ix35 - nowa broń Hyundaia
Artykuły

ix35 - nowa broń Hyundaia

Hyundai - połowa ludzi na Ziemi nawet nie wie, jak przeliterować nazwę tej firmy. Z jakimi samochodami jest powiązany? Dobre pytanie - zwykle z niczym, bo mało kto potrafi podać model, po prostu wiadomo, że niektóre są. Jednak świat się zmienia – wkroczyły udane serie samochodów i10, i20, i30 oraz pięknie skrojone „SUV-y”. I teraz? Mały SUV! Czy to naprawdę ta sama firma?

Wciąż mam przed oczami Hyundai Accent - okrągły kompakt z paskudnym wnętrzem. Nowy ix35 pokazuje, jaką stylistyczną rewolucję przeszła ta firma. Nie wiem, co się stało w zarządzie – odprężyli się, postanowili zaszaleć albo zmienili sposób myślenia przez kryzys. Tak czy inaczej, opłaciło się, ponieważ utrzymuje ich w grze. Ix35 propaguje nowy kierunek stylistyczny producenta, którego nazwa po angielsku jest trudna do wymówienia w języku angielskim, a po polsku brzmi po prostu jak „opływowa rzeźba”. Coś w tym jest - dużo zagięć, miękkich linii, ale przyjrzyj się dokładnie przodowi i tyłowi obudowy. Zwykły? Powiem Wam, że te samochody nawet w nazwie modelu różnią się tylko jedną literą. Ix35 wydaje się być po prostu mniejszą i „napompowaną” wersją Infiniti FX35 drugiej generacji - z przodu i swoim agresywnym wyglądem (również podobny do Forda Kuga), z boku - dużo Nissana Murano II, w z tyłu - trochę Infiniti, trochę Nissan Quashqai i przede wszystkim Subaru Tribeca. Mieszanka rynkowa, ale mimo wszystko modele są dobre.

Co można schować pod maską? Wkrótce flagowa jednostka osiągnie 184KM, ale póki co dostępne są tylko dwa silniki – 2.0-litrowy „benzyniak” o zasięgu 163KM i droższy o 15 136 zł diesel o tej samej mocy, ale tylko 320 KM. Mały? Na papierze, zwłaszcza w wersji z napędem na wszystkie koła, przy takiej wadze wygląda to źle, ale w praktyce można naprawdę zaskoczyć. Moment obrotowy 1800 Nm pojawia się już przy 136 obr./min. i śmiało można powiedzieć, że nawet wciska się w fotel. Pierwsze dwa biegi są za krótkie, żeby popsuć zabawę – zanim zaczniesz się zastanawiać, czy to auto jest tylko 6 km, silnik już krzyczy: „Weź się w garść, wrzuć wreszcie wyższy bieg!”. I co ważne – trzeba będzie to zrobić samemu, bo 4,5-biegowy „automat” dostępny jest za dopłatą 6 tys. zł tylko w wersji benzynowej. Ma to jednak pewien sens. Diesel jest standardowo wyposażony w 5-biegową manualną skrzynię biegów, podczas gdy benzyna ma 100-biegową, podobnie jak w ubiegłym wieku. Jeśli taka moc jakoś działa w takiej maszynie, to kto potrzebuje więcej? To proste - dla wyższych prędkości. To prawda, że ​​nawet powyżej 35 km/h diesel ix184 łapczywie przyspiesza na szóstym biegu i cieszy się zwrotnością, ale jednocześnie traci energię. I tutaj prawdopodobnie będzie miał okazję pochwalić się 2.0-konnym dieslem, który będzie dostępny już wkrótce. Będzie to ta sama jednostka CRDi l, tylko ze zwiększoną mocą, co oznacza, że ​​będzie pracowała równie cicho i kulturalnie.

Skoro to auto jest takie dobre i tanie, to gdzieś musi być haczyk. I to we wnętrzu. Plastik jest twardy, także w kabinie i wykładzinie bagażnika. Wystarczy kilka razy przetransportować coś w rodzaju biurka, aby ścianki „kuferka” porysowały się i wyglądały jak budka dla ptaków. Z drugiej strony co z tego – wystrój wnętrza prezentuje się świetnie, „plastik” ma ciekawą fakturę, a zegar jest wyjątkowo nowoczesny i piękny. Jest jeszcze coś – może materiały nie są najwyższej jakości, ale nie trzeszczą i są ułożone na wysokim poziomie. Niektórym może przeszkadzać tylko niebieskie podświetlenie – Volkswagen przez to przeszedł i nie bardzo mu się to spodobało. Chyba nie dla kupujących, chociaż w ix35 ten kolor ma delikatniejszy odcień.

