Corsa B - na dobry początek?
Artykuły

Corsa B - na dobry początek?

Prędzej czy później pojawi się ten problem - „czym mam jeździć jak dostanę prawo jazdy?!”. "Dzieci" to wstyd. Nadal. Jest ich teraz tak mało, że lada chwila staną się pożądane. Z kolei nie każdy odważy się wsiąść do dużego samochodu po otrzymaniu dokumentu z Wydziału Komunikacji, przecież i tak chodzi o pieniądze. W zdecydowanej większości przypadków powinien być tani. Ale teraz to nie wystarczy - nadal powinno być „piękne”.

Nie tak dawno temu naprawdę trudno było znaleźć dobry samochód, który był jednocześnie niedrogi. Ale świat się zmienia. Opel Corsa B został wypuszczony w 1993 roku. Trudno w to uwierzyć, bo wizualnie nadal prezentuje się świetnie. W porównaniu do swojego poprzednika jest jak Petronas Towers na tle chaty pośrodku zarośniętego krzaka, którą ogrzewa 100-watowa żarówka - nabrał krągłości, uroku i delikatności. I to wystarczyło, by zainteresować ludzi, bo oferta na rynku wtórnym jest dziś bardzo bogata. Ale nie do końca dzięki ówczesnym polskim salonom samochodowym. Corsa B to jeden z najczęściej importowanych samochodów w swojej klasie, więc szanse na to, że kupiony samochód nie jest importowany, są tak duże, jak szanse na znalezienie bielizny Celine Dion we własnej szufladzie. W sumie tak duże zainteresowanie tym autem nie dziwi – jest naprawdę praktyczne.

Jeśli 3 drzwi to za mało, Corsa jest również dostępna w Europie w wersji 5-drzwiowej. Wszystko wygląda równie schludnie, a zalety na tym się nie kończą. Pojemność bagażnika to 260L i choć ta pojemność sama w sobie nie jest imponująca, to na tle konkurencji robi naprawdę dobre wrażenie. Sam samochód jest mały, schludny i wciśnięty w większość miejsc parkingowych. To tylko ogromny minus dla wszystkich wokół. Niektóre wersje nie mają lakierowanych zderzaków, więc w niewłaściwych rękach taka Corsa może siać strach na parkingu i zostawiać pamiątki na drzwiach innych aut. Ale tak czy inaczej, właściciel małego Opla nadal będzie szczęśliwy. Ale nie wszystko.

Wspomaganie kierownicy? Cóż - w starszych wersjach to rzadkość jak kawior w barze mlecznym. Niestety wersje krajowe nie były lepiej wyposażone niż cele w Twierdzy Kłodzko. Z Zachodem było lepiej, ale nie należy na wiele liczyć. Ma to jednak swoje zalety - w sumie w tym aucie nie ma się co psuć. To duża zaleta, bo w przypadku taniego auta zawsze chce się wydawać jak najmniej na naprawy, bo każda niespodziewanie znikająca złotówka boli jak koncert heavy metalowy pod ścianą sąsiada – w środku noc, oczywiście. Ale ile trzeba będzie zapłacić za taki samochód?

Ceny są bardzo różne, ale spokojnie można podejść do kilku tysięcy złotych za egzemplarz w dobrym stanie. To jednak nic – mój znajomy kupił to auto dokładnie za 1075 złotych. Poważnie. Na ustach padło pytanie: „czy poszedł i kto w nim zginął?”. Bardzo miła starsza pani, która go sprzedała, niewiele wiedziała o jego mrocznej przeszłości, ale była przekonana, że ​​zamiast oleju do silnika można wlać jogurt, bo też jest tłusty. Jedyną wiarygodną oceną tego samochodu była najgłupsza ocena - „na oko”. Faktycznie wyglądał jakby ktoś go wykopał z ziemi kilkaset lat po erupcji wulkanu, a na desce rozdzielczej świeciło się więcej świateł niż na koncercie Lady Gagi, ale… jechał! I to przez kwadrans bez napraw! Potem poszedł pod młotek, a dziś walczy z nim ktoś inny. Jak działała tak zdezelowana maszyna? Wbrew pozorom jest to bardzo proste.

