Jazda próbna Mercedes 300 SL i SLS AMG: Skrzydła marzeń
Jazda próbna

Jazda próbna Mercedes 300 SL i SLS AMG: Skrzydła marzeń

Mercedes 300 SL i SLS AMG: skrzydła marzeń

Legendarny model z otwieranymi drzwiami i jego odległym potomkiem

Dwie gwiazdy wznoszą się w nocy... Mercedes SLS AMG (2010) spotyka swojego pradziadka 300 SL (1955), aby rozwinąć skrzydła wzdłuż Lazurowego Wybrzeża. Jeden od dawna stał się legendą, drugi jeszcze nie stał się.

Wszystkiemu winny jest pan Akat. 14 marca 1952 roku komisarz sportowy Automobile Club de l'Ouest zalecił Daimler-Benz, jak należy zmienić drzwi, aby uzyskać ich błogosławieństwo na wyścig Le Mans. To właśnie temu człowiekowi Mercedes 300 SL zawdzięcza swój najbardziej ekstrawagancki wygląd – duże drzwi, które unoszą się do góry jak skrzydła. Na tych skrzydłach latają marzenia tysięcy kierowców, a ich lot trwa do dziś. Kiedy 1954 SL zadebiutował w Nowym Jorku jako sportowy samochód szosowy w lutym 300 roku, było to niesamowite uczucie - jakby iPhone z krążkiem na dzianinowym obrusie nagle pojawił się obok telefonu w połowie lat XNUMX-tych.

To, co wtedy narodziło się w szybko odrestaurowywanych powojennych działach produkcyjnych i projektowych zakładu w Unterturkheim, można śmiało nazwać motoryzacyjnym cudem. Jeszcze zanim Niemcy wprowadziły miniaturowe modele Goggomobil i Isetta, niesamowity 300 Sport Leicht (lekki) o mocy 215 KM. przewożonych po pustych autostradach z prędkością ponad 220 km / h. Teoretycznie przy najdłuższej „głównej” przekładni możliwe były nawet 267 km / h, ale nie wiadomo, czy ktoś próbował je osiągnąć.

Cóż za wyzwanie dla pokornego stylu lat pięćdziesiątych! Czas, w którym pozowanie przed osłoną chłodnicy SL na okładce das Auto Motor und Sport jest uważane za całkowicie normalne. Z drugiej strony piersi kobiety zmusiłyby Niemca do zmiażdżenia pudełka domowego salami.

Pierwszy wtrysk bezpośredni w standardowym modelu czterosuwowym

I oto on, 65 lat później, w idealnym stanie, z błyszczącym bordowym lakierem do paznokci, jakby troskliwe ręce w rękawiczkach właśnie zdjęły go z linii montażowej. W tamtych latach nad Wirtembergią miała zabłysnąć niesamowicie szczęśliwa gwiazda, inspirując inżynierów i projektantów do stworzenia tego arcydzieła sportowej elegancji. Drzwi otwierają się z łatwością i przez chwilę czujesz, jak Sophia Lauren lub Yaja Gabor przesuwają się w ich samochodzie z typowym ruchem skrzyżowanych kolan kobiet. Po przekręceniu kluczyka, jak ze skrzynki na listy, kluczykiem, silnik uruchamia się w niekontrolowany sposób, jakby sześć cylindrów pod maską szeptało prowokacyjnie: "Co się dzieje, SLS, chyba nie masz wtrysku bezpośredniego?"

Replika trafia w sedno, a warkot stojącego obok mercedesa SLS AMG na biegu jałowym staje się głośniejszy. Czy dynamiczny supersportowiec stworzony przez projektanta Marka Featherstone'a naprawdę musi słuchać lekcji nowoczesnej technologii motoryzacyjnej od emeryta motoryzacyjnego? Tak - 198-litrowy, rzędowy, sześciocylindrowy silnik rzędowy z bezpośrednim wtryskiem paliwa po raz pierwszy w standardowym czterosuwowym silniku. Nazywa się M XNUMX. Weteran kontynuuje: „A ile ma zwycięstw w zawodach? A może północna część toru Nürburgring, tysiąc mil i Le Mans? Wygrałem je wszystkie z rzędu”.

6,2-litrowy, wolnossący silnik V8 SLS-a z kolektorami dolotowymi warczy gniewnie, jakby protestując przeciwko takim porównaniom. Były szef AMG, Volker Morkinweg, dał jasno do zrozumienia, że ​​SLS to nie tylko blada kopia ikony retro. Nie zmienia to jednak faktu, że cały model wpada w gigantyczny cień rozpostartych skrzydeł starego mistrza. SLS jest zmuszony konkurować z legendą wybraną przez jury w 1999 roku jako sportowy samochód stulecia. „Jak się mają sprawy z lekką strukturą”, stary człowiek nadal go irytuje. Kiedy jest się 12 cali niższym, 15 cali węższym, ma rurową osłonę chłodnicy, manualną skrzynię biegów i technologię bezpieczeństwa jak dzianinowa czapka narciarska, nietrudno pochwalić się szczupłą sylwetką i wagą 1295 kilogramów. AMG waży znacznie więcej - różnica to jedna trzecia wagi Smarta Fortwo. – Czy wspominałem o rondzie?