Małego SUV-a można kupić w czterech wersjach wyposażenia – najtańszej Classic oraz coraz droższej Comfort, Style i Premium. Ceny to temat, o którym producent chętnie porozmawia w salonie – są dobrze przemyślane. Klasyk z napędem na przednie koła i 2.0-litrową benzyną pod maską kosztuje 79 900 zł. Dużo? NIE! Ix35 konkuruje z takimi samochodami jak Suzuki Vitara, Toyota RAV4, Honda CR-V czy Volkswagen Tiguan - nie pojawia się w katalogach. Skoda Yeti może być zagrożeniem, ale nie ma aż tak wyszukanych kształtów. Najtańsze wersje różnią się niestety tym, że są standardowo wyposażone w koła i kierowcę, który żałuje, że nie dopłacił do bogatszego pakietu. Nie powinno to stanowić problemu na ix35, ponieważ najtańsza wersja ma nie tylko fantazyjne dzwonki i gwizdki – wszystko inne jest dostępne. Na szczęście Hyundai nie żałował bezpieczeństwa - są przednie i boczne poduszki powietrzne, przednie i tylne zasłony, aktywne zagłówki. Kontrola trakcji DBC i HAC oraz kontrola zjazdu i wzniesienia DBC i HAC są również standardem na wypadek, gdyby ktoś chciał zjechać w teren pomimo napędu tylko na przednią oś. Klimatyzator może też chłodzić w razie potrzeby, ale trzeba kręcić pokrętłami – w tej wersji jest to manualne. Co ciekawe, jak zgrabnie napisano w broszurze producenta, „chłodzony schowek” jest również w standardzie.... Nie mam pojęcia co to za wynalazek i po co zimą fajne rękawiczki, ale schowek jest przed pasażerem a latem można do niego włożyć butelkę wody. Jeszcze kilka przydatnych dodatków - nie musisz płacić za dzielone oparcie, radio CD i światła przeciwmgielne. Dla pełnych "elektryków" też. Nawiasem mówiąc, nawet sterowanie systemem audio jest takie sobie, dodatkowo standardowo umieszczone na kierownicy. Dla miłośników nowoczesnej muzyki - wejścia AUX, USB i iPod obok dźwigni zmiany biegów, a dla ekologów - ekonomizer podpowiadający, który bieg wybrać, aby zabić jak najmniej waleni w Atlantyku. Nie oznacza to jednak, że najtańsza wersja posiada pełną opcję. Nie ma rzeczy podstawowych - podparcia lędźwiowego kręgosłupa, relingów dachowych i koła zapasowego, które zastępuje zestaw naprawczy.

Próbkę testową, jak zwykle, hojnie przekazał producent - wersję Style. Do tego ma większość akcesoriów, które zwykle uważane są za dozę luksusu, a z napędem na wszystkie koła i dieslem pod maską kosztuje niecałe 114 tys. zł. Skórzana tapicerka na siedzeniach sprawia wrażenie, jakby była zrobiona z genetycznie zmodyfikowanych zwierząt w laboratorium, ale jest i ładnie wygląda. Do tego klimatyzator jest dwustrefowy „automat”, na pokładzie jest moduł bluetooth sterujący telefonem, częściowo podgrzewana przednia szyba, dwukolorowa deska rozdzielcza, a w lusterkach bocznych umieszczono kierunkowskazy – to wyznacznik bogatszych wersji. Lista jest długa, ale nie o to chodzi - ma kilka unikalnych dodatków do tej klasy. W lusterku wewnętrznym znajduje się elektroniczny kompas, a zimą pasażerowie tylnej kanapy mogą ogrzać się także od spodu – jest podgrzewany. Standardem jest również kluczyk bezdotykowy. Samochód „odpala się” przyciskiem na kabinie, a nadajnika nie trzeba nawet wyjmować z kieszeni. Najlepsze jest to, że gdy drzwi są zablokowane przyciskiem na nadajniku, bagażnik nie jest zablokowany. Podchodzisz do niego i otwiera się. Wychodzisz - jest zamknięte. Wracasz, żeby sprawdzić, czy twój samochód jest dokładnie zamknięty za sto - otwiera się. Musisz tylko pokonać swój strach przed technologią. Jeszcze na bagażniku – producent podaje pojemność prawie 600 litrów, a po złożeniu oparcia 1436 litrów. „Bagażnik” ma jednak dwie wady – nadkola są duże i trochę go ograniczają, a po zwiększeniu pojemności podłoga nie jest idealnie równa.

