kilku kilometrach.

Jechaliśmy: Yamaha Niken

W pierwszym zakręcie w lewo z doliny na szczyt nadal czujemy, że na tych wysokościach asfalt jest zimowo-wiosenny, czytany na zimno, przyczepność nie jest bogata, więc ostrożność nie jest zbyteczna. Z każdym zakrętem wszystko jest lepiej, wchodzę w nie głębiej, potem zwalniam, momentami nawet czuję lekki poślizg przedniej pary kół. Um, karwam?! Rower budzi zaufanie, nawet gdy wyprzedzam ciężarówkę z przodu, ponownie oceniam sytuację, naprawiam, hamuję i wycofuję się do golfa na nadjeżdżającym pasie. On do mnie. Nie panikuję, rower jest stabilny i zwrotny, system działa świetnie bez użycia sprzęgła przy zmianie biegu na wyższy, hamulce dały radę (siła hamowania przenoszona jest na parę kół, więc tarcie jest większe). Przy wyższych prędkościach mimo małej nieregulowanej osłony przedniej czuję podmuchy powietrza, ale nie jest to krytyczne. Czy Twoja druga połówka pojechałaby z Tobą do Veliky Klek? Cokolwiek wybierzesz, siodełko jest wystarczająco duże, a rower jest gotowy, aby zabrać Cię na szczyt przez niezliczone zakręty.

Jechaliśmy: Yamaha Niken

Dlatego Niken trzeba przetestować, a nie tylko zobaczyć na zdjęciach. Będziesz miał okazję „wyciąć” go na rogach Gorenjskiej od 29 sierpnia do 2 września, gdzie zostanie dostarczony przez słoweńskiego importera w ramach europejskiej trasy Yamahy. To z pewnością okazja do poznania nowego wymiaru motoryzacyjnego doświadczenia i poszerzenia swoich horyzontów. W salonach w Słowenii pojawi się we wrześniu. Będziesz szczęśliwy, ponieważ Niken po prostu zrobi na Tobie wrażenie.

Dodaj komentarz