Mazda MX-3 - japońska ekspresja
Artykuły

Mazda MX-3 - japońska ekspresja

Najpierw musisz wpłacić ponad 1000 zł. Następnie - wbić sobie do głowy zasady i znaki i nauczyć się, że pedał sprzęgła to nie pedał hamulca. W końcu wszystko, co musisz zrobić, to udać się do centrum egzaminacyjnego, oświetlić drogę, uśmiechnąć się do egzaminatora i udać się na imprezę testową dla grubych kierowców. Teraz potrzebujesz tylko samochodu. A większość młodych chłopaków przede wszystkim chciałaby uprawiać sport.

To wszystko - problem z używanymi samochodami sportowymi polega na tym, że są one albo drogie, albo zużyte. Lub oba. Młody kierowca zwykle nie ma dodatkowej gotówki na koncie, a jeśli ma ochotę na tani samochód sportowy, to zwykle ma wynalazek w postaci tuningowanego Opla Calibry, a jeśli lubi eksperymentować, może Fiata 126p. Z silnikiem Porsche. I dlaczego zapomniano o Mazdzie MX-3?

To proste – bo ten producent od dawna nie ma oficjalnego przedstawicielstwa w naszym kraju, a dla wielu jego auta są równie egzotyczne i tajemnicze jak to, co jedzą Japończycy. Różnica polega jednak na tym, że jeśli zjesz jedną z nich, możesz obudzić się w szpitalu z nieciekawą miną, a jeśli kupisz MX-3, masz dużo przyjemności. Haczyk polega na tym, że wszystko, co musisz zrobić, to dobrze uderzyć.

Budowanie takiego samochodu od podstaw nie byłoby zbyt opłacalne, więc inżynierowie postawili w warsztacie kompaktowy model 323, trochę go zmodyfikowali, zmienili nadwozie i zaczęli sprzedawać po wyższej cenie. Kiedyś tak było. MX-3 można teraz kupić za odpowiednik przedniego błotnika Rolls Royce'a, a praktycznie wszystkie części eksploatacyjne są łatwo dostępne dla modelu podstawowego. Nie oznacza to jednak, że są tanie – niestety w Japonii zwykła gumka z logo marki zawsze konkurowała z rynkową ceną złota. Ale przynajmniej był stały. O ile z materiałami eksploatacyjnymi nie ma problemów, o tyle z karoserią już są - lepiej unikać przykładów z nieciekawym blacharzem. A jaka jest awaryjność po tylu latach?

Głównym problemem tego samochodu jest to, że jest po prostu stary. Pierwsze egzemplarze weszły na rynek w 1992 roku - wtedy wszyscy chodzili ze strzyżonymi pudlami, a osoby niedowidzące musiały nosić plastikowe wybrzuszenia zakrywające połowę twarzy - to doskonale obrazuje, ile czasu już minęło, dziś ktoś byłby zamknięty w zoo . Dlatego trzeba wybaczyć Mazdzie załamanie. Ale tak naprawdę mówimy głównie o zawieszeniu, bo elektroniki w tym aucie nie ma więcej niż w przeciętnym mikserze, choć można liczyć na fajne wyposażenie w stylu elektrycznie sterowanych szyb, centralnego zamka czy wspomagania kierownicy. Co w takim razie wymaga naprawy? Zawieszenie to głównie elementy gumowe i metalowe. Poza tym układ wydechowy mógł już uporać się z rdzą, a większość elementów gumowych, w tym uszczelki, trzeba będzie wymienić na nowe, bo się kruszą. Hamulce działają bardzo dobrze, jeśli układ jest zadbany i od czasu do czasu czyszczony. W przypadku przedwczesnej konserwacji bębny zacinają się samoregulującymi krzywkami, a zaciski mogą już przeciekać. Trudno przyczepić się do innych elementów, bo maszyna jest po prostu wytrzymała. Jest na to jedna dobra wiadomość – MX-3 wycofano z produkcji dopiero w 1998 roku, co oznacza, że ​​nadal można kupić egzemplarze z czasów, gdy ludzie chodzili nie jako „pudle”, ale jako „rekrutacja”. Dzięki temu takie okazy są znacznie młodsze i mogą być o wiele przyjemniejsze w użytkowaniu. Wszystko jednak zależy od tego, jak „szalony” był poprzedni kierowca – i co ma pod maską.