Korozja to jeden z największych problemów Corsy - dotyka progów i belek, a także krawędzi poszycia nadwozia. Jednak jeśli chodzi o mechanikę, jest tak prosta, że ​​można ją prawie naprawić, patrząc na nią. Najprawdopodobniej układy zapłonu i chłodzenia ulegną awarii. Ponadto silniki cierpią na wycieki oleju, ale w starszym samochodzie nie jest to zaskakujące. W nieco nowszych wersjach pojawił się zawór EGR - mogą być z nim problemy, a do tego sporo kosztuje. Niepewność? Jest tak złożony jak ludzki umysł, co oznacza, że ​​wcale. Tylnej belki nie uszkodzi nawet mina, a największym problemem są bardzo słabe amortyzatory i elementy gumowo-metalowe, które często kruszą się po wielu latach. Nieco gorzej sytuacja wygląda z instalacją elektryczną, która w pierwszych wersjach jest po prostu stara, a połączenia padają. Z drugiej strony ile elektroniki jest w tym aucie? Dokładnie - na szczęście prawie nic.

Jeśli chodzi o silniki, oryginalne projekty były tak proste, mocne i nowoczesne jak średniowieczny rydwan. Największym ich problemem jest jedynie zużycie paliwa. Drobne awarie, które pojawiają się w nich od czasu do czasu, są wynikiem zużycia. 1.2-litrowy 45KM tak fatalnie spełnia swoją rolę w tym aucie, że nawet jazda po mieście z tym motocyklem pod maską jest męcząca. 60-konna Corsa o pojemności 1.4 litra jest znacznie lepsza. Później producent postanowił nadać małemu Oplowi odrobinę nowoczesności i wyposażył go w silniki 4-zaworowe zamiast 2-zaworowych na cylinder. Bardziej nowoczesny, ale też droższy w naprawie. 3-litrowy 1.0-cylindrowy silnik przeraża wszystkich – beznadziejna elastyczność, kultura pracy godna młota pneumatycznego i produktywność. Ale inne projekty mają wiele do zaoferowania. Silnik 1.2 l został ulepszony do 65 km, 1.4 l do 90 km, a 1.6 l do 106-109 km. Corsa jest również dostępna z silnikiem Diesla. 1.5D i 1.7D to oldschoolowe nieśmiertelne konstrukty, które można kontrolować, ale nie za szybko. W sam raz na taką maszynę. Mniejszy blok jest również dostępny w wersji z doładowaniem, dzięki czemu możesz cieszyć się większą zwinnością i możliwością wyprzedzania innych samochodów w mieście. Szkoda, że ​​te diesle swoim dźwiękiem zagłuszają ludzkie myśli i wojskowe radary. A co z wnętrzem?

Otóż ​​niedawno doszedłem do wniosku, że stiuk strukturalny w moim domu jest przyjemniejszy w dotyku niż materiały użyte w tym aucie. A kolor jest ciekawszy, bo posępne odcienie wnętrza czasami wręcz zachęcają do przyjmowania tabletek antydepresyjnych zamiast słodyczy. Nie zmienia to jednak faktu, że kabina jest dość przestronna. Wszystko jest na miejscu, nie trzeba niczego szukać, obsługa banalna, rozumowanie projektantów jasne. Tak, z tyłu jest trochę tłoczno - ale to tylko miejski samochód. Plusem jest to, że z przodu jest dużo miejsca i dość łatwo jest znaleźć wygodną pozycję. Zwróć uwagę tylko na wersje z klapą, ponieważ wysocy pasażerowie mogą poczuć się jak w autach InterRegio w godzinach szczytu. Którą opcję lepiej kupić? Te na początku produkcji uwodzą ceną i odstraszają rdzę, ale model został odświeżony w 1997 roku i okazał się dla niego dobry. Producent zmienił konstrukcję zawieszenia, dzięki czemu samochód był łatwiejszy w prowadzeniu. Dodatkowo zawieszenie stało się cichsze i przyjemniejsze – mniej wibracji przenikało do kabiny.

Czy za niewielkie pieniądze można kupić dobry samochód? Możesz. Corsa B znalazła dobry zespół – konstruktor miał własną wizję, a inżynier miał kłopoty z księgowymi. Mimo to wielu zarzuca temu pokoleniu, że jest zbyt kobiece. I co z tego – w końcu kobiety zazwyczaj mają dobry gust, więc dlaczego ich nie posłuchać?

Artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która udostępniła samochód z aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej.

http://topcarwroclaw.otomoto.pl/

św. Korolevetska 70

54-117 Wrocław

E-mail adres: [email chroniony]

tel: 71 799 85 00

Dodaj komentarz