To cały sprzęt, czas na jazdę. Widoczność do przodu jest dobra, a lusterka boczne są wielkości talerzy bożonarodzeniowych, co ułatwia jazdę po mieście. Cofanie jest gorsze, bo tylna szyba jest dość wysoka, a te trójkątne okienka w słupkach C wcale nie pomagają. Bogatsze wersje mają czujniki parkowania dyskretnie ukryte w zderzaku, a za 5 zł można nawet mieć nawigację z kamerą cofania. Prześwit wynosi 17 cm, a zawieszenie pochyla się bardziej w kierunku komfortu, ale to nie znaczy, że jest miękkie. Na drodze wyczuwalna jest poprzeczna nierówność, a tylna część trochę się „kruszy”. Zgodnie z panującą modą tylne zawieszenie jest wielowahaczowe, dzięki czemu auto prowadzi się pewnie, ale lekko przechyla na boki, więc nie należy przesadzać na zakrętach, bo wysokiego środka auta nie da się oszukać powaga. Przynajmniej nie na naszej planecie. Układ kierowniczy jest precyzyjny i wspomagany elektrycznie, pracuje bardzo lekko i momentami ma się wrażenie jakby przednie koła unosiły się w powietrzu i nie wiadomo co się z nimi dzieje. Z kolei trakcję auta można poprawić za gotówkę – dopłata za napęd na wszystkie koła to 7 zł. zł, ale jak to w SUV-ach bywa, nie jest to wieczność. W normalnych warunkach moc przekazywana jest na przednią oś. W przypadku poślizgu któregoś z kół napęd na tylne koła zostaje włączony elektrycznie. Sam mechanizm jest bardzo prosty, ale niestety działa z opóźnieniem, przez co samochód wpadając w poślizg na zakręcie może nieco zwiększyć ciśnienie i zachować się nieprzewidywalnie. Ale spokojnie – nad wszystkim czuwa system kontroli trakcji ESP, który podobno ma funkcję zapobiegania dachowaniu. Nie testowałem tego, ale wierzę. Przejście idealnie pasuje do współczesnego rozumienia słowa „miejscowość”, czyli szutrowa ścieżka łącząca dwie drogi krajowe. Centralny mechanizm różnicowy można zablokować jednym naciśnięciem przycisku, więc drobny piasek i małe nierówności nie zrobią wrażenia na Hyundaiu. Niemożliwe jest jedynie przekroczenie 30 km/h, ponieważ wtedy automatycznie się odblokuje. Odpowiedzą na to pędzące prądy, błoto, pot i łzy - ogromne - calowe felgi aluminiowe z szosowymi oponami. To nie jest ta bajka.

Hyundai ma coraz ciekawsze pomysły, a wraz z premierą ix35 pokazuje, że nie boi się nowych wyzwań i chce zmienić swój wizerunek. I to jest słuszne. To prawda, że ​​nie jest doskonały i jest kilka rzeczy, które można poprawić. Jest to również jeden z najdroższych modeli, jakie firma ma do zaoferowania, co oznacza, że ​​będzie musiała przekonać kupujących, aby wyrwali się z konkurencji, z którą przyjemniej się obcować, ponieważ wydaje więcej na reklamę. Ma jednak mój głos z jednego powodu. W dzisiejszych czasach nawet auta kompaktowe kosztują dużo pieniędzy, a jeśli to się utrzyma, to będziemy kupować nowe auta jeszcze przed samą emeryturą, bo być może do tego czasu na naszym koncie zgromadzi się spora suma pieniędzy. Oczywiście są auta mniejsze i tańsze niż ix35, ale w klasie małych SUV-ów nowy Hyundai to kąsek – po prostu wart swojej ceny.

Artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy Viamot SA z Krakowa, która przekazała pojazd do testów i sesji zdjęciowej.

Viamot SA, dyrektor Marek Fiat, Alfa Romeo, Lancia, Abarth, Hyundai, Iveco, Fiat Professional, Piaggio

Kraków, ul. Zakopiańska 288, tel. 12 269 12 26,

www.viamot.pl, [email chroniony]

Dodaj komentarz