Długie parkowanie na mrozie może zabić nawet świeże zagraniczne auto
Przydatne wskazówki dla kierowców

Długie parkowanie na mrozie może zabić nawet świeże zagraniczne auto

Długie przestoje są przeciwwskazane dla maszyny niemal tak samo jak intensywne użytkowanie „na zużycie”. Dlaczego od czasu do czasu musisz „spacerować” swoim samochodem, prowadząc go, nawet jeśli nie musisz nigdzie jechać?

Napisanie tego materiału było spowodowane sytuacją, której świadkiem był korespondent portalu AvtoVzglyad rankiem pierwszego dnia roboczego po świętach noworocznych. Sceną dla niej było parkowanie samochodów mieszkańców wielopiętrowego budynku. W promieniach późnego zimowego świtu, kiedy ludzie zaczęli wychodzić do pracy, wciąż niczego niepodejrzewający bohater „przedstawienia”, jak wszyscy inni, wyszedł z wejścia i przeniósł się do swojego samochodu, z powodzeniem zaparkowanego w zeszłym roku tuż pod oknami apartament. Zły „dzwonek” zabrzmiał dla niego w momencie, gdy centralny zamek jego dość świeżej Toyoty Camry nie reagował na naciśnięcie przycisku w breloczku. Użycie starego dobrego kluczyka uniemożliwiło również wejście do salonu: uszczelki wszystkich drzwi sedana były skute kajdanami wilgoci zamarzniętej od zimnego zatrzaśnięcia, które nadeszło w wigilię.

Uparty właściciel, po 15 minutach „tańczenia” wokół samochodu, któremu towarzyszył niewyczerpany strumień monotonnie tępej nieprzyzwoitości, wciąż wchodził do salonu tylnymi drzwiami. Nie przypomniałem sąsiadowi o moim pięciodniowym zaleceniu, aby przynajmniej rozgrzać samochód w celach profilaktycznych ze względu na bezpieczeństwo osobiste. W międzyczasie na szczęśliwego zwycięzcę drzwi, który wślizgnął się za kierownicę, czekało nowe rozczarowanie – Toyota całkowicie zignorowała przekręcenie kluczyka w stacyjce. Ciekawe, na co liczył: już gdy centralny zamek nie działał, było jasne, że bateria jest kompletnie rozładowana.

Długie parkowanie na mrozie może zabić nawet świeże zagraniczne auto

I znowu słowa o „jakbyś kilka dni temu odpaliłeś samochód…” nie opuściły ust autora tego tekstu – stopień tragedii wypisany na twarzy właściciela samochodu okazał się taki wysoka. Zaczął podejrzewać, że najwyraźniej spóźni się do pracy. Pomińmy szczegóły przeszukania w pobliżu samochodu, którego właściciel zgodziłby się „podpalić” zimną Camry. Okazuje się, że większość z nich bardzo boi się konsekwencji dla elektryków swoich samochodów z takiej „pomocy humanitarnej” dla sąsiada. Razem z bohaterem tej historii musieliśmy poszukać samochodu dawcy. I wtedy nasz dobroczyńca zmuszony był stracić co najmniej pół godziny swojego osobistego czasu na uruchomienie „zastałej” Toyoty. Najwyraźniej w jej zbiorniku benzyny była wilgoć: samochód niechętnie, bynajmniej nie od razu i wyjątkowo niepewnie zagrzechotał silnikiem.

Aby to uczcić, jego wesoły właściciel był już gotów rzucić się do wyjaśnień z przełożonymi, ale wtedy przypadkiem zajrzałem pod zderzak auta: pod nim, powoli powiększając się, złowrogo mokra plama topiła lód na asfalcie - dowody wycieku w rurze lub uszczelce w silniku układu chłodzenia. Po dłuższym przebywaniu mają tendencję do pękania, a mróz, ściskanie gumy i plastiku, najwyraźniej otworzył przeciek. Tym samym stało się jasne, że dziś samochód nigdzie nie pojedzie. Ale jeśli jego właściciel nie odpoczywał solidnie w weekend noworoczny, ale okresowo na nim jeździł, takiej uciążliwości można było uniknąć ...

Dodaj komentarz