Jazda próbna Ferrari P 4/5: Nazywam się czerwony
Jazda próbna

Jazda próbna Ferrari P 4/5: Nazywam się czerwony

Jazda próbna Ferrari P 4/5: Nazywam się czerwony

Unikalne logo Ferrari i wykonane na zamówienie nadwozia Pininfarina należą do najrzadszych i najbardziej cenionych przez kolekcjonerów. Tworząc nowy Glickenhaus P 4/5, włoscy rzemieślnicy dodają do kolekcji współczesny klejnot.

Jeśli pozwolimy sobie na nakreślenie najskrytszych marzeń najbardziej zagorzałego i światłego fana marki Maranello, to pojawi się limitowana liczba odznak, jak np. 357 MM Berlinetta Aerodinamica Ingrid Bergman z 1954 r., 257 GTS/4 NART Spider z 1967 r. , 250 LM z 1963 r., P4 z 1967 r. i najprawdopodobniej ostatni krzyk Enzo Ferrari. Dla osób, które nie mogą pochwalić się taką kolekcją, może warto zwrócić uwagę na karierę Jamesa Glickenhausa.

Scenarzysta Glickenhouse jest najbardziej znany jako reżyser i producent mrocznych hitów kinowych po tej stronie oceanu, takich jak Blue Jean Cop, Massacre of the Innocents i McBain. Oczywiście sława wiąże się ze sporymi dochodami finansowymi, co z kolei pozwala mu zgromadzić naprawdę imponującą kolekcję klasycznych samochodów. „Mam Ferrari 166 Spider Corsa, model z 1947 roku pilotowany przez Franco Cortese, jeden z trzech 330 P3/4 Spyder w pierwszej trójce Daytona, oraz P4/412 z numerem ramy 0854 zamówionym przez brytyjskiego importera. „Maranello Concessionaires” Glickenhaus wymienia swoje skarby w nieco zdystansowanym nowojorskim intelektualnym tonie. W rzeczywistości jedynym niespełnionym marzeniem motoryzacyjnym Glickenhaus do niedawna było posiadanie absolutnego Ferrari - tej Hyper-Ultra-Berlinettissima ze zaktualizowaną wersją formatu zatwierdzonego przez Enzo i zawartością zapożyczoną z najlepszych z obecnego składu Ferrari.

Glickenhaus od początku rozumiał, że zlecenie stworzenia tak wyjątkowego dzieła na podstawie modelu Ferrari mogło mieć tylko jednego adresata – turyńskich stylistów Pininfarina, których korzenie sławy sięgają tych powstałych w latach 50. ubiegłego roku. Pojedyncze egzemplarze stulecia były przeznaczone dla znanych osób. Zamówienie Glickenhausa, które otrzymał zespół głównego projektanta Andrei Pininfariny i kierownika projektów specjalnych Paolo Garelli, samo w sobie jest czymś niezwykłym - samochód musi wyglądać jak P4, mieć osiągi Enzo Ferrari i otrzymać amerykańską homologację. na przykład seryjny F430.

Wtedy amerykańskiego kolekcjonera zalewa taka rzeka szkiców, projektów koncepcyjnych, grafik komputerowych i zaproszeń od włoskich projektantów na szybowce, że w pewnym momencie zaczyna się zastanawiać, czy ma na imię James, a nie Enzo… Założyciel Ferrari jest w to zamieszany w projekcie nie tylko jako patron koncepcyjny – samochód o jego imieniu wypełnia wyjątkowe dzieło z krwi i kości. Od samego początku jasne jest, że jedyną odpowiednią platformą techniczną jest topowy model Enzo Ferrari, ponieważ zadanie stawia wymagania względem poziomu technicznego Glickenhaus P 4/5, jak najbardziej zbliżonego do sportu zawodowego. Fizyczny „dawca” został stosunkowo łatwo i szybko znaleziony u kalifornijskiego dealera Ferrari – Enzo, wyprodukowany zgodnie z wymogami certyfikacji w USA, nie mógł trafić do potencjalnego nabywcy, dla którego był przeznaczony, gdyż ten ostatni poniósł słabość finansową z powodu awarii. spekulacje walutowe w Ameryce Południowej.

Glickenhaus natychmiast kupił samochód i wysłał go do centrum rozwoju Pininfarina w Cambiano, niedaleko Turynu, wraz z wyścigowym prototypem Ferrari P4 ze swojej kolekcji – z założeniem, że projektanci uzyskają kompletny i jasny pomysł prosto z oryginału. Sto godzin w tunelu aerodynamicznym, pełnowymiarowy gliniany model i koszt kilku milionów dolarów później, nowe Ferrari P4/5 Pininfariny zostało w pełni przetestowane i znajduje się na torze testowym na poligonie CERAM pod Paryżem. Nadwozie Enzo zostało zastąpione przez Pininfarinę w 200 specjalnie zbudowanym do tego celu i wyjątkowym pod względem szczegółów zastosowania.

Zaraz po uruchomieniu P4 / 5, poprzedzonym lekkim dotknięciem pierwszego biegu, program rozpoczyna podróż w czasie do sportów motorowych. Na dalekiej, przezroczystej kopule rzutuje się natychmiastowy sens epoki w historii marki Maranello, kiedy Ferrari mogło nie tylko pozwolić sobie na dwa lub trzy samochody w Formule 1, ale także uczestniczyć z czterema lub pięcioma prototypami w mistrzostwach toru, utrzymując stałą kadrę około dziesięciu pilotów fabrycznych. ...

Zwrot wielokąta przybiera nagle postać zakrętu słynnego owalu Daytona, a kierowca dyskretnie wciela się w rolę pilotów tamtych czasów, w których oczach James Glickenhaus, Andrea Pininfarina i Paolo Forgelo Garella, stojąc przy torze, wyglądają jak on. od lat 60.

Tekst: Eckhard Able

Zdjęcie: Hans-Dieter Zeifert

Dodaj komentarz