Mercedes 300 SL nie wybacza arogancji

Włączając pierwszy bieg, przekonany o własnej nieomylności, powojenny przystojny mężczyzna odrzuca sarkastyczne uwagi i skupia się na ruchu. Kiedy szóstka z grubym dźwiękiem przechodzi przez podział na dwa tysiące obrotów, to z przyjemnymi wibracjami pozostawia za sobą wszystkie cztery tysiące, a kolejny zakręt zbliża się zaskakująco szybko, jakby przez teleobiektyw, pilot przypomina słowa technika Mercedesa

jakieś cztery hamulce bębnowe i oscylująca tylna oś, a one unoszą się nad nią jak sęp, na którego wpadł wyścigowy SL Karla Klinga podczas Carrera Panamericana. Dziś nawet właściciele małych samochodów nie mogą sobie wyobrazić znaczenia tych cech konstrukcyjnych. Jeśli w dzisiejszych czasach wystarczy zredukować bieg, aby skręcić, w SL Twoja stopa musi z całej siły wcisnąć pedał hamulca. Wchodząc w zakręt trzeba było się zatrzymać, wcześniej udało się ostro zwolnić i mocno trzymać, ale kierownica wielkości ciężarówki - inaczej przydarzy ci się to, o czym tutaj pisze auto motor und sport. dość miękko ze słowami „SL potrafi serwować nagle i nie wybacza zuchwałości”.

To tak, jakby ktoś mógł sobie pozwolić na śmiałość posiadania ikony za 1 150 000 euro (1955 29 marek w 000 r.), która nawet przy normalnej prędkości rzuca tyłkiem w przód iw tył jak wysublimowany tancerz rock and rolla. Chylimy czoła przed bohaterami, którym udało się pilotować ten luksusowy samochód sportowy w zawodach. Dopiero roadstery z 1957 roku otrzymały bardziej zaawansowaną tylną oś oscylacyjną z pojedynczym przegubem, w 1961 roku pojawiły się hamulce tarczowe - przynajmniej te przednie...

Jednak nie osiągnęliśmy jeszcze sześciu tysięcy obrotów. Oczekujemy, że będą brzmieć złośliwie, niegrzecznie, odurzająco, jak obiecali auto motor und sport w 1955 roku. Nic się nie zmieniło. Genialnie zaprojektowana szóstka z Untertürkheim ryczy i skrzypi, dzięki czemu do 6600 obr./min Twoje bębenki pozostają cudownie zdrowe. W dolnych rejestrach 300 SL zachowuje się jak lekkie wino z Wirtembergii, w wyższych rejestrach jak mocna brandy z doliny Reims.

Mercedes SLS AMG jeszcze nie stał się klasykiem

Nieco zachmurzony spektakularnym przeżyciem, autor przeszedł na SLS w 2010 roku. Zmysły rejestrują zagłówki, boczne wsporniki korpusu, majestatyczny dźwięk systemu muzycznego Bang & Olufsen. Kierownica została znacznie zmniejszona, a wokół kierowcy umieszczono przyciski z ergonomicznym napisem. Zniknął jednak niepowtarzalny urok oryginału, ten twardy trzask metalowych przełączników i połysk deski rozdzielczej pomalowanej na kolor auta. Wraz z nimi traci się wciąż odczuwalne poczucie wolności twórczej, którym kierowali się byli inżynierowie.

Najnowszy atmosferyczny supersportowy Mercedes wspina się po zboczach z ognistym zapałem, wykazując wartości przyspieszenia poprzecznego, które stary z trudem osiąga w kierunku wzdłużnym. Zatrzymuje się jak bestia, a jego brzuch kręci się od warkotu – kolejny imponujący dowód na to, co dzieje się w branży motoryzacyjnej od pół wieku. W końcu nie ugruntował się jeszcze jako klasyk przyszłości – coś, czego SL nie potrzebował od dłuższego czasu.

Jak Mercedes 300 SL dotarł do Nowego Jorku

Nie ma 300-procentowych dowodów na to, jak rasowy samochód wyścigowy SL z 1952 r., który wygrał Mille Miglia 2, Grand Prix Szwajcarii w Bernie, Puchar Eiffla na torze Nürburgring i Carrera Panamericana w Meksyku, został przekształcony w luksusowy samochód sportowy. . W każdym razie nie ma wątpliwości, że amerykański importer Mercedesa, Max Hoffman, odegrał ważną rolę, obiecując zarządowi Mercedesa we wrześniu 1953 roku 1000, że sprzeda 300 sztuk możliwej drogowej wersji 6 SL. Zaledwie pięć miesięcy później, w lutym 1954 roku, SL zadebiutował na New York Auto Show. W przypadku otwieranych drzwi model spontanicznie otrzymał od lokalnej publiczności przydomek Gullwing - „skrzydło mewy”.

Tekst: Alexander Bloch

Zdjęcie: Hans-Dieter Zeifert

Dodaj komentarz