35 lat pod żaglami Iskry.
Sprzęt wojskowy

35 lat pod żaglami Iskry.

ORP "Iskra" na Zatoce Gdańskiej podczas jednego z ostatnich wyjść na morze przed rejsem dookoła świata, kwiecień 1995 r. Robert Rohovich

Drugi szkolny żaglowiec ORP „Iskra” ma szansę dorównać wytrzymałością poprzednikowi. Pierwszy pływał po morzach i oceanach przez 60 lat, z czego 50 pod biało-czerwoną flagą. Nowoczesny okręt szkolny ma – na razie – „jedynie” 35 lat, ale obecnie przechodzi generalną przebudowę, po której na pewno nieprędko zostanie zwodowany.

26 listopada 1977 r. w basenie nr X Portu Marynarki Wojennej w Gdyni po raz ostatni podnoszono biało-czerwoną flagę na zbudowanym w 1917 r. szkunerze ORP Iskra. Trudno było po prostu wymazać półwieczną tradycję posiadania żaglówki pod wojskową flagą. Rzeczywiście, większość kadetów, którzy przygotowywali się do zostania oficerami marynarki wojennej w murach szkoły oficerskiej w Oksiwu, przeszła przez jej pokład. Pod biało-czerwoną flagą żaglówka przepłynęła łącznie 201 tys. Mm i tylko w portach zagranicznych popełnił prawie 140 razy. Jeszcze więcej było wizyt w polskich portach z podchorążami, którzy poznawali życie na statku. Mimo szybkiego postępu technologicznego, szybko zmieniających się warunków codziennej służby i działań bojowych na morzu, tradycja stawiania pierwszych kroków przez przyszłych oficerów Marynarki Wojennej na pokładzie żaglowca była trudna do wymazania.

Coś z niczego

W latach 1974-1976 Grupa Okrętów Szkolnych Akademii Marynarki Wojennej (UShKV) otrzymała najnowocześniejsze, nowocześnie wyposażone jednostki szkoleniowe projektu 888 – „Wodnik i Sęp”, które pozwalają na kompleksowe szkolenie elewatorów, podchorążych, podchorążych i oficerów na potrzeby jednostek morskich Sił Zbrojnych. Mimo to wtajemniczenie morskie na żeglarskiej Iskrze, głęboko zakorzenione w umysłach żeglarzy, pobudziło zwolenników utrzymania tej praktyki w kolejnych latach.

Z początku wydawało się, że życzenie szkolnej żaglówki, nieśmiało wypowiedziane przez liczną grupę oficerów, wkrótce się nie spełni. Dowództwo Marynarki Wojennej (DMW) nie planowało budowy następcy. Wynikało to z kilku powodów. Po pierwsze, nie planowano wycofania istniejącej żaglówki. Zakładano, że kadłub jeszcze przez jakiś czas może być w dobrym stanie, a niespodziewane pęknięcia w nim podczas jednego z rejsów we wrześniu 1975 r. doprowadziły najpierw do „wylądowania” statku w porcie, a następnie do decyzji o opuszczeniu remonty w ciągu 2 lat i ostatecznie opuszczają flagę. Plany wieloletnie leżące u podstaw pierwszego zamówienia projektów, a następnie rozpoczęcia budowy jednostek tego typu i typu, nie przewidywały takiego zapisu w realizowanym wówczas programie rozwoju floty do 1985 r.

Po drugie, w latach 1974-1976 szkolna grupa okrętów WSMW otrzymała zbudowane w kraju 3 nowe łodzie i 2 statki szkoleniowe, które mogły podjąć się zadań wynikających z prowadzenia praktyk pokładowych dla kadetów i kadetów studiujących na Uniwersytecie Oksowskim.

Po trzecie, budowa żaglówki od podstaw w tamtych czasach (i nawet teraz) nie była łatwa i tania. W Polsce przemysł stoczniowy praktycznie nie miał doświadczenia w tym zakresie. Z pomocą przyszła pasja ówczesnego Prezesa Telewizji i Radia Macieja Szczepańskiego, zapalonego żeglarza. W tym czasie emitowany był program telewizyjny „Latający Holender”, który promował działalność Bractwa Żelaznego Szekla, organizacji zajmującej się edukacją morską młodzieży w Polsce.

Dodaj komentarz