Diesla lepiej nie szukać. Po pierwsze, Japończycy w tamtym czasie prawdopodobnie widzieli w nich dzieło szatana i nie byli nimi zbytnio zainteresowani, a po drugie, jest to samochód sportowy i po prostu nie ma w nim diesli. Jednostki benzynowe mają tylko dwie moce. 1.6L ma 4 zawory na cylinder, ale początkowo miał tylko 89 mil. Czy to wystarczy do dynamicznej jazdy? Jeśli ponad 13 sekund do „setki” można uznać za namiastkę sportu, to tak, ale po co się nakręcać, skoro biegające po podwórku dzieci lepiej przyspieszają? Po 1994 roku silnik został zmodyfikowany i oprócz momentu obrotowego zwiększono również jego moc do 107 KM. Auto jest lekkie, więc wystarczyło rozpędzić się w mniej niż 10 sekund, choć jego manewrowość pozostała znikoma, a kultura pracy kiepska. Jednak ta wersja to naprawdę dobry wybór - oprócz układu zapłonowego praktycznie w ogóle się nie psuje, wytrzymuje ogromne przebiegi i jest łatwy w utrzymaniu. Tylko to, że jadąc na nim nikt nie moknie ze zbędnych emocji. Chyba że do drugiej jednostki o wyjątkowo dziwnej konstrukcji – ma 1.8 litra i aż sześć cylindrów, w konfiguracji w kształcie litery V. W końcu - 6-cylindrowe silniki BMW miały pojemność 3 litrów i nadal pracowały w rzędzie, Mazda chyba miała wizję stworzenia takiego silnika i wyszło całkiem nieźle. Znakomity dźwięk, moc wyczuwalna już od tych najniższych obrotów i płynna praca – aż się prosi o wciśnięcie „gazu” w podłogę. I to jest problem z tym rowerem - często po prostu się zapycha i potrafi spalić nawet 1 litr oleju na 100 km. Czy zatem taki samochód nadaje się do codziennego użytku?

Oczywiście. Chociaż istnieje kilka ograniczeń. Bagażnik przejdzie na samochód sportowy - ma 289l. Jednak wysoki próg ładowania oznacza, że ​​albo będziesz musiał zagrać w Michaela Jordana i rzucić w niego wszystkim z trójkąta, albo kupić platformę. Szeroka linia ciała dyktowała kolejne ograniczenie – na plecach zmieści się maksymalnie dzieci. Ewentualnie Rottweiler, jeśli ktoś go hoduje. Dodatkowo tył sofy jest dość pionowy i łatwo obciąża kręgosłup. Zupełnie inny jest front. Fotele musiały być zaprojektowane wyłącznie przez puszystego Japończyka, bo o dziwo są „szyte” na europejskie rozmiary. Mało tego, wygodnie się w nich siedzi i doskonale trzymają ciało w rogach. Sam kokpit był doskonałym przykładem w czasach, gdy Azjaci nie chcieli produkować desek rozdzielczych sklonowanych z VW Golfa. Teraz całość nadal wygląda konkretnie, choć trochę drażni, że jest ponura, miejscami niesmaczna i archaiczna. Jednak wnętrze nie jest pozbawione sportowego stylu – jest nisko osadzone, centralny tunel otula kierowcę, a wytłumienie jest tak złe, że słychać każdy ruch tłoka w silniku. A to duża zaleta w przypadku jednostki w kształcie litery V.

Jeśli MX-3 jest całkiem niezły, to dlaczego nikogo to nie interesuje? Bo jest za stary? Bo to Mazda i nie wiesz co to jest? Nie wiem, ale dociekliwi szukający taniego, sportowego auta sięgną po MX-3 - resztę z pewnością uwiedzie tuningowany Calibre. Albo Fiat 126p z silnikiem Porsche.

Artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która udostępniła samochód z aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej.

http://topcarwroclaw.otomoto.pl

św. Korolevetska 70

54-117 Wrocław

E-mail adres: [email chroniony]

tel: 71 799 85 00

Dodaj komentarz